Po wizycie Donalda Tuska w Brukseli dostaniemy od Komisji Europejskiej 5 mld euro zaliczki z KPO, a politycy Prawa i Sprawiedliwości... przypisują ten sukces sobie. Najpierw przekonywał o tym Mariusz Błaszczak, a teraz wpis zamieścił Mateusz Morawiecki. Były premier doczekał się riposty Marcina Tracza z TVN.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"KPO – wynegocjowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Zaliczka z KPO – wynegocjowana przez rząd Prawa i Sprawiedliwości" – brzmi nowy wpis Mateusza Morawieckiego na platformie X.
W ten sposób były premier przypisał sobie nie tylko 5 mld euro zaliczki dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy, które mają zostać wypłacone do końca tego roku, ale w także to, że środki udało się w ogóle "wynegocjować", czyli odblokować. Tymczasem fakty są takie, że PiS – dzięki swojej antyunijnej polityce i zepsuciu polskiego sądownictwa – przez lata miało ogromne problemy ze zdobyciem dla Polski choćby eurocenta z unijnej kasy.
Morawiecki przypisuje sobie środki z KPO. Reporter TVN wbił mu szpilę
Byłemu premierowi przypomniał o tym Michał Tracz, korespondent TVN w Brukseli. A przy okazji wbił szpilkę posłowi PiS. "Tak pan negocjował, że aż zapomniał wniosku o wypłatę złożyć" – napisał dziennikarz w komentarzu.
– Spodziewaliśmy się czegoś więcej – oznajmił były szef MON podczas piątkowej konferencji prasowej. Przekonywał, iż Donald Tusk tak naprawdę podpisuje się pod sukcesem osiągniętym przez Mateusza Morawieckiego.
– Z dużej chmury mały deszcz, gdyż te 5 mld euro już zostało przyznane w połowie tego roku. (...) Rządzący próbują w swój sukces przekształcić to, co było zupełnie oczywiste – stwierdził Błaszczak.
Ani on, ani Mateusz Morawiecki, nie zauważyli jednak, że poza uruchomieniem kilkumiliardowej zaliczki Tusk z Brukseli wraca także ze wstępnie wynegocjowanymi warunkami wypłaty reszty środków. Politycy PiS nie mówią również o powodach tak długiego wyczekiwania Polaków na pieniądze z planu popandemicznej odbudowy.
Morawiecki miał jednak inne tłumaczenie. W pewnym momencie od "polskiej racji stanu" i "nowego planu Marshalla" przeszedł do przekonywania Polaków, iż pieniądze z KPO i tak nie poprawią sytuacji Polski.
Pod koniec sierpnia 2022 tłumaczył na przykład w TVP, że KPO "to, zaokrąglając, 120-130 mld zł". – Jak podzielimy to na 6 lat, wychodzi 20 mld zł rocznie. To nie jest coś, co w zasadzie zmienia sytuację gospodarczą czy sytuację finansową Polski – oznajmił lekceważącym tonem.
Czytaj także:
Na jednej ze swoich konferencji prasowych w KPRM stwierdził z kolei: – Ani nie jest to program, który jest naszym "być albo nie być", ale też nie są to środki, na które warto machnąć ręką.
Jak Morawiecki nie złożył wniosku o wypłatę pieniędzy z KPO
Wróćmy jeszcze do wydarzeń z przełomu lata i jesieni ubiegłego roku. We wrześniu 2022 Morawiecki zapewniał, że wniosek o wypłatę unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy zostanie złożony "najpóźniej do końca października". Okazało się jednak, że ówczesny rząd nie poinformował Polaków, iż nie ustalono z Komisją Europejską sposobów weryfikacji kamieni milowych.
Tak zwane operational arrangements miały potwierdzić, że Polska wywiąże się ze zobowiązań. Zamiast tego politycy PiS utrzymywali, że do ustalenia pozostały "kwestie techniczne".
Rząd PiS złożył wniosek dopiero w sierpniu 2023 i dotyczył on pieniędzy na projekty energetyczne ze zmienionego KPO. Pod koniec listopada zatwierdziła go Komisja Europejska, ale potrzebna była jeszcze akceptacja Rady Unii Europejskiej, która umożliwiłaby otrzymanie 5,1 mld euro zaliczki. I taka decyzja zapadła w ubiegły piątek.
– Polska będzie w stanie zacząć otrzymywać pieniądze z Funduszu Odbudowy, kiedy wszystkie działania zostaną poprawnie zrealizowane – przekazali przedstawiciele KE.