Rada Polityki Pieniężnej pod wodzą Adama Glapińskiego doprowadziła do drastycznej obniżki stóp procentowych. Tuż przed wyborami Polacy spłacający kredyty otrzymali więc teoretycznie miłą niespodziankę. Za obniżenie wysokości rat zapłacimy jednak słabnącym złotym i postępującą inflacją.
Reklama.
Reklama.
Glapiński drastycznie tnie stopy procentowe. Przedwyborcza decyzja RPP
Mowa bowiem o obniżce stóp aż o 0,75 punktu. Stopa referencyjna spadnie do poziomu 6,00 procent. Równolegle mamy jednak aż 10 proc. inflacji, niepewną sytuację gospodarczą i rosnący dług publiczny. Gorzej od nas w Unii Europejskiej mają już tylko Węgrzy.
Ta decyzja wywołała liczne komentarze. Nie brakuje zarzutów, że Adam Glapiński zafundował Prawu i Sprawiedliwości prezent przed wyborami.
"I wiadomo, za co Glapiński dostał drugą kadencję w fotelu prezesa NBP. Kredytobiorcy zyskają, ale tylko krótkotrwale, w dłuższej perspektywie zapłacą więcej" – skomentowała posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.
"To decyzja polityczna - za którą wszyscy drogo zapłacimy. Glapiński i partyjni nominaci w Radzie Polityki Pieniężnej zaangażowali się w kampanię wyborczą, sprzeniewierzając swojej przysiędze" – stwierdził biznesmen Ryszard Wójtkowski.
"Najpierw gwałtownie podwyższał, teraz gwałtownie obniża. Jastrząb Glapiński to jednak stan umysłu, umysłu Kaczyńskiego" – ocenił Tomasz Trela z Lewicy.
O konsekwencjach obniżki stóp procentowych w Inn:Poland napisała Maria Glinka. Jak wyjaśniła, nagła decyzja zatapia złotego. W ciągu kilku godzin euro podrożało prawie o 10 gr, a kilkugroszowy wzrost notuje też dolar. Skutki decyzji RPP widać też na giełdzie – tak niskich notowań największe spółki nie miały od ponad trzech miesięcy.
"W skład Rady Polityki Pieniężnej wchodzą Przewodniczący Rady, którym jest Prezes NBP oraz 9 członków, powoływanych w równej liczbie przez: Prezydenta RP, Sejm RP i Senat RP. Oznacza to, że 6 z 10 członków jest powiązanych z obozem władzy, a ich niezależność bywa kwestionowana" – napisał w Inn:Poland.