Wszędzie czytamy, że "Joker: Folie à Deux" z Joaquinem Phoeniksem jest finansową klapą, a czy pamiętacie jeszcze "Johna Cartera" lub "Dziwny świat"? Okazuje się, że boxoffice'owe klęski nie są wcale taką rzadkością. Oto wysokobudżetowe filmy, które w kinowych kasach zbyt wysoko nie poleciały.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
5 filmów, które okazały się finansową klapą (LISTA)
Na podstawie sprzedaży biletów w weekend otwarcia można przewidzieć, czy dany film odniesie finansowy sukces. Box Office, zwłaszcza ten skupiony na rynku krajowym, czyli amerykańskim, traktowany jest więc w Hollywood jako pewnego rodzaju świętość.
Większość wytwórni filmowych będących najsilniejszymi graczami na rynku (z pominięciem tych niezależnych) jest nastawiona przede wszystkim na zysk. Dlatego też w ostatniej dekadzie mamy tyle remake'ów, sequeli, prequeli i rebootów – pragmatyzm bierze górę, a to, co raz sprawdziło się w przeszłości, ma mniejsze szanse na niepowodzenie w przyszłości.
"Joker: Folie à Deux" nie stanowi żadnego wyjątku. Klapy finansowe w Box Office'ie mają swoją tradycję. Oto produkcje, które pomimo dość sporych oczekiwań nie przyniosły wytwórniom dużego zysku.
1. Joker: Folie à Deux
W weekend otwarcia "Joker: Folie à Deux" zainkasował w Stanach Zjednoczonych 37,8 mln dolarów, co jest znacznie mniejszym wynikiem, niż przewidywali eksperci. Pierwsza odsłona w jeden dzień (a konkretnie w piątek) zarobiła 39 mln dolarów. Wstępne szacunki dotyczące premiery "Jokera 2" zakładały zysk w wysokości 50-70 mln dolarów.
Jak podaje amerykański tygodnik "Variety", "Joker 2" zanotował znacznie większe wpływy na rynku międzynarodowym – w 76 krajach zarobił w pierwszych dobach 77 mln dolarów.
Według doniesień "The Hollywood Reporter" za "Jokera 2" reżyser Todd Phillips i Joaquin Phoenix ("Gladiator") mieli otrzymać pensję w wysokości 20 mln dolarów. Wynagrodzenie Lady Gagi ("Narodziny gwiazdy") miało zaś wynosić 12 mln dolarów. Budżet całego filmu oszacowano na 200 mln dolarów, a jego straty oblicza się na 150-200 mln.
"'Joker: Folie à deux' ma wszystko, czego potrzebuje dobry film – bogactwo niebanalnych ujęć, świetne aktorstwo, dojmującą muzykę i pomysł. Szkoda tylko, że jako całość się nie klei" – mogliśmy przeczytać w naszej recenzji drugiej części "Jokera".
Widzom, którzy widzieli już sequel, nie spodobała się zwłaszcza finałowa scena (SPOILER!), w której Arthur Fleck zostaje zadźgany na śmierć przed innego pacjenta Azylu Arkham. Morderca staje się prawdziwym Jokerem, z którym będzie walczył Batman (Bruce Wayne).
2. John Carter
"John Carter" w reżyserii Andrew Stantona ("Gdzie jest Nemo?") z 2012 roku, który powstał na kanwie "Księżniczki Marsa", pierwszego tomu serii o przygodach Johna Cartera pióra Edgara Rice'a Burroughsa, otrzymał od Walt Disney Pictures pokaźny budżet, bo aż 350 mln dolarów, z czego 263 mln poszły na część produkcyjną adaptacji.
Fabuła skupia się na weteranie wojny secesyjnej, który zostaje przeniesiony na Marsa, gdzie zostaje wplątany w konflikt gargantuicznych rozmiarów. Najpierw dostaje się do niewoli 3-metrowych barbarzyńców, a później wpada na księżniczkę Helium, która potrzebuje wybawienia.
Na ekranie mogliśmy zobaczyć m.in. Taylora Kitscha ("Lista śmierci"), Lynn Collins ("Kupiec wenecki"), Willema Dafoe ("Biedne istoty"), Dominika Westa ("The Crown"), Bryana Cranstona ("Breaking Bad"), Marka Stronga ("Kingsman: Tajne służby") i Polly Walker ("Bridgertonowie").
Przed premierą "John Carter" jawił się Disneyowi jako spełnienie marzeń, gdyż – przynajmniej na papierze – posiadał fantastyczną planetę, obce rasy i istoty, motyw księżniczki w opałach i złych czarodziejów. Choć film sam w sobie nie był najgorszy i traktował oryginalny materiał tak samo jak współczesne produkcje Fabryki Snów (o ile nie lepiej), zarobił jedynie 284,1 mln dolarów. Po wzięciu pod uwagę inflacji straty finansowe wyniosły od 149 do 265 mln dolarów.
Jak napisała w 2012 roku Nikki Finke z portalu Deadline, "John Carter" padł ofiarą "zgniłego marketingu", który mógł pochwalić się serią generycznych i wprowadzających w błąd zwiastunów. Za inny powód fiaska podaje się fakt, że sale kinowe podczas seansów filmu Stantona w przeważającej większości zapełniały osoby powyżej 25. roku życia. Tu warto nadmienić, że nowość Disneya miała przykuć uwagę zwłaszcza młodszej widowni; tej, która z chęcią wybierała się do multipleksów na "Piratów z Karaibów".
Nie zapominajmy również o recenzjach krytyków, które w sporej mierze były zniechęcające. Obecnie w serwisie Rotten Tomatoes "John Carter" cieszy się 52 proc. pozytywnych recenzji z 240 artykułów. "Bałagan" – podsumował krótko David Denby z tygodnika "The New Yorker".
3. Jeździec znikąd
"Jeździec znikąd" Gore'a Verbinskiego ("Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły") z 2013 rok mógł liczyć w swojej obsadzie na Johnny'ego Deppa ("Edward Nożycoręki") i Helenę Bonham Carter ("Harry Potter i Zakon Feniksa"), a także zdobywającego dopiero uznanie w branży Armiego Hammera ("Tamte dni, tamte noce"). Imponujące zaplecze aktorskie nie zdołało jednak przyćmić obaw, jakie zrodziły się w opinii publicznej na długo przed premierą. Westerny traktowano jak przeżytek.
Akcja rozgrywa się na Dzikim Zachodzie. Rdzenny Amerykanin Tonto znajduje w górskim kanionie sześciu martwych stróżów prawa i jednego żywego. Ranny mężczyzna opowiada swojemu wybawicielowi, że został zwabiony w zasadzkę przez gang bezwzględnego Butcha Cavendisha. Tonto ma osobiste pobudki, by zemścić się na wpływowym przestępcy.
W swoim pełnometrażowym filmie Verbinski przywrócił do życia kultową postać "Lone Rangera" z Teksasu, która została wymyślona na potrzeby słuchowiska w 1933 roku, a w latach 50. przeniesiona na ekran i odegrana przez Claytona Moore'a ("Duch Zorro"). Po ogłoszeniu produkcji u części popkulturowych krytyków zapaliła się czerwona lampka, sugerująca, że nowa ekranizacja odgrzeje zakorzenione głęboko w amerykańskim społeczeństwie stereotypy dotyczące rdzennej ludności Stanów Zjednoczonych.
Do tego w mediach kontrowersje wywołało obsadzenie Deppa w roli Tonto pomimo twierdzeń, że w żyłach gwiazdora płynie "indiańska krew".
W weekend otwarcia "Jeździec znikąd" – z budżetem w wysokości 250 mln złotych – zarobił w krajowych kasach biletowych tylko... 29 mln dolarów. W światowym Box Office'ie zainkasował ostatecznie 260,5 mln dolarów, skazując Walt Disney Pictures na straty o łącznej kwocie około 190 mln dolarów.
Jakby tego było mało, z dnia na dzień przybywało coraz więcej negatywnych recenzji (obecnie na Rotten Tomatoes ocena krytyków wynosi 31 proc.), a i w repertuarze kin rządziła silna konkurencja w postaci animacji "Minionki rozrabiają".
4. Zabójcze maszyny
Christian Rivers, który do 2018 roku zajmował się tworzeniem storyboardów filmów Petera Jacksona, stanął za kamerą "Zabójczych maszyn", adaptacji powieści Phillipa Reeve'a o tym samym tytule. Za scenariusz filmowej wersji steampunkowej książki odpowiedzialny był zarówno reżyser trylogii "Władcy Pierścieni", jak i jej scenarzystka, Philippa Boyens.
W post-apokaliptycznym świecie Reeve'a miasta nie trwają w jednym miejscu, są zaś wyposażone w koła i silniki, dzięki którym mogą poruszać się, gdzie tylko chcą, i uciekać przed większymi "drapieżnikami". "Zgodnie z filozofią darwinizmu miejskiego większe miasta polują na mniejsze osady" – czytamy w opisie produkcji.
Na pokład "Zabójczych maszyn" Rivers zaprosił m.in. Hugo Weavinga (odtwórcę roli Elronda w filmowej adaptacji prozy J.R.R. Tolkiena), Roberta Sheehana ("The Umbrella Academy"), Herę Hilmar ("Zwykły człowiek"), Stephena Langa ("Nie oddychaj") oraz Leilę George ("Królestwo zwierząt"). Wytwórnia Universal Pictures dała nowozelandzkiemu storyboardziście budżet szacowany na około 100-150 mln dolarów.
Producenci jak zwykle liczyli na stworzenie kolejnej franczyzy, która doczeka się morza fanów głodnych jeszcze większych wrażeń, niestety postawili na niewłaściwego konia. "Zabójcze maszyny" zarobiły na siebie tylko 83,7 mln dolarów. Straty wyliczono na blisko 175 mln dolarów.
"Wraz z sukcesem 'Igrzysk śmierci' Hollywood zaczęło dawać zielone światło całej masie adaptacji fantasy i science fiction dla młodzieży, mając nadzieję na znalezienie kolejnej 'wielkiej rzeczy'. Odnotowano kilka mniejszych sukcesów, ale wkrótce stało się jasne, że Harry Potter, Katniss Everdeen, a nawet Bella Swan będą trudnymi bohaterami do zastąpienia" – tak w kontekście klapy "Zabójczych maszyn" napisała Hannah Shaw-Williams z serwisu Screen Rant.
Dodajmy również, że "Zabójcze maszyny" trafiły na duży ekran w chwili, kiedy zainteresowanie dystopijnymi filmami dla młodzieży już od dłuższego czasu drastycznie spadało. Twórcom nie pomógł również marketing, który reklamował protagonistkę jako drugą Jennifer Lawrence z "Igrzysk śmierci".
Co więcej, widzowie narzekali na sposób prowadzenia narracji, a także na znaczące różnice między filmem a oryginałem. Owszem, doceniali CGI, niemniej byli świadomi, że słabego scenariusza nie dało się zatuszować toną efektów komputerowych.
5. Dziwny świat
Jak pisał wcześniej w naTemat Bartosz Godziński, "Dziwny świat" został wypuszczony specjalnie w przeddzień (23 listopada) Święta Dziękczynienia, ale nawet to nie przekonało amerykańskich rodzin do pójścia do kina. W samych USA przez 5 dni wyświetlania wykręcił 18,8 miliona dolarów. Dla porównania "Kraina Lodu 2" przez trzy pierwsze dni zgarnęła w Stanach 130 baniek.
Film animowany Walt Disney Animation Studios opowiadał historię rodziny poszukiwaczy przygód, która odkryła cudowną rośliną (Pando) zdolną wytwarzać energię dla całej Avalonii. Pewnego dnia Clyde'owie dowiadują, że ich kraina jest w kryzysie, a źródło energii wyczerpuje się. Aby ratować społeczeństwo przed zagładą, wyruszają na bardzo ważną misję.
Po porażce filmu o Buzzie Astralu z "Toy Story", która wiązała się z kontrowersjami wokół sceny lesbijskiego pocałunku, "Dziwny świat" wleciał w tę samą burzę co swój poprzednik. Zanim kampania marketingowa rozkręciła się na dobre, internet zalały doniesienia o gejowskim wątku w nowym tytule Disneya. Bajkę zaczęto powszechnie bojkotować. Ba, 15 krajów odmówiło wyświetlania jej w swoich kinach.
I choć dzieło Dona Halla ("Raya i ostatni smok") miało na głowie sporo problemów, element reprezentacji LGBTQ+ do nich nie należał. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce niechęć publiczności do queerowych wątków przesądziła o porażce tego filmu sci-fi dla dzieci.
"Dziwny świat" otrzymał budżet liczący od 135 do 180 mln dolarów, ale koniec końców zarobił na siebie tylko 73,6 mln dolarów. Obsada dubbingowa, w skład której wchodzili m.in. Jake Gyllenhaal ("Zodiak") i Dennis Quaid ("Pojutrze"), w niczym mu nie pomogła.