Biegły podważa tezę Giertycha o śmierci Kosteckiego. "Rażenie paralizatorem powoduje silny ból"

Rafał Badowski
Wątpliwe, by przez jedno dotknięcie paralizatora Dawid Kostecki stracił przytomność. Taką opinię biegłego cytuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita". Według rozmówcy gazety, wersja pełnomocnika rodziny Kosteckiego ma być pełna luk.
Biegły kwestionuje hipotezę Romana Giertycha o tym, jakoby Dawid Kostecki mógł zostać rażony paralizatorem. Fot. Michał Łepecki i Michał Ryniak / Agencja Gazeta
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", biegły wątpi, by osoba rażona paralizatorem nie broniła się i nie krzyczała, a także by jedno przyłożenie urządzenia mogło wywołać paraliż czy utratę przytomności.

"Rażenie paralizatorem powoduje silny ból, a zaatakowana nim osoba próbuje się bronić i krzyczy. Wątpliwe, by została bezczynna, jak i to, by jedno przyłożenie urządzenia, skutecznie obezwładniło boksera" – wynika z opinii biegłego, którą cytuje gazeta.

Czy to możliwe, by ślady na szyi Kosteckiego mogło zostawić domowej roboty urządzenie, jakiego zdjęcie pokazał mediom Roman Giertych? Zdaniem biegłego, to trzeba zbadać, mając taki paralizator - tyle że w celi go nie znaleziono. Prawnicy rodziny boksera zauważyli jednak, że był czas na to, by go ukryć.


Giertych stwierdził, że ślady na szyi Dawida Kosteckiego mogą pochodzić od paralizatora domowej roboty. Mecenas opublikował zdjęcie urządzenia, które mogło być wykorzystane do obezwładnienia osadzonego. Wcześniej pełnomocnik Dawida Kosteckiego przedstawił także hipotezę o tym, że w śmierć boksera mogły być zamieszane dwie osoby. Zgodnie z nią, jedna z nich przytrzymywała boksera, a druga go dusiła. Mają na to wskazywać kolejne ślady na ciele pięściarza.

Kostecki zmarł 2 sierpnia w celi w areszcie śledczym na warszawskiej Białołęce. Początkowe ustalenia śledczych mówiły o samobójstwie, jednak pełnomocnicy rodziny byłego pięściarza to kwestionują.

źródło: "Rzeczpospolita"