Rafalska odwraca kota ogonem ws. przemocy domowej. Zapomniała, że w internecie nic nie ginie?
W resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej znaleziono kozła ofiarnego. Pełną odpowiedzialność za nowelizację przepisów o przemocy domowej wzięła na siebie wiceminister Elżbieta Bojanowska. "Ta wersja projektu nie powinna była wyjść poza mury resortu" – oświadczyła, jakby chodziło o niegotowy projekt. Odnalezione dokumenty obalają jednak wersję resortu.
W Nowy Rok opisywaliśmy, co resort Elżbiety Rafalskiej chce w ustawie zmienić. Logiczną zmianą wydawała się korekta samego tytułu ustawy – nie "o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie", lecz "o przeciwdziałaniu przemocy domowej". Jasne bowiem, że należy zapobiegać przemocy domowej i pomagać jej ofiarom także wtedy, gdy nie jest to rodzina w sensie prawnym.
W ustawie dostrzeżono jednak dwa niepokojące punkty – o tym, że zgodę na procedurę "Niebieskiej Karty" musiałaby wyrazić ofiara przemocy domowej oraz o zmianie definicji ofiary przemocy.
Obecnie w ustawie mowa jest o "jednorazowym lub powtarzającym się" stosowaniu przemocy.Art. 2. 1. przemoc domowaIlekroć w ustawie jest mowa o: osobie doznającej przemocy domowej - należy przez to rozumieć osobę, której prawa lub dobra osobiste zostały naruszone przez powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie, w szczególności narażające tę osobę na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu, dokonane przez osobę najbliższą w rozumieniu art. 115 § 11 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny (Dz. U. z 2018 r. poz. 1600 i 2077) albo inną osobę wspólnie z nią zamieszkującą i gospodarującą;
Ustawa o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw (projekt)
W komentarzach aż zawrzało – właściwie wszyscy odczytali to jako zgodę na "jednorazowe" bicie. Premier Mateusz Morawiecki zareagował tuż po Nowym Roku. Stwierdził, że prawo musi w pełni chronić ofiary i w związku z tym "podjął decyzję, że projekt ustawy wróci do wnioskodawców", czyli do resortu Elżbiety Rafalskiej.
Sama minister wystąpiła w TVP, przekonując, że tak naprawdę to ten projekt był jeszcze w fazie roboczej i wcale z ministerstwa nie wyszedł.
Jakby tego nie ubierać w słowa – pani minister po prostu kłamała, co ewidentnie wychodzi na jaw w świetle tego, co znaleziono w internecie. Projekt był opracowywany w ministerstwie od półtora roku – wskazuje dr Paweł Kubicki ze Szkoły Głównej Handlowej.Projekt nie wyszedł jeszcze z ministerstwa i bardzo dobrze, bo wymaga on istotnych zmian. Wyraźnie mówię, że jego umieszczenie w Biuletynie Informacji Publicznej było przedwczesne. To się nie powinno też na tym etapie zdarzyć.
TVP
Dr Kubicki komentuje, że ministerialny dokument "stał się 'pomyłką' i 'przedwczesnym projektem' TYLKO I WYŁĄCZNIE ze względu na oburzenie opinii publicznej, do 2 stycznia projekt był ok i szedł normalnym trybem legislacyjnym po dopięciu prac na ostatni guzik. Dopiero po uznaniu tego faktu można zacząć polować na czarownice".
W tym polowaniu najpewniej poleci głowa wiceminister Elżbiety Bojanowskiej, która stwierdziła, że to ona ponosi "pełną odpowiedzialność" za kontrowersyjny projekt. W piątkowy poranek zastępczyni Elżbiety Rafalskiej złożyła przed kamerami samokrytykę.