Kapral Anna ujawniła swoje dane. Była żołnierka padła ofiarą molestowania w Żandarmerii Wojskowej
Onet.pl opisał sprawę żołnierki, która padła ofiarą molestowania i mobbingu w Żandarmerii Wojskowej. Wtedy nazwano ją "kapral Anną". Teraz portal zdradza jej prawdziwe imię oraz nazwisko i wraca do jej sprawy, która jak się okazuje, przebiega w sposób skandaliczny.
Jej sprawa ciągnie się nadal, chociaż od jej upublicznienia minęły już prawie dwa lata. Do tej pory była żołnierka nie może znaleźć pracy po wydaleniu jej z armii. Mało tego, ciągle jest wzywana na przesłuchania, w których cały czas musi wracać do traumatycznych wydarzeń.
– Wojsko udaje, że nie ma problemu. Chowa głowę w piasek, a do mnie zgłaszają się kobiety z podobnymi historiami do mojej. Pocztą pantoflową dowiadują się, że to ja jestem kapral Anną z reportażu Onetu. Pytają, co mogą zrobić, proszą o pomoc, bo nie mają zaufania ani do instytucji w MON, które zajmują się prawami kobiet, ani do wojskowego wymiaru sprawiedliwości – mówi portalowi Marchlewska.
Poszkodowana zwraca też uwagę na to, że jej przesłuchania zbaczają w zupełnie inną stronę. Już przy pierwszym spotkaniu z prokuratorem wydawało jej się, że szuka się na nią "haków", a nie zajmuje się kwestią molestowania i mobbingu. Podobnie było przy kolejnych przesłuchaniach, kiedy pytano ją o kwestie związane z informacjami, które Marchlewska przekazała mediom, a nie o to, co się stało w gabinecie ppłk. Tomasza S.
Przypomnijmy, że w 2017 roku kapral Anna dostała przydział do Mazowieckiego Oddziału Żandarmerii Wojskowej. Niemal od początku dostawała SMS o conajmniej dwuznacznych propozycjach. Gdy poszła na skargę do przełożonego ten nie tylko nic w tej sprawie nie zrobił, ale sam zaczął molestować kapral. Doszło do tego, że któregoś dnia musiała w samoobronie uderzyć go w twarz. Niedługo potem zwolniono ją ze służby.
źródło: Onet.pl