Sprawdziłem, o co chodzi Dudzie i Glińskiemu. Poszedłem do ECS, bo widocznie oni dawno tam nie byli
Tegoroczny budżet ECS jest uratowany, ale nie oznacza to, że skończył się konflikt wokół tej instytucji. Rząd PiS uparcie trzyma się stawianych zarzutów, a NSZZ "Solidarność" wyrzeka się wszelkich związków z centrum. Choć byłem przekonany, że ECS znam jak własną kieszeń, postanowiłem pójść tam jeszcze raz, by krok po kroku sprawdzić, czy prawda jest właśnie po stronie panów Glińskiego i Dudy.
Obóz "dobrej zmiany" potraktował to jako upokorzenie i przystąpił do tylko ostrzejszego ataku. Kiedy zabrakło już argumentów finansowych, w MKiDN wytoczono ciężkie zarzuty o przepisywanie historii na korzyć jednej grupy politycznej. A jeden z liderów pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości Karol Guzikiewicz sięgnął po zwyczajny hejt i ECS okrzyknął "zapleczem PO, KOD, LGBT i SB".
Jak naprawdę wygląda ECS w Gdańsku?•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Czy Gliński i Duda mają rację? Sprawdziłem na własne oczy
Pomijając obelgi radnego Guzikiewicza, pozostali krytycy instytucji stworzonej przez śp. Pawła Adamowicza stawiają jej zarzuty sprawiające wrażenie merytorycznych. Mówią, że w ECS za mało jest historii Anny Walentynowicz i należy "oddać centrum wszystkim bohaterom". W Gdańsku mieli też zmarginalizować rolę Kościoła katolickiego w walce z komuną. Na koniec padają oskarżenia o uczynienie z ECS laurki tylko i wyłącznie dla Lecha Wałęsy.
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Znając to miejsce bardzo dobrze zachodziłem w głowę, o co chodzi MKiDN, NSZZ "Solidarność" i politykom PiS. Postanowiłem więc odwiedzić ECS jeszcze raz, by zweryfikować stawiane temu miejscu zarzuty.
Potrzebny "dział dla Walentynowicz"
Zacznijmy od tematu Anny Walentynowicz. Gdy komisarz Gdańska Aleksandra Dulkiewicz ujawniła, że resort wicepremiera Glińskiego ma zakusy na przejęcie kontroli nad ECS, odpowiedziano, iż chodzi jedynie o zapewnienie odrębnego działu dla pamięci o legendarnej suwnicowej.
Problem w tym, że osobnych działów w ECS w zasadzie nikt nie ma. Wystawa stała podzielona jest na siedem sal, ale żadna z nich nie jest poświęcona tylko jednej osobie. Gdyby bardzo się uprzeć, można znaleźć dwa wyjątki. Pierwszym jest ten, iż otwierająca wystawę stałą Sala A od samego wejścia jest poświęcona... głównie Annie Walentynowicz. W przypadku drugiego wyjątku będzie lepiej, gdy opowiem o nim później.
W ECS zbyt mało uwagi poświęcono Annie Walentynowicz? To kłamstwo!•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Tak wygląda wystawa stała w ECS. Na absolutnie samym początku zwiedzania wita nas suwnica, która była miejscem pracy Anny Walentynowicz.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Tu Anna Walentynowicz właściwie sama opowiada nam swoją historię.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
"ECS dla wszystkich spadkobierców..."
"Naszym celem jest przywrócenie ECS wszystkim spadkobiercom idei 'Solidarności'" - tłumaczył swojej działania Piotr Gliński. Może zatem w gmachu przy Placu Solidarności zmarginalizowano innych bohaterów? O tym, iż takie sugestie są podszyte kłamstwem, przekonujemy się na samym wejściu do Sali B "Siła bezsilnych".
Motto tej części wystawy pochodzi z tytułu słynnego dzieła Václava Havla, ale to nie on nas wita. Jest natomiast spora grupa, w której dopiero po chwili w oczy rzuca się Lech Wałęsa. Tu na równi stoi on z Krzysztofem Wyszkowskim, Kazimierzem Świtoniem, czy... Anną Walentynowicz.
Anna Walentynowicz to jedna z głównych bohaterek także w Sali B.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
ECS nie należy do wszystkich spadkobierców "Solidarności"? Przeczą temu takie dowody, które można znaleźć w centrum.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
To centrum Lecha Wałęsy?
No to może chociaż rację mają ci, którzy twierdzą, że ECS to "muzeum Lecha Wałęsy"? Na początku wystawy raczej nie znajdziecie na to dowodów. Najwięcej uwagi przywódcy pierwszej "Solidarności" poświęcono chyba w Sali C "Solidarność i nadzieja", ale w drzwiach do niej wita nas przede wszystkim inny znany Lech.
W Sali C gości ECS wita Lech Kaczyński.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Są jeszcze dwa poważne zarzuty formułowane pod adresem twórców ECS. Krytycy twierdzą, że trudno się w tym miejscu dowiedzieć o zasługach Kościoła, za to snuta opowieść gloryfikuje komunistycznych przywódców. Że to kłamstwa dowie się każdy, kto doszedł na drugie piętro centrum, gdzie znajdują się sale D, E, F i przejście do Sali G.
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Dalej dowiadujemy się o tym, co spotkało tych, których nad ranem aresztowano lub internowano. Jest też instalacja opowiadająca o walce solidarnościowych adwokatów, w tym m.in. Jana Olszewskiego - jednego z największych autorytetów w obozie braci Kaczyńskich:
Ta instalacja opowiada o walce solidarnościowych adwokatów, w tym m.in. Jana Olszewskiego.•Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Ostatnia szansa na znalezienie jakiegoś dowodu obciążającego ECS jest w Sali E, która opowiada o Okrągłym Stole i późniejszych pierwszych częściowo wolnych wyborach parlamentarnych. Jednak nie ma tu pochwał dla komunistów. Zwiedzający dowiadują się raczej o tym, że rządzący PRL-em dogadali się z opozycją, bo nie potrafili opanować pogłębiającego się kryzysu.
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
Odkryć sens solidarności
Na koniec obiecana historia o drugim wyjątku od reguły, że w ECS nikt nie ma swoich "działów". Obok Anny Walentynowicz taki zaszczyt przypadł patronowi Sali G "Kultura pokojowych przemian".
Nosi ona imię św. Jana Pawła II, ale nie opowiada tylko i wyłącznie o papieżu-Polaku. Wspomniani są tam również Matka Teresa, Martin Luther King, Mahatma Gandhi, Nelson Mandela, czy Andriej Sacharow.
Fot. Jakub Noch / naTemat.pl