Internet obiegły w ostatnich dniach pierwsze zdjęcia z drugiej części kultowego "Gladiatora", który miał swoją premierę 24 lata temu. Widzowie zachwycają się Pedrem Pascalem i Paulem Mescalem w zbrojach, aczkolwiek w przypadku Ridleya Scotta gwiazdorska obsada nie jest gwarantem sukcesu, co potwierdzają jego najnowsze filmy - "Ostatni pojedynek" i "Napoleon". Myślę, że brytyjski reżyser nie może pozwolić sobie na kolejną porażkę, a nawet mieszane recenzje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Gladiator", który trafił na duży ekran w 2000 roku, doczekał się miana kinowego klasyka i zarobił na siebie prawie 500 mln dolarów. Produkcja z Russellem Crowem ("Egzorcysta papieża") jako Maximusem, generałem wojsk Marka Aureliusza, który zostaje zniewolony i musi brać udział w walkach gladiatorów, zgarnęła łącznie pięć Oscarów (za najlepszy film, aktora pierwszoplanowego, efekty specjalne, kostiumy oraz dźwięk).
Historia zemsty Maximusa kupiła widownię, ale miała problem ze zrobieniem wrażenia na niektórych krytykach. Legendarny Roger Ebert nazwał dzieło Ridleya Scotta "Rockym na środkach usypiających" i nie zgodził się z opinią części widzów, że "Gladiator" jest tak samo wybitny jak "Spartakus" Stanleya Kubricka z 1960 roku czy "Ben-Hur" Williama Wylera z 1959 roku.
Pierwsze zdjęcia z "Gladiatora 2". Gwiazdorska obsada nie uratowała poprzednich filmów Ridleya Scotta
W "Gladiatorze 2" w głównej roli zobaczymy znanego z miniserialu "Normalni ludzie" i nominowanego do Oscara za rolę w "Aftersun"Paula Mescala. W obsadzie znaleźli się też m.in. Pedro Pascal ("The Last of Us"), Joseph Quinn ("Stranger Things"), Connie Nielsen ("Adwokat diabła"), Fred Hechinger ("Biały Lotos"), Matt Lucas ("Mała Brytania"), Djimon Hounsou ("Strażnicy Galaktyki") i Denzel Washington ("Bez litości").
Mescalowi przypadła rola Lucjusza, syna Lucilli i siostrzeńca byłego cesarza Kommodusa, którego w produkcji sprzed dwóch dekad zagrał Spencer Treat Clark ("Weird: The Al Yankovic Story"). Pascala obsadzono zaś jako Marcusa Acaciusa, rzymskiego generała, który szkolił się pod dowództwem Maximusa Decimusa Meridiusa. Washingtona zobaczymy za to w roku wpływowego polityka i właściciela niewolników Makrynusa.
Zgodnie z niedawnymi doniesieniami producentów "Gladiator 2" ma mieć sceny akcji, których jeszcze w kinie nie było. Podobne komentarze słyszeliśmy w odniesieniu do scen batalistycznych w "Napoleonie" zJoaquinem Phoeniksem ("Joker"), którego Ridley Scott wypuścił w ubiegłym roku. I jak wyszło?
"Napoleon" nie przebił oczekiwań widzów i zraził do siebie możliwie jak najwięcej historyków. Scott stwierdził w jednym z wywiadów, że eksperci od Bonapartego powinni "się k*rwa zamknąć", ponieważ nie byli obecni podczas bitwy pod Waterloo. "Im dalej w las, tym na myśl przychodzi mi tylko jedno słowo: 'parodia'" – komentował na portalu X (dawnym Twitterze) amerykański historyk David Bell, który wskazał, że fabuła filmu jest bliższa fikcji niż prawdzie.
Ostatecznie "Napoleon" doczekał się tylko 58 proc. pozytywnych recenzji wśród krytyków filmowych (z 336 artykułów) i 59 proc. dobrych ocen wśród widzów. Co prawda karykaturalna gra aktorska Phoeniksa w połączeniu z nierówną narracją pozwoliła Scottowi i wytwórni Apple Studios osiągnąć wynik w Box Office'ie wykraczający nieco ponad budżet filmu. Ostatecznie "Napoleon" zainkasował 221,3 mln dolarów na całym świecie przy budżecie około 200 mln dolarów.
Nadzieje na to, że "Gladiator 2" dorówna pierwszej części, staną się jeszcze mniejsze, jeśli na dokładkę spojrzymy na odbiór przedostatniego filmu Scotta, czyli dramatu historycznego "Ostatni pojedynek" zAdamem Driverem ("Dom Gucci"), Jodie Comer ("Obsesja Eve"), Mattem Damonem ("Buntownik z wyboru") i Benem Affleckiem("Zaginiona dziewczyna").
Film z 2021 roku, który stanowi epopeję o pojedynku dwóch przyjaciół - Jeana de Carrougesa i Jacquesa Le Gris, zdobył mnóstwo pozytywnych recenzji, lecz przeszedł bez większego echa. Produkcja kosztowała wytwórnię 20th Century Studios prawie 100 mln dolarów, a zarobiła w globalnym Box Office'ie jedynie... 30,6 mln dolarów.
W wywiadzie z amerykańskim czasopismem "The Hollywood Reporter" Scott obwinił za zły wynik "Ostatniego pojedynku" pokolenie milenialsów, które "spędza kupę czasu na telefonach". Nadmieńmy jednak, że kampania marketingowa dzieła z Driverem i Comer była nieduża.