Jarosław Kaczyński wrócił w środę do rządu i został wicepremierem. Jedynym, bo czterech dotychczasowych wicepremierów straciło swoje stanowiska. Zmiany w rządzie Mateusza Morawieckiego ogłosił Andrzej Duda, jednak zdaniem komentatorów zarządził je sam prezes Prawa i Sprawiedliwości – na ostatniej prostej przed wyborami parlamentarnymi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zmiany w rządzie Morawieckiego. Pełna lista odwołanych polityków i zmian
Andrzej Duda równocześnie ogłosił w Pałacu Prezydenckim, że ze stanowisk zostali odwołani dotychczasowi wicepremierzy:
Mariusz Błaszczak,
Piotr Gliński,
Henryk Kowalczyk,
Jacek Sasin.
Jednocześnie Duda powołał ich odpowiednio na stanowiska: ministra obrony narodowej (Błaszczak), ministra kultury i dziedzictwa narodowego (Gliński), ministra członka Rady Ministrów, czyli ministra bez teki (Kowalczyk) oraz ministra aktywów państwowych (Sasin).
Zanim oficjalnie ogłoszono zmiany, politycy z PiS wskazywali anonimowo, że choć Kaczyński formalnie będzie podlegał pod Mateusza Morawieckiego, nieformalnie będzie współdecydował o działaniach w państwie. – Prezes ma być wsparciem dla premiera. Tu nie będzie klasycznej gradacji, jeśli chodzi o funkcje – powiedział jeden z rozmówców Wirtualnej Polski.
Więcej na ten temat powiedział w środę rano Jacek Sasin. – Rola prezesa Kaczyńskiego w rządzie będzie inna niż w poprzednim okresie, kiedy pełnił funkcję wicepremiera. Wtedy miał jedno, główne zadanie: wzmocnienie obronności państwa, przygotowanie i przyjęcie ustawy o obronie ojczyzny – mówił Sasin w Programie Trzecim Polskiego Radia.
I dodał: – Teraz będzie koordynował wszystkie prace rządowe. Stąd taki znak, że będzie jedynym wiceprezesem Rady Ministrów czy realnym wicepremierem.
Oto skala chaosu w rządzie PiS
Zastanawiająca jest także zmiana dotycząca samego Henryka Kowalczyka. Były już minister rolnictwa najpierw stracił resort i został wicepremierem. Teraz przestał być wicepremierem, a został minister bez teki.
Pytanie tylko, po co taki ruch Prawu i Sprawiedliwości na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi? Otóż obecny obóz władzy jest obecnie w sporych tarapatach – wakacje za pasem, prekampania nie idzie tak, jak politycy by sobie tego życzyli (sondaże nie dają szans na trzecią kadencję), a poszczególne frakcje w Zjednoczonej Prawicy oficjalnie kłócą się przed kamerami i w mediach społecznościowych (np. słowa Mateusza Morawieckiego, który ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę porównał niedawno do krowy).
Mówił też, że trudne jest łączenie dwóch funkcji: prezesa partii i wicepremiera. Dodał, że "prawie nie bywa w Kancelarii Premiera i prawie nie wypełnia funkcji wicepremiera, ale bierze pensję i takich zasad nie uznaje".
Dziś zmienił zdanie.
Ogłoszona przez Dudę rekonstrukcja w rządzie zbiega się ponadto ze zmianą szefa sztabu PiS – Tomasza Porębę zastąpił Joachim Brudziński. Kilka dni wcześniej Poręba zdążył jeszcze wbić szpilę byłym sztabowcom PiS – obecnie europosłowi Adamowi Bielanowi i obecnemu doradcy prezydenta Marcinowi Mastalerkowi.
Pierwszego z nich Poręba nazwał "autorem przegranej kampanii", drugiego – człowiekiem "na aucie". "Pycha kroczy przed upadkiem. Dokładnie tak zachowywała się Platforma Obywatelska w 2015 roku" – skomentował na Twitterze bliski współpracownik Dudy.
To wszystko dowód na to, że partia rządząca, która jest w defensywie – i o tej defensywie mówią sami politycy PiS – próbuje się ratować na wybory. – Czas kampanii to czas, w którym bezpieczeństwa musimy pilnować w sposób szczególny – mówił w środę w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda.
Opozycja mówi o panicznych ruchach
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki z KO skomentował w TVN24, że "trudno jednoznacznie zdiagnozować te paniczne ruchy, ale wydaje się, że wszystkie plany, które PiS zakładał na kampanię wyborczą, jeden po drugim obracają się w gruzy".
– W związku z tym zapanowała panika. Pierwszy, który zapłacił za to, jest pan europoseł Poręba, zastąpiony przez dość brutalnego gracza (Brudzińskiego – red.) – ocenił Grodzki.
"Powołanie prezesa Kaczyńskiego na jedynego wicepremiera jest brutalną oceną nieudolnego premiera i zużytych władzą oraz kolejnymi kompromitacjami wicepremierów. Państwo i jego powaga nie mają żadnego znaczenia. Prezes przesuwa swoje pionki, jak chce. Wyborów tym na pewno nie wygra" – to z kolei komentarz Tomasza Siemoniaka, byłego szefa MON.
"Statek tonie, a załoga powiększa się o kolejnego człowieka, z nadzieją, że statek nie pójdzie na dno. W PiS bez zmian, sami eksperci i najwięksi myśliciele" – napisała posłanka Monika Falej z Nowej Lewicy.