Horror "To my" ustanowił nowy rekord. A jego reżyser został królem kina grozy
Jordan Peele to człowiek-niespodzianka. Zaczynał jako komik, internauci kojarzą go ze skeczy i memów, a tymczasem momentalnie przeobraził się w króla kina grozy. Jego debiutancki "Uciekaj!" zgarnął Oscara. Drugi film "To my" zaliczył właśnie najlepsze otwarcie w historii w kategorii horrorów opartych na oryginalnym pomyśle. Wynik jest w pełni zasłużony, a to dopiero początek drogi po status legendy.
Jordan Peele, sławę zyskał m. in. dzięki programowi MADtv, w którym występował u boku innego popularnego komika - Keegana-Michaela Keya. Z kolei ich wspólne skecze "Key & Peele" z Comedy Central mają miliony wyświetleń na YouTube. Twarz reżysera możemy też zobaczyć w serialu "Fargo", a jego głos - w "Big Mouth". No i są jeszcze memy.
Widzowie są zachwyceni filmem, ale i krytycy nie szczędzą słów pochwał. A to nie reguła. Na ponad 300 recenzji zagregowanych w serwisie "Rotten Tomatoes", aż 94 proc. jest pozytywnych. To naprawdę świetny wynik. I to jeszcze dla horroru - gatunku, który dla filmowych snobów jest czymś niegodnym. Póki co Peele nakręcił dwa filmy, które może nie tyle zrewolucjonizowały, co wprowadziły powiew świeżości do zatęchłego i schematycznego kina grozy.
Doppelgängery - czyli klony, które są wśród nas
W "To my" skorzystał z jednego z najbardziej przerażających, ale mało oklepanych konceptów, który może podważyć zaufanie wobec drugiego człowieka. Mowa o sobowtórach. Ileż to razy wydawało nam się, że nagła, nawet niewielka zmiana zachowania lub wyglądu drugiej osoby jest czymś niezwykłym? A może ta osoba została podstawiona? W popkulturze istnieje nawet teoria spiskowa dotycząca Avril Lavigne, która rzekomo umarła lata temu, a obecnie na scenie można zobaczyć jej klona...
Motyw sobowtóra jest również świetnie znany fanom "Twin Peaks". Zwłaszcza 3. sezon kultowego serialu Davida Lyncha eksploatuje złego bliźniaka na wszystkie sposoby. Sam Peele przyznał, ze ta przerażająca wizja spotkania swojego sobowtóra towarzyszy mu od dziecka. W "To my" nie ograniczał się i od razu stworzył całą rodzinę doppelgängerów... i na tym koniec spoilerów.
W "To my" mamy wyraźnie zarysowane akty, które sprawiają wrażenie antologii różnych, ale mocno powiązanych podgatunków horroru. Zanim rodzinę głównych bohaterów odwiedzą przerażające sobowtóry, mamy stopniowanie napięcia na sielankową modłę. Kiedy bohaterowie wypoczywają na plaży, mamy wrażenie, że za chwilę z wody wyskoczy rekin - Peele wzorował się na najlepszych (a jeden z bohaterów nosi koszulkę z filmu "Szczęki").
Niepokój potęgują dziwne zbiegi okoliczności, które nie dzieją się przecież przez przypadek (podobnie jak i mrugnięcia okiem, o których za chwilę). Potwierdza to sama główna bohaterka - grana przez Lupitę Nyong'o. Aktorka zdobyła Oscara za "Zniewolonego", ale dopiero podwójna rola w "To my" ukazała w pełni jej kunszt aktorski. Sposób, w jaki mówi i porusza się jako sobowtór, mrozi krew żyłach. Pojawienie się jej strasznego alter ego rozpoczyna zupełnie nowy rozdział i konwencję w filmie.
Po jednej z najbardziej przerażających scen w historii horroru - czyli przedstawienia się rodziny sobowtórów - zaczyna się estetyka "home invasion". Sobowtóry nie są bezmyślnymi zombiakami, które atakują domek letniskowy, ale mają plan i aspiracje. Napięcie jest często rozładowywane przez suchary wypowiadane przez głównych bohaterów - często się wtedy zastanawiamy, co ten Peele kombinuje? Wszystko jednak jest tu na swoim miejscu, a do finału jeszcze nieraz zaskoczy nas zmianą klimatu.
Peele jest satyrykiem, który odnalazł się w pewnej niszy. Rzadko kiedy horrory skłaniają do jakichś głębszych refleksji. Jednak nawet odrzucając aspekt społeczny, "To my" jest świetnym filmem dla koneserów gatunku. Ilość smaczków i odwołań poraża - widać, że facet bawi się konwencją, ale jest też wielkim fanem klasyki.
Mamy więc oczywiste hołdy - koszulka z "Thrillerem" Michaela Jacksona, kaseta video z filmem "Koszmar z ulicy wiązów" czy kostiumy sobowtórów przywodzące na myśl wdzianko Michaela Myersa z "Halloween". Mamy też wiele zakamuflowanych nawiązań - jatka w rytm wesołej muzyki rodem z "Mechanicznej pomarańczy", nożyczki jako popularne narzędzie zbrodni (chociażby "Psychoza"), czy kaseta wideo z filmem "C.H.U.D.", w którym ludzie są porywani do kanałów przez mutanty...