Od seksistowskiego teledysku aż po feministyczne protesty. Emily Ratajkowski to nie tylko ładna buzia

Zuzanna Tomaszewicz
Półnagi występ w teledysku "Blurred Lines", rozbierane sesje zdjęciowe i "świecenie pupą" – z tego znana była dotychczas Emily Ratajkowski. Mało kto wie, że jest ona pasjonatką sztuki i działaczką na rzecz praw kobiet. Ta modelka ma faktycznie coś do powiedzenia.
Modelkę polskiego pochodzenia obserwuje na Instagramie prawie 24 mln osób. Fot. Instagram/emrata
O Emily zrobiło się głośno w 2013 roku, dzięki odważnemu teledyskowi do piosenki Robina Thicke’a. Z trzech tańczących i wygłupiających się na nagraniu modelek, to Ratajkowski stała się nowym crushem nastoletnich chłopców oraz dorosłych mężczyzn.

Zanim zaczęła do niej wzdychać połowa populacji Emily była zwykłą dziewczyną, która marzyła o wielkiej karierze aktorskiej. Wychowana przez rodziców artystów zawsze chciała robić coś w tym kierunku. Próbowała swoich sił nie tylko w teatrze, ale również w balecie oraz w piłce nożnej.

Mając naście lat wystąpiła w serialu dla dzieci "iCarly", jednak wtedy jeszcze nikt nie zwrócił na nią większej uwagi. Dopiero po dość krótkiej uczelnianej karierze na Uniwersytecie UCLA Ratajkowski odkryła swoją nową pasję, czyli modeling. To on otworzył jej drzwi do wymarzonego świata filmu.


Plaża nudystów
Zaczęło się od zwykłych sesji. Potem Emily coraz chętniej rozbierała się przed obiektywem aparatu. Najpierw zrzuciła górę i pozowała topless, a potem przeszła do pełnych aktów.

Z nagością była oswojona już od dziecka. Rodzice często zabierali ją bowiem na plaże nudystów, gdzie mogła dowoli obserwować kobiece i męskie ciała. Dostrzegać ich piękno oraz niedoskonałości.

Przełomowa dla kariery Ratajkowski była sesja do prestiżowego magazynu dla panów "treats!". Czarno-białe fotografie, choć nagie, zrobione zostały w granicach dobrego smaku.

Wtedy Emily po raz pierwszy trafiła na okładkę, dzięki której wielu mężczyzn zadawało sobie potem pytanie: "Kim jest ta dziewczyna?". Ich reakcję podzielił Robin Thicke.

Dobra dziewczynka
Ratajkowski dostała angaż w teledysku do piosenki "Blurred Lines", w którym pojawiły się jeszcze dwie inne modelki oraz muzyk Pharrell Williams i raper T.I. Nagranie stało się viralem.

Trzy roznegliżowane modelki dość pokracznie tańczące wokół ubranych po szyję mężczyzn. Nie było opcji, żeby internet tego nie kupił. Tekst piosenki z pewnością wpadł w ucho niejednemu. "Dobra dziewczynka (...) ja wiem, że ty tego chcesz" – słyszymy w refrenie.

Nie dziwi więc fakt, że utwór Thicke'a uznano za dość seksistowski. Z Youtube'a wyleciała nawet nieocenzurowana wersja teledysku, zaś samego artystę określono w branży muzycznej mianem "obleśnego pryka".

W sumie Emily poszło to na rękę. Jej telefon nie przestawał dzwonić. Propozycje sypały się zewsząd - począwszy od magazynów erotycznych, a kończąc na "Vogue'u".

Przez pewien czas o Ratajkowski mówiło się wszędzie, a ludzi interesowało wszystko. Nawet dla Polaków dziewczyna stała się pewnego rodzaju narodową dumą. W końcu polskie nazwisko i polskie pochodzenie. "Ładna, bo słowiańska krew" – pisali wówczas w komentarzach internauci (choć wyraźnie widać, że dziewczyna odziedziczyła urodę po matce Żydówce).

Aktorka drugiego planu
Marzenia małej, kilkuletniej Emily nareszcie się spełniły. W wieku 23 lat modelka otrzymała pierwszą poważniejszą rolę jako aktorka. Zagrała rolę kochanki Bena Afflecka w thrillerze "Zaginiona dziewczyna".

Potem posypały się kolejne role, jednak żadna z nich nie była przełomowa. Cały czas Emily proponowano role drugoplanowe, w których zawsze miała być "tą ładną dziewczyną".

– Ta kategoria, w której zostałam zaszufladkowana, naprawdę mnie wkurza" – mówiła kilka lat temu w wywiadzie z brytyjskim magazynem "GQ".

Progresu wiąż jednak nie widać. Emily nadal dostają się role sex bomb, które niewiele wiedzą o życiu zwykłych (brzydkich) ludzi. W ostatnim filmie "Jestem piękna" zagrała kobietę, na którą lecą wszyscy, ale która - jak każdy normalny człowiek - ma kompleksy.

Nie tylko ciało
Ratajkowski to nie kolejna ładna dziewczyna. Z pewnością nie jest też tak płytka jak grane przez nią postacie - Emily oprócz wyglądu ma też coś do powiedzenia.

Modelka od dłuższego czasu angażuje się w walkę o prawa kobiet. Podczas krótkiej nauki na studiach brała udział w zajęciach z przedmiotu gender studies. To one zainspirowały ją do podjęcia konkretnych działań na rzecz feminizmu.

W ostatnim czasie Emily wyraźnie sprzeciwiła się zaostrzeniu prawa aborcyjnego w stanie Alabama. "Dwudziestu pięciu białych mężczyzn zagłosowało za zakazem aborcji w Alabamie, nawet w przypadku kazirodztwa i gwałtu. Ci ludzie u władzy narzucają swoją wolę kobietom po to, aby utrzymać patriarchat" – napisała wówczas na swoim Instagramie.

Rok temu brała także udział w protestach związanych z nominacją Bretta Kavanaugh na sędziego Sądu Najwyższego USA. Dwie kobiety oskarżyły go o seksualne molestowanie.

W trakcie protestów modelka pokazała się pod siedzibą Senatu razem z banerem "Respect Female Existence or Expect Our Resistance" (tłum.: Szanujcie życie kobiet albo spodziewajcie się buntu). Około 300 uczestników pochodu zostało wtedy aresztowanych - w tym Ratajkowski i jej koleżanka aktorka Amy Schumer.

Emily sama przyznaje, że popularność pozwala jej być "głosem wielu kobiet". Dlatego modelka często pisze felietony do różnych magazynów. Niedawno w artykule dla "Harpers Bazaar" poruszyła problem akceptacji kobiecego ciała, w tym owłosienia.

– Z reguły lubię się golić, ale czasem pozwalam włosom rosnąć i to sprawia, że czuję się naprawdę seksownie (...) Boimy się kobiet (…), a zwłaszcza ich wrodzonej seksualności. Kobieta staje się zbyt potężna, a nawet niebezpieczna, gdy czerpie jak najwięcej ze swojej seksualności – czytamy w opublikowanym przez nią tekście.

Ponadto Ratajkowski interesuje się też sztuką - ma to po swoim ojcu malarzu. Jej apartament w L.A. nie przypomina domu zwykłej gwiazdy. Wszędzie wiszą obrazy, na pułkach stoją rzeźby, a całe mieszkanie zachowane jest w klimacie artystycznego nieładu.

28-latka nie kolekcjonuje dzieł sztuki dla szpanu. Sama jest zdania, że niektórych bogaczy należałoby okradać z części obrazów. – Chodzi o ten niewielki procent niezwykle bogatych ludzi, którzy kolekcjonują wyłącznie ze względu na swój status. To z reguły nie jest dobre dla świata sztuki, a nawet dla samego artysty (…) Widzę siebie jako takiego złodzieja – powiedziała w rozmowie z "USA Today".

Emily Ratajkowski
cały czas grzeje w mediach i udowadnia, że wygląd niczego nie definiuje. Choć w branży filmowej została zaszufladkowana, to w prawdziwej rzeczywistości łamie stereotypy.