Żarty z gwałtów na facetach to powszechny motyw w popkulturze. Jest tego tyle, że nikogo już nie oburza

Bartosz Godziński
Jeśli bohater komedii trafia do więzienia, to z pewnością będziemy świadkami sceny schylania się po mydło. Na takie zakamuflowane żarty z przemocy seksualnej nawet nie zwracamy już uwagi, bo tak mocno wryły się w klisze filmów, seriali, a nawet... bajek dla dzieci.
Niektóry żarty z gwałtów są bardzo sugestywne Kadr z filmu "Cop Out: Fujary na tropie"
O seksizmie, przemocy i uprzedmiotawianiu kobiet w popkulturze powstało już mnóstwo prac naukowych i artykułów. Sam napisałem tekst o tym, jak "Seksmisja" z perspektywy lat zmieniła swój wydźwięk, a Ola Gersz poruszyła temat sceny gwałtu w sequelu "Kogla mogla".

Medialny przekaz uświadomił nam źle przyjęte standardy i uczulił na reagowanie w takich przypadki. Analogicznej sytuacji z facetami praktycznie nikt nie zauważa i przez to - nie krytykuje. Tymczasem to jeden z leitmotivów branży rozrywkowej. Na oczy pozwala przejrzeć filmik z youtube'owego kanału Pop Culture Detective: ten przegląd scen z popularnych produkcji poraża.



"Za szybcy, za wściekli", "Ace Ventura", "American Pie", "Deadpool", "Edward Nożycoręki", "Polowanie na druhny", "Diuna", "Kot w butach", "Paddington". Lista filmów, w których pojawiają się żarty z napastowania seksualnego mężczyzn, jest naprawdę długa, bardzo nieoczywista i nie dotyczy tylko Hollywoodu.


W więzieniu obowiązkowa scena z mydłem
W celuloidowym świecie niemal każdy bohater trafiający do więzienia staje się z automatu - używając grypserki - cwelem. Realia są jak wiadomo zupełnie inne, gwałty w celach nie są normą i, co najważniejsze, ofierze bynajmniej nie jest wtedy do śmiechu.

Jednak na ekranie to zjawisko jest zawsze obracane w oklepany gag - schylanie się po mydło pod prysznicem jest jednym z najprostszych sposobów na rozśmieszenie widza. Dlatego tak często znajduje się w scenariuszu. Nawiązanie do tego możemy znaleźć nawet w "Spongebobie Kanciastoportym".
Kadr z filmu "Naga broń 33 i 1/3"
Dobrze wiemy, jak takie sceny się zwykle kończą, bo schemat występuje w wielu produkcjach. I nie ukrywajmy - wielu z nas to bawi i stało się "januszowym" żartem wśród kolegów. Jednak kiedy chwilę się zastanowimy i użyjemy przy tym zdolności empatii, to tak naprawdę śmiejemy się z gwałtu, który jest kiepskim tematem do kręcenia beki.

Żarty z więziennych gwałtów nie mają miejsca jedynie w męskiej łazience. Pierwsze skojarzenie z tego typu filmami w Polsce, to oczywiście "Symetria" i słynna scena na spacerniaku.
"Symetria"
Dialog z filmu Konrada Niewolskiego

– Ty świeżak, kurwa, z Mokotowa jesteś?
– Tak, a co?
– Jajco kurwa, znasz kogoś?
– Zależy co masz na myśli?
– A ja mam na myśli, że ci zaraz zajebie!
– O co ci chodzi?
– A może ty z naczelnikiem razem makowca wpierdalasz i potem się prujesz pod celą?
– No to kurwa się pilnuj, bo wykurwisz jak tamten na harem i jeszcze ci dupsko pęknie.

Akurat w "Symetrii" Konrad Niewolski w brutalny sposób starał się oddać specyfikę życia za kratami - skumulował w niej wszelkie stereotypy i mity, by wyszło to, jak najbardziej autentycznie. Z kolei twórcy "Cienkiego Bolka" rozciągnęli temat więziennych napaści seksualnych do praktycznie całej fabuły: bohater grany przez WIlla Ferrela przygotowuje się do odsiadki, a trening ma mu pozwolić przetrwać m. in. gwałty.

Jeden z najbardziej dosadnych i wulgarnych dialogów dotyczących molestowania za kratami pochodzi z kultowego filmu Quentina Tarantino - "Wściekle psy". Kąśliwa wymiana zdań pomiędzy Viciem Vegą aka Panem Blondem (Michael Madsen) a Grzecznym Eddiem (Chris Penn) doskonale obrazuje ten rodzaj humoru.

"Wściekłe psy"
Dialog z filmu Quentina Tarantino

– Słuchaj Vic, nie interesuje mnie co robisz u siebie, ale nie próbuj zerżnąć mnie w biurze mojego ojca, nic do ciebie nie czuję. Bardzo cię lubię stary, ale nic więcej.
– Eddie, gdybym był analnym kowbojem, nie oddałbym cię nawet kolegom.
– Jasne, że nie, zachowałbyś mnie dla siebie, ty popaprańcu. Cztery lata zapychania cweli w dupę i potrafisz poznać rarytas, kiedy go widzisz.
– Mógłbym cię zerżnąć, Eddie, ale zrobiłbym z ciebie dziwkę dla mojego psa.
– Czy to nie smutne, tato, człowiek wchodzi do więzienia biały, a wychodzi i gada jak jebany czarnuch. Wiesz co, to pewnie cała ta czarna sperma, którą ci wpompowali w dupę tak głęboko, że teraz zbiera ci się w twoim jebanym mózgu i wylewa ci się z ryja!
– Eddie, jak nie przestaniesz gadać jak cwel, to dam ci klapsa jak cwelowi.
Czytaj więcej

Obśmiewanie gwałtówu z pewnością nie zawsze jest robione celowo, ale po prostu scenarzyści bezmyślnie z tego korzystają, bo tak się przyjęło. I już. Poza tym, to i tak tylko jeden z wielu przejawów tego zjawiska, które łączy się w dodatku z rasizmem, homofobią i wieloma innymi zacofanymi poglądami.



Molestowanie mężczyzn nie dzieje się tylko w więzieniu
Wiele razy widzieliśmy na ekranie gwałciciela pod postacią potężnego, czarnoskórego mężczyzny. Ujęcie, w którym staje naprzeciw bohatera (zwykle niższego o głowę) i grozi mu lub zalotnie cmoka, jest tak sztampowe, że nawet nie będę go bardziej szczegółowo opisywał.
Kadr z serialu "Zwariowany świat Malcolma"
Takie sceny tylko pogłębiają stereotypy i działają krzywdząco na czarnoskórych mężczyzn. Nie każdy z nich jest przecież gwałcicielem, a niektórzy sami padają ofiarą molestowania. Jak Terry Crews, którego znamy z reklam Old Spice'a. Pewien agent chwycił eks-sportowca i aktora za krocze. Crews w procesie przyznał, że nie poszedł od razu na policję, bo "Pewnie wyśmialiby mnie na komisariacie". Nie tylko czarnoskórym przypina się łatkę gwałcicieli, ale i gejom. Bardzo często na ekranie homoseksualista w niewłaściwy lub obleśny sposób napastuje bohatera, a biedak sam niejako staje się kimś gorszym, czyli w domyśle gejem. Już abstrahując od tego, że skłonność do molestowania lub przemocy seksualnej nie jest związana tylko i wyłącznie z jedną określoną orientacją seksualną czy płcią.
Kadr z filmu "Eurotrip"
Policjanci są obśmiewani w ten sam sposób, co geje i czarnoskórzy. W ilu to filmach funkcjonariusz przeszukiwał bohatera w lubieżny sposób - z łapaniem za klejnoty włącznie? Odpowiedź: w wielu. I znów w głowie widzów wyrabiane są błędne skojarzenia. Z drugiej strony - ekranowi detektywi i policjanci często sami żartują na tę modłę. Grożą podejrzanym, opowiadając co ich czeka za kratami, jeśli nie będą współpracować i zawsze sprowadza się to do jednego.
Kadr z filmu "Świat Wayne'a"
– Takie żarty są odrażające i rzeczywiście bardzo częste. Są podszyte z jednej strony przemocą, a z drugiej - homofobią i mizoginią – mówi naTemat Agnieszka Graff, pisarka i publicystka związana z ruchem feministycznym. – Mężczyzna, jako potencjalna ofiara gwałtu, jest w tym imaginarium "przecwelowany", czyli zniewieściały – dodaje.
Agnieszka Graff
Pisarka i publicystka związana z ruchem feministycznym

To jest forma męskiej przemocy wobec mężczyzn, jeden z aspektów patriarchatu. Oczywiście nie o pożądanie tu chodzi, tylko o homofobię i dominację. To wszystko nie zmienia faktu, że najczęściej ofiarami przemocy i seksizmu w popkulturze i w realu padają kobiety.

Kobiety powoli przestają być sprowadzane jedynie do ról obiektów seksualnych, ale zdarzają się produkcje, w których to one są drapieżnikami. Najsłynniejsza to "Szefowie wrogowie" - z pewnością wielu facetów marzy o takiej szefowej, jak ta grana przez Jennifer Aniston. Nie zdają sobie sprawy, że takie relacje to prawdziwe piekło. Jeśli ktoś nie rozumie w czym problem, to niech zamieni płcie - szef-facet molestujący seksualnie pracownicę jest przecież społecznie nieakceptowalny.
Gagi przytrafiają się nie tylko pozytywnym postaciom. Są też formą wymierzania sprawiedliwości na czarnych charakterach. W "Ace Venturze" jednego z bohaterów napastuje... goryl. Gwałt prezentowany jest zatem nie tylko jako narzędzie do upokarzania, ale i zemsty. Karma wraca, zasłużył sobie. A przecież gwałt, to gwałt, a nie kara za grzechy.


Gwałty na mężczyznach to temat tabu
Motyw tak bardzo zakorzenił się w popkulturze, że pozostaje nam tylko poczucie wstydu. Dlaczego przyjęło się to, że tak traumatyczne przeżycie dla mężczyzny może być świetnym poletkiem do śmiechu? Zapytałem o to Macieja Wójcika, społeczny rzecznik praw mężczyzn.

– Wynika to z luki w empatii, która bierze się z biologii. Do przetrwania gatunku wystarczy jeden mężczyzna na wiele kobiet. Odwrotnie to nie zadziała. Społeczeństwo traktuje kobiety jako "cenniejsze" i bardziej przejmuje się ich zdrowiem i życiem. Gdy giną kobiety, w wiadomościach podaje się, że zginęły kobiety. Gdy giną mężczyźni, w wiadomościach usłyszymy, że zginęli "ludzie" lub "osoby" – przyznaje Wójcik.

Jego zdaniem, lukę w empatii poszerzają feministki. – Cały czas jest powtarzany przekaz: kobieta dyskryminowana, molestowana, gwałcona; mężczyzna uprzywilejowany, molestujący, gwałciciel. Do rzeczywistości ma się to nijak. To próba monopolizowania empatii, skierowania jej wyłącznie na kobiety. Mężczyzna w tym schemacie zamiast empatii ma spotkać się z potępieniem, czego by nie zrobił i jaki by nie był. Sam brak pojęcia dyskryminacji mężczyzn w aktach prawnych stanowi dyskryminację mężczyzn – tłumaczy rozmówca.
Maciej Wójcik
Społeczny rzecznik praw mężczyzn

Moim zdaniem z takich właśnie stereotypów i błędów poznawczych, wzmacnianych dodatkowo przez w zdecydowanej większości przychylne feminizmowi media, bierze się przyzwolenie na żarty z gwałtów na mężczyźnie, na żarty z męskiego bólu, strachu, poniżenia i cierpienia. Po części efekt komiczny powstaje przez niezgodność ról: twardziela, superbohatera (narzuconej kulturowo mężczyźnie) i ofiary, zwłaszcza ofiary kobiety, zwłaszcza jeśli to gwałt.

Oficjalne statystyki dotyczące gwałtów są niemiarodajne, gdyż większość spraw jest umarzanych lub prokuratura w ogólnie nie podejmuje nawet śledztwa. Nie mówiąc o tym, że większość ofiar nie zgłasza ataków na policji. Wnioski o przerażające skali przemocy seksualnej w Polsce możemy czerpać jedynie z ankiet i badań. Przemoc seksualna na mężczyznach to wciąż temat tabu, a popkultura tylko pogłębia trywializowanie problemu. W samych amerykańskich więzieniach więcej mężczyzn pada ofiarą gwałtu, niż kobiet w całym społeczeństwie. W Polsce nie ma zbyt wielu badań na ten temat. Z raportu prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że 11 proc. mężczyzn chociaż raz w życiu była zmuszona do współżycia, a według raportu Hollaback!Polska 44 proc. było molestowanych w przestrzeni publicznej.