Żenada i wstyd, a na pewno ogromny niesmak. Jeszcze zanim doszło do wizyty prezydenta RP w USA, już pojawił się taki odbiór. – To były dwa strzały w obydwa kolana w wykonaniu prezydenta Dudy – komentuje w rozmowie z naTemat były dyplomata Jan Wojciech Piekarski. Pod adresem Andrzeja Dudy polało się morze krytyki. Ale też historia jego relacji z Donaldem Trumpem znalazła się w centrum politycznych analiz. – Duda postanowił zawrzeć trochę taki pakt z diabłem – ocenia Jacek Kucharczyk, szef ISP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak przekazał Reuters, na kilka dni przed wizytą zaproszenie miało zostać odwołane.
– To były dwa strzały w obydwa kolana w wykonaniu prezydenta Dudy – tak krótko podsumowuje tę wizytę Jan Wojciech Piekarski, były ambasador, b. szef Protokołu Dyplomatycznego MSZ, wykładowca i autor podręczników z zakresu protokołu dyplomatycznego – odznaczony medalem Departamentu Stanu za reprezentowanie interesów USA w Iraku.
– Pierwszy strzał, że w ogóle rozpatrywano możliwość spotkania z Trumpem w okresie bardzo zaawansowanej kampanii prezydenckiej. To byłoby spotkanie z jednym z kandydatów do tego urzędu i nie powinno do tego dochodzić. Żaden szanujący się polityk nie włącza się w kampanię wyborczą innego kraju – mówi w rozmowie z naTemat.
– Do drugiego strzału w kolano doszło w momencie, gdy kancelaria już zaangażowała się w organizację tego spotkania, a sztab Trumpa powiedział: "Sorry, ale nie przewidujemy spotkania na terenie amerykańskiej Częstochowy". Z tego punktu widzenia to totalna porażka – podkreśla.
"Podlizywanie się. To chyba najlepsze słowo"
Informacja o spotkaniu i jego odwołaniu to wszystko nieoficjalnie ustalenia mediów amerykańskich sprzed kilku dni. "The Wall Street Journal" pisał: "Decyzja Dudy o dołączeniu do Trumpa na kampanijnym szlaku jest sprzeczna z konwencjonalną praktyką zagranicznych przywódców".
W kraju wybuchła burza. W sieci zawrzało. "Ludzie, wy go nigdzie nie puszczajcie. Niech nigdzie nie jeździ, z nikim się nie spotyka, bo tylko kłopotów nam narobi. To tak, jakby zaangażował się w kampanię wyborczą Trumpa. On niczego nie rozumie", "Ten człowiek działa na szkodę Polski"... – przewijało się w komentarzach.
– Naprawdę trudno skomentować to w pozytywny sposób. Prezydent powinien myśleć nie o swoich interesach, a o interesie kraju, który reprezentuje. To, że naraża na śmieszność siebie, jako Andrzeja Dudę, trudno. Ale on naraża na śmieszność urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. I z tego punktu widzenia jest to bardzo godne krytyki – mówił nam przed weekendem dyplomata.
"Słyszałem, że organizatorzy uroczystości w Doylestown zamierzali zaprosić Donalda Trumpa, ale nie mieliśmy jako Kancelaria Prezydenta żadnego oficjalnego potwierdzenia, żeby Prezydent miał wziąć udział. O żadnej innej sposobności, żeby nasze drogi miały się w czasie tej wizyty spotkać, nie wiem" – brzmi wpis na profilu Kancelarii Prezydenta na X.
Jeśli doszłoby do takiego spotkania, jak nazwać taką politykę prezydenta?
– Podlizywanie się. To chyba najlepsze słowo. Chodzi o zabieganie o szczególne względy prezydenta Trumpa, który ma realne szanse, żeby zostać prezydentem. Być może prezydent Duda liczy na jakieś wsparcie lub propozycje ze strony prezydenta Trumpa co do swojej roli na arenie międzynarodowej – wskazuje Jan Wojciech Piekarski.
Ale zaraz zaznacza, że do odgrywania ważnej roli w organizacjach międzynarodowych, nie wystarcza wola prezydenta USA. I np. w strukturach ONZ wszelkiego rodzaju uzgodnienia muszą mieć zgodę większości krajów członkowskich i stałych członków Rady Bezpieczeństwa.
– Być może prezydent Duda liczy, że jak będzie przyjaźnił się z Trumpem, to może i Putin zmieni zdanie co do jego osoby? Ale nie sądzę – dodaje.
"Przyjacielskie spotkanie, w bardzo miłej atmosferze"
Wcześniej obaj prezydenci widzieli się w kwietniu 2024 roku, podczas wizyty Dudy w Nowym Jorku. Spotkanie trwało 2,5 godziny i jak podkreślał prezydent RP, było prywatne. Dostał wtedy prywatne zaproszenie od Trumpa, razem zjedli kolację w Trump Tower.
Ale do mediów i tak się przedostało, jak to Trump się nad nim rozpływał – że Duda "wykonuje fantastyczną pracę", jest jego przyjacielem i mają za sobą cztery wspólne, wspaniałe lata.
– Przyjacielskie spotkanie, w bardzo miłej atmosferze – podsumował z kolei Duda.
Niektórzy, co widać w poniższym wpisie na X, szybko jednak ocenili, że i on, a także premier Węgier i prezydent Argentyny, wiedzą, że powrót Trumpa jest "nieuchronny i dobrze cieszyć się jego względami".
Szef ISP: Bardzo cyniczna polityka nastawiona na ewentualną korzyść wewnętrzną dla PiS
Dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że nie jest to polityka zagraniczna. Tylko, tak jak wszystko w przypadku PiS, sprowadza się do polityki wewnętrznej. I tego, co może przybliżyć partię Jarosława Kaczyńskiego do odzyskania władzy.
– To bardzo cyniczna polityka nastawiona na ewentualną korzyść wewnętrzną dla PiS. I być może na podbudowanie ego pana prezydenta Dudy – komentuje w rozmowie z naTemat.
Jego zdaniem myślenie Dudy o tym, że mógłby pomóc Trumpowi w kampanii wyborczej poprzez głosy Polonii amerykańskiej – a tak powszechnie to odebrano – zakłada taki scenariusz.
Załóżmy, że Trump zostaje prezydentem. W Polsce zaraz odbywają się wybory prezydenckie, a w 2027 roku parlamentarne. – I PiS liczy na to, że gdy Trump wróci do Białego Domu, będzie mógł powiedzieć polskiej opinii publicznej, że będzie budował lepsze relacje z USA niż obecna koalicja rządowa czy jej kandydat na prezydenta – mówi dr Kucharczyk.
Już coś takiego się zaczęło. Przy okazji obecnejwizyty Dudy w USA, w PiS już grają i przyjaźnią z Trumpem i umacnianiem relacji. "Duda leci na spotkanie z Trumpem umacniać polsko-amerykańskie relacje. W KO zawrzało!" – grzmiał prawicowy portal.
– Nie jest żadną tajemnicą, że łączy ich bardzo przyjazna relacja. Oczywiście to Amerykanie wybiorą prezydenta, natomiast jestem przekonany, że gdyby zdecydowali się na powrót Trumpa do Białego Domu, to ta dobra relacja na pewno pozytywnie przełoży się na relacje polsko-amerykańskie – przekonywał poseł Marcin Przydacz.
"Duda postanowił zawrzeć trochę taki pakt z diabłem"
Jacek Kucharczyk analizuje: – To gra na pomoc Trumpowi po to, by później Trump pomógł PiS wrócić do władzy w Polsce. Duda postanowił zawrzeć trochę taki pakt z diabłem. Nie bacząc na to, że z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski i spójności sojuszu Północnoatlantyckiego, Trump jest najgorszym możliwym wyborem. I dla Europy, i oczywiście dla Ukrainy, będzie to bardzo zły wybór.
– To strasznie krótkowzroczna, cyniczna, egoistyczna polityka i Dudy i PiS. A przy okazji prezydent próbuje podnieść swoje ego i pokazać swoją sprawczość, jaki jest ważny – dodaje.
– Ale powinniśmy go rozliczać i oceniać według tego, co chciał zrobić. Czyli, że chciał pomóc Trumpowi. A to jest bardzo złe z punktu widzenia polskich interesów narodowych – podkreśla ekspert.
Wystarczy spojrzeć na kwestię Ukrainy. Ze strony Trumpa słychać, że dalszą pomoc wojskową dla Ukrainy uzależniłby od rozpoczęcia przez Kijów rozmów pokojowych z Rosją. Że jego plan zakłada oddanie Rosji części terytorium przez Ukrainę. Albo, że to Europa powinna płacić więcej na wsparcie Ukrainy.
Kompletnie przeczy to wizji Polski, Ukrainy i Europy.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Plany Trumpa zakończenia wojny w ciągu jednego dnia nie są do zaakceptowania nie tylko przez prezydenta Zełenskiego, ale również przez wszystkich pozostałych członków Paktu Północnoatlantyckiego – podkreśla Jan Wojciech Piekarski.
Dlatego zabieganie o względy Donalda Trumpa, może źle wpływać na obraz naszego kraju.
– Sądzę jednak, że nasi sojusznicy, z którymi mamy dobre stosunki, dobrze rozumieją sytuację i wiedzą, że nie jest to polityka Polski i polskiego rządu, tylko nieprzemyślane gesty i kroki ze strony prezydenta – dodaje dyplomata.
Dr Kucharczyk zwraca uwagę, że taką wyraźną sprzeczność widać nie pierwszy raz.
– Pamiętamy, jak PiS zapraszał proputinowskich liderów skrajnej prawicy w przeddzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Budowanie swoich wpływów na skrajnej prawicy europejskiej było ważniejsze niż utrzymanie europejskiej spójności wobec bezpośredniego zagrożenia Ukrainy, ale także dla Polski. Czyli ponownie mamy krótkowzroczne postrzeganie własnego interesu kosztem interesu Polski – uważa.
Z Trumpem też od początku kultywował relacje.
"Trump wszystkich polityków zagranicznych traktuje instrumentalnie"
– Ono było bardzo symboliczne, pokazujące jak Trump traktuje sojuszników. To nie są przyjaciele. To są petenci, których Trump ocenia według tego, co mogą mu dać. I nie ma w tym ani budowy osobistych kontaktów, ani nawet wspólnych pryncypiów, na podstawie których można by budować głębszą politykę.
Ale spotykali się. Andrzej Duda też był w Białym Domu. – Mamy ten przywilej, że gościmy prezydenta Polski i jego cudowną, wspaniałą żonę. Cudownie jest być z państwem ponownie – tak witał go Trump w 2019 roku.
Trump głośno chwalił Orbana. "Być może Dudę to zabolało"
Tu warto wspomnieć, że podobne, przyjacielskie deklaracje padały też ze strony Trumpa pod adresem Viktora Orbana. Na przykład:
– Nie ma nikogo mądrzejszego i lepszego przywódcy niż Viktor Orban. On jest fantastyczny.
O Orbanie Trump wspomniał też po nieudanych zamachu na siebie, w pierwszym przemówieniu, które wtedy wygłosił. Powiedział, że premier Węgier miał mu powiedzieć, że "cały świat żył w pokoju", bo "wszyscy bali się" Trumpa.
Jan Wojciech Piekarski zauważa, że w swoich publicznych wypowiedziach dotyczących liderów europejskich Trump jedynie pozytywnie odwoływał się do Orbana i relacji z nim.
– Nie wspomniał o prezydencie Dudzie. Być może to go zabolało. I postanowił w jakiś sposób to naprawić i zabiegać o spotkanie z kandydatem na prezydenta USA? – mówi.
"To jest karygodne z punktu widzenia polskich interesów"
– Sądzę, że sztab Donalda Trumpa kierował się tym, że nie można być pewnym co do tego, jakie będzie stanowisko amerykańskiej Polonii ws. głosowania. Bo Kamala Harris zdecydowanie powiedziała, że nie spodziewa się, aby Polonia w sposób zdecydowany poparła kandydata, który liczy się z tym, że Putin może być jutro w Kijowie, a pojutrze tam, gdzie mieszkają rodziny Polaków z Pensylwanii, czyli w Polsce – uważa dyplomata.
Dodaje, że zastrzeżenia co do miejsca spotkania mogły mieć także służby ochrony kandydata na prezydenta USA.
– Pensylwania jest bardzo ważna dla wyniku wyborów. To jeden z tych stanów, o których analitycy mówią, że rozstrzygnie wynik. Nic dziwnego, że Kamala Harris tak mocno zaakcentowała głosy polskich wyborców. Myślę, że jej słowa to był bardzo celny cios. I Duda postanowił pomóc Trumpowi zniwelować to wrażenie. To jest karygodne z punktu widzenia polskich interesów – podkreśla raz jeszcze Jacek Kucharczyk.