Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik za nadużycia w sprawie tzw. afery gruntowej zostali prawomocnie skazani na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności i pięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych. Wkrótce po ogłoszeniu wyroków marszałek Sejmu stwierdził wygaśnięcie mandatów poselskich wiceprezesa PiS i jego wiernego kompana, ale... Kamiński i Wąsik nadal pojawiają się w parlamencie. Za co Szymona Hołownię krytykuje teraz Bogdan Zdrojewski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik prawomocnie skazani. W tle tzw. afera gruntowa
Kamiński kierował wówczas Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, które rozpoczęło prowokację, mającą zakończyć się wręczeniem kontrolowanej łapówki za odrolnienie działki w Muntowie. Do jej wręczenia ostatecznie nie doszło z powodu przecieku demaskującego akcję.
Afera gruntowa na niwie politycznej zakończyła się dymisją wicepremiera Andrzeja Leppera. Ostatecznie przyczyniło się to do rozpadu koalicji PiS, Ligii Polskich Rodzin i Samoobrony.
Jeśli natomiast mowa o płaszczyźnie prawnej, to już w pierwszej instancji sąd uznał, że CBA podżegało do korupcji i nie było podstaw prawnych oraz faktycznych do wszczęcia operacji ws. odrolnienia. To Kamiński i jego współpracownicy mieli zaplanować akcję i zlecić wprowadzenie w błąd Andrzeja K.
Sąd pierwszej instancji uznał, że akcja CBA była amatorszczyzną, która naruszała konstytucję. Na tym etapie sprawę prowadził sędzia Wojciech Łączewski, który przy ogłoszeniu wyroku wymownie zauważył, że trzeba zwalczać korupcję w Polsce, ale nie naruszając prawa samemu.
Tych doczekali się dopiero teraz. Obu politykom Prawa i Sprawiedliwości zasądzono takie same kary – dwa lata pozbawienia wolności oraz zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach publicznych przez pięć lat.
Marszałek Sejmu bezsilny wobec skazanych polityków PiS? Zdrojewski krytykuje Hołownię
Posłowie PiS nic sobie z tego jednak nie robią. Kamiński i Wąsik pojawili się zarówno na sali plenarnej Sejmu (gdzie wiceprezes PiS wykonał dodatkowo obraźliwy gest), jak i na posiedzeniu komisji. W żadnym z tych przypadków nie interweniowała Straż Marszałkowska. Szymon Hołownia nie podjął też kroków uniemożliwiających powtórzenie się takich sytuacji w przyszłości.
Ten fakt krytykuje teraz Bogdan Zdrojewski z Koalicji Obywatelskiej. – Myślę, że marszałek Hołownia popełnił błąd i błąd ten jest źródłem dezinformacji – ocenił polityk w programie "Rozmowa Dnia" w Radiu Wrocław.
Wcześniej na efekty dalszej obecności Mariusz Kamińskiego i Macieja Wąsika stanowczo zareagował inny polityk KO. Roman Giertych w warszawskiej prokuraturze złożył "zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu czynu zabronionego z art. 227 k.k. w związku z art. 244 k.k.".
Jego zdaniem Kamiński i Wąsik po wygaszeniu mandatów "podawali się za funkcjonariuszy publicznych, tj. posłów i wykonali czynności związane z tą funkcją". "W tej sprawie na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika wyrok prawomocny zapadnie pewnie we wrześniu 2025. I dostaną ok. 2 lata pozbawienia wolności" – ocenił Giertych.
Tymczasem skazani politycy PiS postanowili walczyć przed sądem. Do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wpłynęły odwołania od decyzji marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatów poselskich.
Marszałek (...) nie podejmuje decyzji o wygaszeniu mandatu. To jest błędna interpretacja. On informuje o wygaszeniu mandatu. To jest jedynie informacja. Konsekwencją tej informacji powinno być niedopuszczenie ich do prac w Sejmie. Ta tolerancyjność wobec tego wydarzenia, próba czekania na to, że Sąd Najwyższy być może inaczej potraktuje to obwieszczenie, jest według mnie błędna i wprowadza nas w pułapkę.