Pamiątki z wakacji są ważnym elementem każdego wyjazdu. Jedni przywożą ze sobą magnesy, inni kartki pocztowe, a jeszcze inni… muszle chronionego gatunku, albo fragmenty rafy koralowej. Wszystkich deklasuje jednak głowa krokodyla.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prawie 400 nielegalnych wakacyjnych pamiątek z wakacji i przesyłek zatrzymała w tym roku mazowiecka KAS. Lista pełna jest obiektów CITES, czyli okazów chronionych zwierząt i roślin. Mogą one wyginąć, a my po prostu pakujemy je do walizki, plecaka lub paczki.
Muszle, rośliny i pióra pamiątką z egzotycznych wakacji
Izba Administracji Krajowej w Warszawie postanowiła pokazać, jak bardzo "kreatywni" w kontekście wakacyjnych pamiątek są Polacy. Istny rekord ustanowiła Polka, która z wczasów w Mauritiusie przywiozła 1,55 kilograma koralowców rafotwórczych.
Niestety jest to dopiero początek listy. Znalazły się na niej również muszle ślimaka skrzydelnika olbrzymiego, które pewnie miały zalegnąć na półce w czyimś mieszkaniu. Z Indonezji do Polski w plecaku przyleciała muszla łodzika pięknego. "Turystka tłumaczyła się, że muszlę kupiła w sklepie z pamiątkami na plaży nad Oceanem Indyjskim" – podaje KAS.
Jeszcze ciekawiej tłumaczył się Polak, który z Meksyku przywiózł kilkadziesiąt piór i fragmentów skór różnych gatunków. "Podróżny tłumaczył, że przywiezione przedmioty posłużą do ozdobienia stroju na występy, które mają przybliżyć Polakom kulturę meksykańską i aztecką. Nie wiedział, że przewóz takich przedmiotów bez odpowiednich zezwoleń jest zabroniony" – podano w komunikacie.
W bagażu jednej z podróżnych znalazła się nawet sproszkowana żółć niedźwiedzia. Kobieta kupiła ją w chińskiej aptece i chciała wręczyć bliskiej osobie, która zmaga się z problemami żołądkowymi. Szkoda tylko, że nie pomyślała, ile musiał wycierpieć niedźwiedź, którego unieruchomiono, żeby wbić mu rurkę i cewnikiem pobrać żółć prosto z wątroby.
Inni wiedzą, że popełniają przestępstwo. Mimo tego ściągają creepy misie i głowę krokodyla
Jeszcze "ciekawiej" potrafi być w przesyłkach, które docierają zza granicy m.in. na Lotnisko Chopina. "Nadawcy przesyłek z chronionymi gatunkami zwierząt i roślin, często deklarują inny towar, co oznacza, że znają przepisy i wiedzą, że przemyt chronionych gatunków jest zabroniony" – informuje izba skarbowa.
Właśnie w taki sposób do Polski przywieziono m.in. pluszowe misie, w których ukryto chronione kaktusy. W sumie aż 57 sadzonek. W paczce z koszulkami z Azji znaleziono 17 sadzonek dzbaneczników, wyjątkowych roślin mięsożernych. Jak widać, nasze zamiłowanie do posiadania domowej dżungli wymknęło się spod kontroli. Na szczęście niektóre z tych sadzonek udało się uratować i można je oglądać w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Uratować na pewno nie uda się krokodyla missisipijskiego, którego spreparowana głowa przyleciała w paczce USA. Z życiem pożegnać musiał się także krokodyl różańcowy. Z jego skóry zrobiono kapelusz, który do Polski przysłano z Australii. Ktoś ewidentnie chciał się pobawić w Krokodyla Dundee, ponieważ nakrycie głowy ozdobiono 15 krokodylimi zębami.
Zanim kolejny raz sięgniecie po skórzaną pamiątkę, muszlę albo buty z węża, pamiętajcie, że przewóz chronionych gatunków jest surowo karany. Grozi za to od 3 miesięcy do nawet 5 lat pozbawienia wolności. Oczywiście tylko, jeżeli nie macie odpowiednich zezwoleń, o które nie jest łatwo. I nikogo nie będzie interesowało tłumaczenie, że ktoś nie wiedział, że popełnia przestępstwo. Ignorantia iuris nocet – nieznajomość prawa szkodzi.