
Andrew, jeden z bohaterów, po tym jak podniecił się, oglądając trailer filmu z The Rockiem, zastawia się nad tym, czy jest gejem, Jay uprawia "seks" z poduszką, z którą... zachodzi w ciążę, Jessi dostaje pierwszego okresu na wycieczce szkolnej akurat wtedy, gdy założyła białe szorty. W serialu wszystko oczywiście kojarzy się i jest związane z seksem, ale dzieciaki mają też kryzysy związane z przyjaźnią, rówieśnikami czy rodzicami (pozytywy też są, nie martwcie się). Wisienką na torcie są pojawiające się znikąd zbereźne demony-hormony – personifikacje rodem z kreskówki "Było sobie życie" namawiają młodzież do "tych" i innych rzeczy. Oprócz nich bohaterom rad udzielają również duchy np. Freddiego Mercury. Dokument przyrodniczy to to nie jest, ale to pierwsza tak odważna produkcja poświęcona dojrzewaniu.
Trzeba przyznać, że produkcja porusza sprawy, o których wielu z nas nawet nie śmie pomyśleć. To jednak chleb powszedni dojrzewającego nastolatka. Słownictwo i absurdalne porównania to również język dzisiejszej młodzieży. Zastanawiałem się początkowo nad tym, czy "Big Mouth" nadałby się na lekcje z edukacji seksualnej w polskich szkołach. Pierwszy odcinek jeszcze jest w miarę akceptowalny, jednak potem się rozkręca i twórcy walą z grubej rury. Co nie znaczy, że dzieciaki nie sięgną po ten serial (ma kategorię 16+) - może być to dla nich oczyszczające, bo dowiedzą się, że ich cierpienia i przygody nie są niczym wyjątkowym. Za to rodzice nastolatków odświeżą sobie pamięć i lepiej zrozumieją, o co tym kapryśnym smarkaczom chodzi. A może i sami się czegoś nowego dowiedzą.