Hiszpański sen o potędze. Wizyta w zakładach SEAT jednocześnie złości i zachwyca
Hiszpanie pokazali, że cierpliwość popłaca. W kraju bez tradycji motoryzacyjnych stworzono od zera zakłady, które dziś są jednym z głównych graczy na rynku i solidną marką w grupie Volkswagena. I tylko szkoda, że w podobny sposób jak Seat nie rozwijała się fabryka FSO na Żeraniu.
W Seacie nikt nie ucieka od historii, choć liczy się przede wszystkim przyszłość i rozwój.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Od Fiata do Volkswagena
Co ciekawe, gdy w 1950 roku powstawało Sociedad Española de Automóviles de Turismo SA, Fiat miał w konsorcjum swoje udziały, a pierwszym modelem, jaki w 1957 zjechał z taśmy produkcyjnej, był produkowany na włoskiej licencji model 600. W tym czasie na Żeraniu powstawały Warszawy i Syreny. Licencję na produkcję Fiata 125 zakupiono dopiero 8 lat później.
I pomyśleć, że w Muzeum Techniki w Warszawie stał przekrój Malucha.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Fabryka w Martorell robi wrażenie swoim ogromem. Pracuje tu ponad 10 tysięcy ludzi.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
To hasło przyświeca projektantom nowych samochodów.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Przyczyniło się do tego pewnie kilka rzeczy. Przede wszystkim wzrost importu używanych aut z zachodu. Częstokroć bardziej opłacało się "ściągnąć" lepiej wyposażone autko zza granicy, niż kupić "golasa" w salonie. Mniej więcej w tym samym czasie na Żerań wchodził koreański koncern Daewoo, Matizy i Lanosy wyjechały tłumnie na polskie drogi.
Po tamtych czasach zostało dziś właściwie tylko wspomnienie. Na Żeraniu produkcja siadła, dyrekcja wyprzedaje ziemie zakładowe, ostatni samochód z taśmy zjechał w 2009 roku. W tym samym roku Seat przedstawił projekt Leon Twin Drive, pierwszy prototyp samochodu hybrydowego z hiszpańskim rodowodem.
Zakłady przyszłości
Seaty początkowo produkowane były w zakładach w Barcelonie, jednak z czasem fabryka tak się rozrosła, że trzeba było pomyśleć o nowych lokalizacjach. Kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Katalonii mieści się olbrzymia fabryka w Martorell. Na miejscu zatrudnienie znalazło ponad 10 tysięcy ludzi, a już w sieci można znaleźć ogłoszenie o tym, że poszukiwanych jest kolejnych 500 pracowników.
Fabryka w Martorell.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wszystkie nowe samochody Seata powstają w oparciu o filozofię CASE.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Proces automatyzacji robi wrażenie. Dość powiedzieć, że wózki dostarczające śrubki, części lub gotowe komponenty jeżdżą po hali samoczynnie, bez udziału kierowcy, po wyznaczonych trasach. Gdy ktoś stanie na ich drodze samoczynnie się zatrzymują, więc ryzyko wypadku praktycznie nie istnieje. Z grupą dziennikarzy z Polski przetestowaliśmy to bardzo dokładnie. Nikt nie wpadł pod koła.
Tu się dba o pracownika
Oglądaliśmy też SEAT CARS. Nie, to nie film rysunkowy o miłości Leona i Alhambry, tylko centrum medyczne z prawdziwego zdarzenia. Władze firmy uznały, że lepiej i taniej jest leczyć na miejscu niż wozić chorych do Barcelony. Na miejscu są medycy i fizjoterapeuci, ba – jest nawet ginekolog. W fabryce ponad 20 procent pracowników to kobiety.
Około 20 procent pracowników to kobiety. Zadbano nawet o to, żeby mogły regularnie chodzić do ginekologa.•Fot. SEAT
Kamery, czujniki, specjaliści – a wszystko w trosce o zdrowie pracowników.•Fot. SEAT
Tajemniczy budynek
Obok fabryki znajduje się centrum projektowe. Wejść do środka nie jest chyba łatwiej niż przespacerować się po piwnicach Banku Rezerw Federalnych. Karty, czipy, ochroniarze. Dość powiedzieć, że wszyscy przed wejściem do środka musieliśmy oddać aparaty fotograficzne i telefony. Obowiązuje całkowity zakaz fotografowania.
Centrum designu Seata można zobaczyć tylko na makiecie. Wstęp do wielu pomieszczeń jest trudniejszy niż wyjście z wycieczką szkolną do gmachu CIA.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wystarczy spojrzeć na to autko, żeby zrozumieć jak ważny w samochodzie jest kolor lakieru.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wizjonerzy z Barcelony
Seat produkuje prawie pół miliona samochodów rocznie, a przecież to tylko jeden z wielu producentów. Rynek powoli się nasyca, miasta stoją w gigantycznych korkach. Młodzi ludzie coraz mniej chętnie kupują samochody wiedząc, że ich posiadanie wiąże się z wysokimi kosztami. Trzeba kupić, serwisować, opłacić miejsce parkingowe, ubezpieczenie. Dużo tego...
Kierownictwo firmy zaczyna dostrzegać problem. Dlatego w samej Barcelonie pracuje mała komórka podległa centrali Seata. Zespół tworzy podstawy systemu przyszłości, dzięki któremu już za kilka lat będzie można wszędzie dojechać samochodem elektrycznym wypożyczanym na godziny.
Seat Mii, elektryczne autko które ma być sercem systemu wdrażanego przez Metropolis Lab•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Już nawet budynek, w którym mieści się siedziba Metropolis Lab przyciąga uwagę.•Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Po zakończonej jeździe trzeba wpiąć autko do gniazdka zasilającego akumulator.•Fot. SEAT
Kto wie, może za ileś lat w Warszawie też wszyscy będą wypożyczać elektryczne samochody Seata. Póki co pozostaje żal, że FSO nie wykorzystało swojej szansy i dziś w zakładach na Żeraniu nie produkuje się nowoczesnych samochodów.