Nie jest tajemnicą, że niemieckim mundurowym bardzo dużo pracy przysparzają przybysze ze Wschodu. Jednak pewien 34-latek policjantom z Nadrenii Północnej-Westfalii z pewnością zapadnie w pamięci na dłużej. Musieli oni zatrzymać młodego Polaka... trzy razy jednego dnia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Seria tych kuriozalnych sytuacji miała miejsce w miniony piątek w powiecie Rheinisch-Bergisch. Jak opisuje "Remscheider General-Anzeiger", zaczęło się przedpołudniem, gdy w miejscowości Burscheid-Hilgen policjanci po raz pierwszy zatrzymali 34-letniego Polaka, który wówczas siedział za kierownicą auta Opel Vivaro.
Przeprowadzona wówczas kontrola miała wykazać, że Polak prawdopodobnie jest po zażyciu substancji odurzających. Funkcjonariusze pobrali mu więc próbkę krwi do badań i nałożyli na niego zakaz prowadzenia pojazdów, ale pozwolili odpowiadać z wolnej stopy.
Nieco ponad dwie godziny później okazało się, że polski kierowca za nic ma niemieckie prawo. Wracająca już z pracy funkcjonariuszka, która uczestniczyła w pierwszym zatrzymaniu, rozpoznała go prowadzącego inne auto – tym razem marki Mercedes Sprinter. Szybko doprowadzono do kolejnej kontroli, pobrano od niego nową próbkę krwi i "kategorycznie" nakazano powstrzymanie się od prowadzenia pojazdów.
Jednak Polak znów wskoczył za kółko. Kilka godzin po drugim zatrzymaniu policja otrzymała zgłoszenie o podejrzanie zachowującym się kierowcy Mercedesa Sprintera jadącym przez Odenthal w kierunku Kürten.
Trzeci raz niemieccy policjanci nie popełnili wcześniejszego błędu. Ponownie pobrali kierowcy próbkę krwi, ale tym razem zarekwirowali pojazd, aby uniemożliwić Polakowi dalszą podróż.
Także z tej sytuacji 34-latek wyszedł na razie wolny, ale jego status może zmienić się w niedalekiej przyszłości. Niemieccy policjanci poinformowali, że w związku z wszystkimi opisanymi wybrykami wszczęto kilka postępowań karnych i administracyjnych.
Jak powrót do lat 90-tych. Niemcy znów mają wielki problem z przestępcami ze Wschodu
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, niemiecka policja w ostatnich latach z przybyszami ze Wschodu ma równie dużo pracy, co w latach 90-tych. Do stałego problemu z piratami drogowymi i miłośnikami jazdy "na podwójnym gazie" ponownie dochodzą kradzieże aut, w które angażują się Polacy, Ukraińcy, czy Gruzini.
– Każdy, kto rano wychodzi z domu i stwierdza, że jego pojazd zniknął, musi niestety spodziewać się, że od kilku godzin znajduje się on w Europie Wschodniej – stwierdził niedawno Thomas Susebach, który kieruje wydziałem ds. międzynarodowej kradzieży aut w berlińskiej policji.
Część przestępców dobrze posługujących się językiem niemieckim na Zachód eksportuje natomiast sprawdzone w Polsce sposoby na oszustwa. Mowa tu na przykład o tzw. metodzie na wnuczka. Jakiś czas temu bawarscy stróże prawa zatrzymali grupę Polaków wyspecjalizowanych właśnie w takim rodzaju przestępczości.