– To nie jest żadna propozycja debaty, tylko dramatyczna walka z przeciwnikami politycznymi – mówi naTemat Paweł Kowal. Poseł Koalicji Obywatelskiej zareagował w ten sposób na burzę, jaką wywołał pomysł Mateusza Morawieckiego. Premier wezwał do debaty szefa EPL Manfreda Webera, który krytycznie odniósł się do działań PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Kiedy zobaczyłem to wideo, naprawdę nie mogłem uwierzyć, że premier polskiego rządu nagrał coś takiego. To jest katastrofa na każdym poziomie – twierdzi Paweł Kowal, którego zapytaliśmy o reakcję polskiego rządu na słowa Manfreda Webera.
Przypomnijmy, że szef grupy Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim dosadnie podkreślił w wywiadzie dla ZDF, że "każda partia musi zaakceptować państwo prawa".
– Kto to akceptuje, może być demokratycznym partnerem – konkurentem, politycznym konkurentem, ale demokratycznym partnerem. A wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, jak Le Pen we Francjialbo PiS w Polsce, są naszymi nieprzyjaciółmi (niem. die Gegner - red.) i będą przez nas zwalczani – dodał.
Paweł Kowal w rozmowie z nami wskazuje, że to nie jest żadna propozycja debaty, tylko "dramatyczna walka z przeciwnikami politycznymi". – Pozbawiona wszelkich zasad i hamulców, gdzie oszczerstwo pod adresem konkurentów politycznych w kraju stało się chlebem codziennym – przekonuje.
Poseł KO podkreśla, że Manfred Weber może mówić, co chce, tak jak polscy politycy na tych samych zasadach wypowiadają się o sytuacji w Niemczech.
– W pierwszej kolejności jako polski polityk zajmuję się polską polityką i oniemiałem, gdy dotarło do mnie, że na dwa miesiące przed wyborami w Polsce pisowscy politycy wzywają do debaty o sytuacji w Polsce liderów międzynarodówek partyjnych, polityków z sąsiednich państw. Brak słów, które wyrażą skalę tego absurdu! – tłumaczy dosadnie.
Kowal jeszcze ostrzej odniósł się do samej propozycji debaty, z którą wyszedł publicznie Morawiecki. Jego zdaniem "to zupełnie niepoważne i odbiera powagę urzędowi premiera oraz godzi w powagę Polski".
– Proszę sobie wyobrazić, że we Francji liderzy polityczni, na przykład premier, wzywają do dyskusji o przyszłości Francji polityków z sąsiednich państw, albo szefów konkurencyjnych wobec siebie międzynarodówek, choćby międzynarodówki, do której należy PiS – zakończył Kowal.
PiS i nagonka... o grzybach
Warto zaznaczyć, że to kolejna sytuacja w ostatnim czasie, kiedy PiS robi wszystko, by "zabłysnąć" na arenie międzynarodowej. Przed burzą po słowach Webera na świeczniku mieliśmy Jarosława Kaczyńskiego, który w Chełmie podczas partyjnego pikniku PiS atakował Unię Europejską i straszył Polaków.
Zdaniem prezesa PiS, UE pod kierownictwem Niemiec zmierza do ograniczania suwerenności innych państw członkowskich. Jako przykład podał sytuację dotyczącą prywatyzacji lasów, a przy okazji ostrzegał... grzybiarzy.
– Oni do tych spraw, o których by się decydowało w Brukseli, zaliczają lasy. Czyli nawet to, co wydawałoby się, powinno być w rękach władz miejscowych – mówił prezes.
– W bardzo wielu krajach te lasy są w prywatnych rękach i wstęp jest wzbroniony. My mamy wolność, chodzimy na grzyby. Ogromna część Polaków chodzi na grzyby. To jest część naszej wolności. I nie damy jej sobie zabrać – zapowiadał Kaczyński.
Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem, że oszczerstwa, które premier rzuca w kierunku oponentów politycznych w Polsce, a szczególnie lidera opozycji Donalda Tuska, dotyczą faktycznie wyborców, którzy nie popierają PiS. Premier działa na rzecz swojej partii i robi wielką krzywdę resztkom jedności narodowej w Polsce. Do tego w warunkach bardzo poważnej sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej.