Podróże od kilku lat są częścią mojej codzienności. Wyjeżdżam nawet kilkanaście razy w roku. Uwielbiam doświadczać, poznawać, odkrywać. Ale kiedy przychodzą wakacje (lipiec i sierpień) żadnym sposobem nie wyciągnięcie mnie z domu. Naprawdę współczuję tym, którzy mogą podróżować tylko wtedy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wakacje to szczyt sezonu turystycznego. W szwach pękają lotniska, biura podróży każdego dnia wysyłają na urlop setki tysięcy podróżnych, a i na własną rękę wyjeżdżamy coraz chętniej. I szczerze, czasami nie rozumiem tych decyzji. O ile rodzice z dziećmi i nauczyciele nie mają innego wyjścia, o tyle cała reszta mogłaby wyjechać w znacznie lepszym terminie. Zresztą, jaki jest sens wyjeżdżania z... gorącego w gorące?
Dziki tłum, kolejki i brak chwili spokoju. Nie chcę więcej takich wakacji
Właśnie ten wszechobecny tłok jest jednym z głównych powodów, dla których od dwóch lat unikam wyjazdów w wakacje. Szczytem było czekanie ok. trzech godzin w pełnym słońcu na wejście do Luwru. Bo przecież będąc w Paryżu, nie można nie wejść do najsłynniejszego muzeum świata. Ominęliśmy katakumby, bo nie było już wolnych miejsc.
I oczywiście, są sposoby, żeby uporać się z tym problemem. Można spróbować kupić bilet z wyprzedzeniem online, a atrakcje odwiedzać wcześnie rano, jednak czy naprawdę o to chodzi podczas urlopu? Dla porównania w marcu na maltańskiej wyspie Gozo miałam 25 st. C, a udając się na trekking lub wycieczkę kajakową byłam... sama. Natomiast wiosną w Marrakeszu mogłam zrobić zdjęcia całkowicie pustych ulic, co było niesamowite, bo normalnie miasto to jest pełne turystów.
Zaletą wyjazdu przed sezonem lub po jego zakończeniu jest także to, że nie doświadczyłam wojen leżakowych. W tym roku w czerwcu odwiedziłam Albanię, gdzie fakt, niektórzy rezerwowali sobie przed 7 rano miejsca przy basenie, ale kiedy zachodziłam tam po śniadaniu, również byłam w stanie znaleźć miejsce nie dla jednej, a dla trzech osób. Tak samo wyglądała plaża. Zawsze gdzieś był wolny leżak.
Wyjazd w marcu na Sycylię do przepięknej Taorminy to jeden z niewielu momentów, gdy to wyjątkowe miasto można przejść przyjemnym spacerem. Już wtedy w weekend dało się odczuć większe natężenie turystów, które odbierało komfort zwiedzania, więc "strach się bać", co dzieje się tam w głównym sezonie.
Wakacje z dziećmi. Drodzy rodzice, jak ja was podziwiam
Jeśli jestem już przy Albanii, to wyjazd ten bardzo dobrze przypomniał mi o tym, dlaczego nie znoszę wyjeżdżać w okresie wakacji szkolnych. Kilka ostatnich dni mojego all inclusive pokryło się właśnie z zakończeniem roku szkolnego. Różnica była widoczna natychmiast.
Wcześniej w naszym hotelu znajdowali się nieliczni rodzice z małymi dziećmi. Te czasem pokwiliły na stołówce, ale generalnie nie były uciążliwe. Takie rodziny wybierały basen, ja cieszyłam się ciszą i spokojem na plaży. Wszystko zmieniło się po 21 czerwca. Właśnie wtedy na wakacje przyjechali pierwsi rodzice z dziećmi w wieku szkolnym.
Miejsce ciszy i spokoju, zajęły dziecięce krzyki, piski i wieczne bieganie obok leżaka. Dzieci, zgodnie ze swoją naturą, nie mogły usiedzieć w jednym miejscu również na stołówce, i musiałam uważać, żeby któreś nie wpadło we mnie, kiedy niosłam talerz z jedzeniem. Niestety nie mam zwyczaju patrzeć pod nogi. Drodzy rodzice, jestem dla was pełna podziwu, że dajecie sobie z tym radę na co dzień. I tak, pewnie brzmię teraz jak "dziaders", ale nie bez powodu hotele 16+ zyskują coraz większą popularność.
Czytaj także:
Żar leje się z nieba, a my zwiedzamy, bo przecież szkoda stracić okazję
Ciekawe było również stanie w siedmiomilowych kolejkach do największych atrakcji w Wenecji w lipcu. Albo slalom między ludźmi na Moście Rialto. Oczywiście, mogłam od tego uciec. Wystarczyło, że dotarłam do dzielnicy żydowskiej, która nawet latem świeciła pustkami. I byłoby to cudowne doświadczenie, gdyby nie piekielny upał, który lał się wtedy z nieba.
Generalnie Wenecja latem w środku sezonu może być dość traumatycznym doświadczeniem. Upał sięgający 35-40 stopni Celsjusza, plac Świętego Marka nabity ludźmi po sam korek, dostanie się o jakiejś atrakcji granicy z niemożliwością. Ratunkiem jest szybka ucieczka w boczne uliczki.
Temperatura na poziomie 30-35 st. C nie sprzyja zwiedzaniu, które uwielbiam. Kiedy jadę do Paryża, Wenecji, Werony, Marrakeszu, czy dowolnego innego miasta, to najlepszą rozrywką jest dla mnie spacerowanie uliczkami. Tylko w ten sposób, pokonując każdego dnia 20-25 km pieszo mogę powiedzieć, że choć częściowo poznałam dane miejsce, a nie tylko jego największe atrakcje. Niestety przy wysokiej temperaturze każdy szybko opada z sił, a pot płynie po miejscach, które nawet nie wiedzieliście, że mogą się pocić.
Znajomy wspomina wenecki transport wodną taksówką (w rzeczywistości to raczej wodny autobus, bo tyle ludzi tam wchodzi) w ubiegłe wakacje, jako jedno z najbardziej traumatycznych podróżniczych doświadczeń w swoim życiu. – Solidne 35 stopni, żadnej chmury, upał, a my zamknięci z dzieckiem w tej małej, ciasnej puszcze. Zanim ruszyliśmy, byliśmy nagrzani jak czajniki. Pot leje się wszędzie. Ciasno, duszno, gorąco, a gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, ze względu na upał i nienormalny tłum było tylko gorzej. To była katastrofa. Zrobiliśmy szybki spacer, głównie bocznymi uliczkami, które były akceptowalne i zacienione, i uciekliśmy – opowiadał.
W tym roku do Ochrydy w Macedonii Północnej pojechałam w połowie czerwca. Już wtedy słupki rtęci zdrowo przekroczyły 30 kresek. A przecież prawdziwe tłumy przyjeżdżają tam w lipcu i sierpniu, kiedy temperatura przekracza 40 st. C. Spacer kamiennymi uliczkami, a przede wszystkim wspinaczka na wzniesienia, na których znajdują się kolejne świątynie lub ruiny zamku, są wtedy prawdziwym wyzwaniem. W czerwcu było chłodniej, a we wrześniu, lub lepiej październiku i listopadzie będzie tam o wiele przyjemniej.
Jeśli Waszym celem jest nie tylko spacerowanie, ale faktyczne zwiedzanie muzeów, zabytków i podziwianie architektury, najlepszym pomysłem na bezkolejkowe odwiedziny wydaje się zagryzienie zębów i wyjazd... zimą. W Hiszpanii i Włoszech i tak będzie cieplej niż w Polsce, a ludzi zdecydowanie mniej.
Po co przepłacać za all inclusive i wyjazdy w wakacje? Po sezonie jest taniej
Ostatni argument przemówi zwłaszcza do tych, którzy chcą podróżować częściej. Ponieważ mój budżet nie jest z gumy, szukam możliwości oszczędzenia na biletach lotniczych czy noclegu. Te zawsze są tańsze po wakacjach, a także przed nimi. Rzadko podróżuję podczas długich weekendów, bo wtedy również ceny są mocno zawyżane.
Ta sama zasada dotyczy także wyjazdów na all inclusive. Te od kilku lat rezerwuję na czerwiec lub wrzesień. Różnica to przynajmniej kilkaset złotych od osoby na tygodniowym wyjeździe. A w maju lub październiku bywa jeszcze taniej.
Jeżeli obawiacie się, że po wakacjach pogoda nie będzie sprzyjała urlopom i np. plażowaniu, to mogę was uspokoić. Przed rokiem jeszcze pod koniec października na Cyprze było ponad 30 st. C. Kąpiel w morzu była wówczas bardzo przyjemna. W pozostałych regionach Morza Śródziemnego bywa podobnie. Więc sprawdzajcie prognozy pogody i nie pchajcie się na urlop w lipcu lub sierpniu, jeżeli nie musicie.