Nowy wątek w sprawie seksafery na Podkarpaciu. Sutenerzy dostali polskie obywatelstwo od prezydenta

Paweł Kalisz
W seksaferę na Podkarpaciu zamieszanych jest dwóch sutenerów pochodzących z Ukrainy. Ciekawostką jest to, że obaj z rąk prezydenta dostali polskie obywatelstwo. Kancelaria Prezydenta nie chce udzielić odpowiedzi na pytanie, czy obywatelstwa nadał prezydent Kwaśniewski czy Kaczyński – podaje "Rzeczpospolita".
W seksaferę na Podkarpaciu jest zamieszanych dwóch Ukraińców, którzy z rąk prezydenta dostali polskie obywatelstwo. Nie wiadomo jednak, czy chodzi o Kwaśniewskiego, czy Kaczyńskiego. Fot. yanlev / 123RF
O seksaferze na Podkarpaciu zrobiło się głośno już jakiś czas temu – były agent CBA stwierdził bowiem, że w jednej z agencji towarzyskich nagrywano klientów, pośród których byli prominentni politycy. Z tego, co mówił, taśm ma być około 4 tysięcy, ale nie wiadomo, gdzie są faktycznie. Funkcjonariusz przekonywał, że zostały zdeponowane gdzieś na Ukrainie.

Za całym tym procederem mieli stać pochodzący z Ukrainy dwaj bracia, Jewgienij i Aleksiej R. Jak donosi "Rzeczpospolita", przebywali w Polsce na tak zwany "pobyt stały" w latach 1999-2009. W tym czasie właśnie mieli dostać obywatelstwa z rąk prezydenta. Kancelaria Prezydenta odmówiła udzielenia informacji, który prezydent nadał im obywatelstwo. W grę wchodzi dwóch, Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński.


Co ciekawe, wcześniej obaj powinni zostać dokładnie prześwietleni przez policję i ABW. Dziś już wiadomo, że bracia conajmniej od 2003 roku zmuszali kobiety do prostytucji, by spłacały fikcyjne długi, jakie miały rzekomo zaciągać u sutenerów. Wykorzystano tak conajmniej 250 kobiet.

Skala rzekomej afery z sekstaśmami na Podkarpaciu ma być ogromna. Według nieoficjalnych informacji na nagraniach utrwalono wizyty w agencjach towarzyskich polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa i szefa jednej z komend policji. Według nieoficjalnych doniesień na taśmach pojawia się też Marek Kuchciński. On sam zaprzecza, jakoby miał mieć związek z seksaferą.

– Kłamstwo, dezinformacja, cyberataki – to się dzieje w mediach społecznościowych. Przeciwnicy używają i będą używać wszelkich metod, także tych najbardziej podłych i brudnych. Gdy nie ma realnych argumentów, zaczynają się te wirtualne, czyli kampania kłamstw, obelg i paskudnych insynuacji – stwierdził Marek Kuchciński.

źródło: rp.pl