Maciej Wąsik próbował jeszcze dzwonić, a Mariusz Kamiński był wyraźnie zdziwiony – tak według Wirtualnej Polski wyglądało zatrzymanie polityków Prawa i Sprawiedliwości przez policję. Serwis, powołując się na anonimowego funkcjonariusza, opisał kulisy interwencji służb, która odbyła się pod nieobecność Andrzeja Dudy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Próbował jeszcze gdzieś dzwonić". Tak zatrzymali Wąsika i Kamińskiego
Po kilku tygodniach politycznego chaosu Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński wreszcie zostali zatrzymani przez policję celem doprowadzenia do zakładu karnego. Byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości spędzili już pierwszą noc w areszcie.
Tuż po uroczystościach Kamiński i Wąsik wydali krótkie oświadczenia na dziedzińcu, w których przekazali, że cały czas pozostają w Pałacu. Zapewnili, że nigdzie nie uciekają, po czym wrócili do środka.
– Obaj zatrzymani zostali przewiezieni na komendę na warszawskiej Pradze, skąd ok. 21:30 policja przewiozła ich oddzielnymi autami do aresztu na Grochowie – dodał. Wyjaśnijmy, że to właśnie tam próbował interweniować Jarosław Kaczyński.
Informator serwisu wyjaśnił, że celem służb było uniknięcie konfrontacji z Andrzejem Dudą. Prezydent mógłby bowiem próbować własnym ciałem zasłonić skazanych polityków.
– W ogóle nie zwlekali. Czekano na moment jak prezydenta nie będzie w Pałacu, żeby nie doszło do sytuacji, że głowa państwa nagle pojawia się podczas interwencji i próbuje ich osobiście chronić, trzymać za rękę czy zasłonić – wyjaśnił funkcjonariusz.
Wiadomo także, jak zareagowali skazani na widok policjantów. – Wąsik próbował jeszcze gdzieś dzwonić. Kamiński był zaskoczony, że policja bez problemu weszła do Pałacu – powiedział.
Swoją wersję zdarzeń na antenie TV Republika przedstawiła również Grażyna Ignaczak-Bandych. Grażyna Ignaczak-Bandych stwierdziła, że funkcjonariusze "wtargnęli" do Pałacu Prezydenckiego, a także, że "byli niegrzeczni".
– Byłam w tym czasie w Pałacu Prezydenckim. Gdy rozmawialiśmy z panami posłami w jednym z gabinetów, weszli policjanci i zatrzymali gości Prezydenta. Chcę zaznaczyć, że nikt nie okazał żadnego dokumentu. Policjanci powiedzieli, że po prostu mają prawo – powiedziała.
– Policjanci byli niegrzeczni, nie chcieli ze mną rozmawiać. Nie chcieli przedstawić dokumentu upoważniającego ich do działania – zarzuciła.