Porażka z Ukrainą (1:3) niezwykle skomplikowała sytuację reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata w Brazylii. Dziś nie tylko musimy patrzeć na siebie, ale także na rywali. W kuluarach mówi się już o zwolnieniu trenera Waldemara Fornalika. Wtorkowy mecz z San Marino, nawet jeżeli wygrany, nikomu nie poprawi humoru.
– Jesteśmy zawiedzeni, możemy tylko przeprosić kibiców za tą porażkę – powiedział po przegranym meczu z Ukrainą selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik.
To, co wydarzyło się w piątek w Warszawie wstrząsnęło wszystkimi – także nim. Na pomeczowej konferencji prasowej siedział przygaszony, widać było, że najchętniej uciekłby jak najdalej od Stadionu Narodowego. Po drugim golu dla Ukrainy kibice i dziennikarze wpadli w dezorientację – przecież miały być trzy punkty, ładna i skuteczna gra, może bramka Roberta Lewandowskiego, a jeszcze przed upływem 10. minut szanse na wygraną spadły niemal do zera. Fornalik próbował zachować zimną krew, nadzieje odżyły po bramce Łukasza Piszczka, ale trzecie trafienie dla Ukraińców praktycznie przesądziło sprawę.
– Długo jestem trenerem, ale nie pamiętam, by mój zespół znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji. Trudno powiedzieć coś sensownego po tak dziwnym meczu. Oddaliśmy tyle samo strzałów co Ukraińcy, dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, ale to oni wygrali. Najważniejszy był początek. Wiadomo, jak trudno się gra, gdy po siedmiu minutach przegrywa się 0:2 – mówił Fornalik.
Ciężko powiedzieć, że porażka z Ukrainą podcięła Polakom skrzydła w eliminacjach do mistrzostw świata. Sprawiła raczej, że oczekiwania stały się płonnymi nadziejami, które mogą spełnić się tylko przy dużej dozie szczęścia. Trzy bramki stracone na Stadionie Narodowym sprawiły, że dopiero teraz realnie możemy dostrzec jak punkty niezdobyte w meczach z Czarnogórą i Anglią (remisy 2:2 i 1:1) oddalają nas od awansu na Mundial w 2014 roku. Dziś na koncie mamy tylko 5. oczek, podobnie jak Ukraina. Razem z naszym ostatnim rywalem rozegraliśmy cztery spotkania – o jedno mniej niż Anglia i Czarnogóra.
Dla naszej sytuacji w tabeli tak naprawdę kluczowy będzie wtorek. Już wtedy możemy praktycznie (nie teoretycznie) stracić szanse na awans. Zakładając, że my pokonamy San Marino, a Ukraińcy Mołdawię (obie drużyny będą miały po osiem punktów), wszystkie oczy kibiców będą zwrócone na Podgoricę, gdzie Czarnogóra zagra z Anglią. Dziś to właśnie piłkarze z liczącego zaledwie 600 tys. ludzi państewka są liderami grupy H z 13. punktami na koncie. Jeżeli piłkarze Branko Brnovicia wygrają z Anglią, będą mieli aż 16. pkt! Co prawda w perspektywie czekają ich mecze z Polską, Ukrainą i kolejne starcie z Anglią, ale ciężko wyobrazić sobie, żeby biało-czerwoni, mając równie trudny terminarz (wyjazdowe mecze z Ukrainą i Anglią), wyprzedzili „Sokoły”.
Szanse jednak są. Pobawmy się przez chwilę w futbol fiction: remis Czarnogórców z Anglikami sprawiłby, że sytuacja w grupie wyglądałaby następująco: Polska i Ukraina po 8. punktów, Anglia 12., Czarnogóra 14. Gdyby w następnej kolejce (7 czerwiec 2013 r.) piłkarze Waldemara Fornalika pokonali Mołdawię, a Ukraina wygrałaby na wyjeździe z Czarnogórą grupa mogłaby wyglądać tak: Polska i Ukraina: 11., Anglia 12., Czarnogóra 14. A w 9. kolejce (6 września 2013 r.) do rozegrania byłyby spotkania: Anglia – Mołdawia, Ukraina – San Marino i kluczowy dla nas Polska – Czarnogóra.
Marcin Wasilewski, jeden z liderów kadry, zdaje sobie sprawę, że mimo teoretycznych szans, dziś pozycja Polaków jest bardzo niekorzystna. – Nasza sytuacja mocno się pogmatwała. Wiadomo, że teraz musimy patrzeć nie tylko na siebie, ale także na wyniki innych zespołów – mówił po sobotnim treningu Wasyl. Co ciekawe na Stadion Narodowy oglądać zawodników Waldemara Fornalika przyszło kilkuset kibiców. – Jestem zaskoczony, że jednak sporo ludzi przyszło na nasz sobotni trening i powitano nas brawami – mówił Grzegorz Krychowiak. – W meczu z Ukrainą zabrakło tak wielu elementów, że nie mogliśmy tego spotkania wygrać. Oczywiście, że chcieliśmy po przerwie zagrać lepiej, ale nie byliśmy w stanie. W szatni padły mocne słowa, ale nic one nie dały. Miejmy nadzieję, że jeszcze te eliminacje nie są przegrane – powiedział pomocnik francuskiego Stade Reims.
Mecz z Ukrainą na pewno rozbił szatnię i nie zmieni tego nawet okazała wygrana z San Marino (tak zakładamy). Mimo iż piłkarze przez cały czas robią dobrą minę do złej gry, to poza światłami kamer w reprezentacji wcale nie jest kolorowo. Tajemnicą nie jest konflikt kilku zawodników z nieakceptowanym Ludovikiem Obraniakiem, wciąż nie mają się ku sobie Piszczek i Błaszczykowski z Lewandowskim, który meczem z Ukrainą przedłużył serię meczów bez bramki w reprezentacji do… 9!
Tuż po meczu w kuluarach coraz częściej pojawiało się hasło, że dobiega końca czas Waldemara Fornalika. Co prawda żaden z dziennikarzy nie zdecydował się zapytać selekcjonera o dymisję, ale jak twierdzą niektórzy „Zbigniew Boniek już zaciera ręce”. Ewentualna zamiana trenera reprezentacji narodowej na pewno nie nastąpi przed wrześniowym meczem z Czarnogórą. Fornalik ma więc zapewnione kolejne pół roku pracy. Chyba, że Boniek postanowi zaskoczyć…
Były trener Ruchu Chorzów musi jednak zdecydować się w którą stronę chce dalej iść. Decyzja o wystawieniu w pierwszym składzie Daniela Łukasika i Radka Majewskiego, który tak jak zapowiadaliśmy już dwa tygodnie przed meczem z Ukrainą, zastąpił Ludovica Obraniak , a także kilka powołań selekcjonera (m.in. Bartosz Salamon, Arkadiusz Milik) mogą sugerować, że Fornalik chciałby odmłodzić swoją drużynę. Alternatyw na pewno musi szukać w obronie. Na lewej stronie tragicznie zagrał Sebastian Boenisch, nie lepiej prezentował się dziurawy środek obrony w składzie Glik – Wasilewski. Jeżeli obrona w meczu z Czarnogórą jeszcze raz zagra tak, jak w piątek, to Fornalik będzie musiał szukać sobie nowej pracy.
– Wiemy, gdzie mamy luki i ciągle szukamy różnych rozwiązań, czasem dzieje się to kosztem wyniku. Myślimy o przyszłości. Przed nami spotkanie z San Marino. Będą zmiany w składzie, dostaną szansę zawodnicy, którzy dziś nie grali – powiedział selekcjoner Waldemar Fornalik.