"Musi być młody, wysoki, okazały, przystojny. Musi mieć rodzinę. Musi znać bardzo dobrze język angielski. Najlepiej jakby znał dwa języki" – jak ujawnił niedawno sam Jarosław Kaczyński, właśnie takiego kandydata na prezydenta szukają w Prawie i Sprawiedliwości. Teraz jeden z polityków tej formacji zdradził, że jest w gronie mężczyzn spełniających prezesowskie wymagania.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tymczasem daleko od choćby zawężenia giełdy nazwisk zdają się być wciąż na Nowogrodzkiej. W sprawie wyborów prezydenckich w Prawie i Sprawiedliwości wiadomo na razie tyle, że partia ta na pewno nie wystawi kobiety. Jarosław Kaczyński stwierdził, iż trudno mu wyobrazić sobie "model pani, która byłaby kandydatką".
A przy okazji tego publicznego wyznania prezes oznajmił, jakie wymagania stawia przed kandydatami na kandydata. Oczywiście media szybko zaczęły spekulować, kto pasuje do ideału "młodego i okazałego ze znajomością języków", ale sami politycy PiS ze swoim CV i zdjęciem się nie wychylali.
Kto kandydatem PiS w wyborach prezydenckich 2025? Bocheński: Jestem jedną z osób, która jest rozważana
Zmieniło się to dziś, gdy w audycji "Sygnały Dnia" na antenie PR1 o spełnianiu kryteriów poinformował europoseł Tobiasz Bocheński. – Jestem jedną z osób, która jest cały czas, mimo upływu miesięcy, rozważana jako kandydat PiS – stwierdził łodzianin, który wiosną bez powodzenia rywalizował o fotel prezydenta Warszawy.
Bocheński zastrzegł, że "decyzji jeszcze nie ma i musimy na nią jeszcze poczekać". 36-latek potwierdził też doniesienia o tym, iż za dość "okazałego" uważany jest w PiS między innymi były wicepremier i były szef MON Mariusz Błaszczak.
Jak wspominaliśmy wcześniej w naTemat.pl, pojawiają się pogłoski, według których prezes Kaczyński miał już porzucić plan zakładający, że kandydat PiS na prezydenta zostanie zaprezentowany podczas wielkiego marszu 11 listopada.
Z tego pomysłu ekipa z Nowogrodzkiej miała zrezygnować nie tylko ze względu na problemy z wyłonieniem odpowiedniej osoby, ale i... kłopoty finansowe wynikające z utraty części finansowania z budżetu państwa po tym, gdy PKW ukarała PiS za złamanie Kodeksu wyborczego. Partii podobno nie stać teraz na długą i kosztowną tzw. prekampanię.