Donald Tusk pokazał moment wejścia do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na nagraniu zaprezentował swoje talizmany szczęścia. Nie zabrakło rękawic piłkarskich, książki o upadku Cesarstwa Rzymskiego, a także... "oka opatrzności". Zaprezentował również, jak wygląda jego nowe miejsce pracy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Chodźmy do gabinetu, czas się rozpakować! – zaczął Tusk, idąc przez korytarz do biura z kartonem pełnym rzeczy osobistych w rękach. – Co my tu mamy? No oczywiście tych zdjęć mam trochę. To wszystkie moje największe skarby – dodał, prezentując zdjęcia rodzinne.
Następnie Tusk wyjął z pudełka szkic przedstawiający podobiznę wilka. Pokazał palcem na oprawiony rysunek i zapytał: – Dostałem to od serdecznych przyjaciół. Wilcze oczy... Podobny, co nie?
– Kamyczek. Znalazłem go w czasie wakacji. Przez ostatnie 2 lata dał mi naprawdę dużo szczęścia i nazywam ten kamyczek "oko opatrzności" – wyjaśnił i pokazał kolejny talizman: – Smok! To też znalazłem na którejś z plaż. Ręka ludzka tego nie dotknęła.
– Od kumpla z boiska dostałem. Dał mi i powiedział: Teraz będziesz bronił polskich spraw – kontynuował, prezentując rękawice piłkarskie.
Dalej premier nawiązał do jednego z filmików o trendzie dotyczącym upadku Cesarstwa Rzymskiego. Wyciągnął książkę opisującą ostatnie chwile imperium i postawił ją na jednej z szafek.
– Nie mógłbym zapomnieć! Mój Michałek, najmłodszy wnuk obiecał mi, że też mi zrobi wizytówkę na drzwi. No i mam świetną wizytówkę. Będzie zaraz naklejona – oświadczył, prezentując laurkę, którą przykleił na drzwi swojego gabinetu.
– Musimy zdążyć dzisiaj wieczorem, żeby jutro Tusk i von der Leyen mogli uzgodnić wypłatę 5 mld dla Polski – powiedział na nagraniu ambasador Serafin.
Jak pokazuje, w ręku trzyma kopertę z dokumentami, którą musi złożyć do biura. Filmik to właściwie relacja z biegu do biura, bo jak słyszymy, pracownicy mają już kończyć pracę.
Na koniec ambasador z ulgą przyznaje: "Jesteśmy uratowani" i w pośpiechu wbiega po ostatnich schodach. – Teraz wszystko w rękach Tuska i von der Leyen – ogłasza.