Nie, kobiety nie marzą o gwałcie. Wyjaśniamy, skąd się bierze popularna fantazja erotyczna

Ola Gersz
Mężczyzna marzeń – przystojny, bogaty, dominujący, inteligentny, "dziki", ale jednocześnie czuły – porywa kobietę, a początkowa przemoc przemienia się we wzajemne uczucie. To scenariusz dziesiątek tworów popkultury, w tym "365 dni" Blanki Lipińskiej – powieści erotycznej, która stała się w Polsce erotycznym fenomenem. Pod jej wpływem wiele Polek wyznaje wręcz, że... chciałaby przeżyć coś podobnego. Nie zdają sobie sprawy, że ich ukochany z książki dopuścił się gwałtu? Jednak ich erotyczna fantazja wcale gwałtu nie dotuczy – żadna kobieta nie chce zostać zgwałcona. O co więc chodzi chodzi w tym niezwykle popularnym pragnieniu? Spytaliśmy o to seksuologów.
Fantazja erotyczna o seksie, na którego nie wyraziło się zgody, jest wyjątkowo popularna Fot. Kadr ze zwiastuna filmu "365 dni" / YouTube
Massimo Torricelli, szef sycylijskiej mafii, spotyka na Sycylii Laurę – młodą Polkę, która mimo że ma dobrą pracę i kochającego partnera, nie czuje się spełniona w swoim życiu. Włoski don, który wierzy że kobieta jest mu przeznaczona, porywa ją, więzi i daje jej 365 dni na to, aby Laura go pokochała. Oczywiście wiadomo, jaki ta historia się "kończy" (w cudzysłowie, bo kontynuacje "365 dni" są dwie) – wymuszany początkowo seks zaczyna Laurze sprawić przyjemność i kobieta zakochuje się w Massimo bez pamięci.

Powiemy: "brednie". Nie dla kobiet, które żyją serią Blanki Lipińskiej i niecierpliwie czekają na film, o czym pisaliśmy tutaj. "Chciałabym, żeby ktoś mnie tak wziął", "Massimo śnił mi się trzy razy", "Umarłam, kiedy złapał ją za szyję pod prysznicem" – piszą kobiety na grupie na Facebooku poświęconej "365 dniom". Z ich słów wybrzmiewa ekscytacja, pożądanie i... tęsknota za czymś podobnym. Wszystkie marzą o Massimo. Nazwijmy jednak rzecz po imieniu: to czego dopuścił się bohater "365 dni" jest gwałtem. Nie jest to żadna nadinterpretacja – na początku inicjował stosunki seksualne bez zgody kobiety, a do tego porwał ją i więził, niczym Bestia z "Pięknej i Bestii". "Pięknej i Bestii", która jest uważana za jeden z najromantyczniejszych filmów Disneya o wielkiej miłości, ale od "365 dni" różni się tylko tym, że... nie było w niej seksu. I tu, i tu można zastanawiać się, czy nie mamy właściwie do czynienia z syndromem sztokholmskim.


Jednak czy te pragnienia wzbudzone przez "365 dni" oznacza, że kobiety mają fantazję erotyczną o gwałcie? Nie do końca.

Daenerys i Khal Drogo
Tego typu motyw – od porwania/gwałtu do miłości – jest, mówiąc potocznie, chlebem powszednim w popkulturze. I to nie tylko w tanich romansidłach historycznych, w których arabski książę porywa cudzoziemkę. "Uderzenie i pocałunek" ("Slap and Kiss") – tak nazywa się potoczenie w Tajlandii opery mydlane, w których para najpierw się bije lub brutalnie kłóci, a potem namiętnie całuje. A dzieje się to w ponad 80 procentach tamtejszych telenowel.

Konkretne przykłady? W "Grze o tron" Khal Drogo porywa i brutalnie gwałci zrozpaczoną Daenerys. Matka Smoków uważa go jednak do końca za miłość swojego życia. W "Westworld" Dolores zakochuje się w Williamie, który również dopuszcza się wobec niej gwałtu (chociaż to bardziej skomplikowane fabularnie, gdyż robi to w... przyszłości), a w "50 twarzach Greya" Christian Grey jest bogaty, przystojny, kontrolujący i robi z Anną, co tylko chce, mimo że ta początkowo wcale nie wie, czego właściwie pragnie.
Fot. Kadr z "Wyjaśniamy tajemnice seksu"/Netflix
To właśnie na skutek "50 twarzy Greya" wiele kobiet zaczęło marzyć o władczym Christianie, który nagle zjawi się w ich życiu, przywiąże je do łóżka i zmieni ich życie o 180 stopni. Kolejną wersją Greya jest właśnie Massimo z "365 dni" – brutal, ale miły. Fantazję seksualną tego typu opisuje profesor Zbigniew Izdebski, seksuolog. – W fantazjach o dominacji mężczyzna jest przystojny, a później okazuje się czuły i wrażliwy oraz zakochuje się w partnerce. Z kolei kobieta w takim scenariuszu przyjmuje rolę osoby niedostępnej, która jednak chce być trochę „sponiewierana” seksualnie – zauważa.

Jednak podczas, gdy w samym ostrym seksie, jak BDSM, nie ma nic zdrożnego, jeśli jest bezpieczny oraz za zgodą dwóch osób, to już początkowy akt "50 twarzy Greya" czy "365 dni" – porwanie i seks bez zgody partnerki – jest już problematyczny. Jednak co kryje się za takimi fantazjami erotycznymi?

Mam wszystko, ale fantazjuję
Fantazje erotyczne to temat pierwszego odcinka dokumentalnego serialu Netflixa "Wyjaśniamy tajemnice seksu", o którym pisał Bartosz Godziński w naTemat. Z badań amerykańskiego psychologa Justina Lehmillera wynika, że o seksie, na który nie wyraziło się zgody, fantazjuje 54 procent mężczyzn, 61 procent kobiet i 68 procent osób niebinarnych.

Te dane mogą wydawać się zadziwiające, jednak psycholożka i seksuolożka Barbara Bartel podkreśla w rozmowie z naTemat, że o fantazjach o gwałcie często słyszy w zaciszu swojego gabinetu. – Fantazje erotyczne o gwałcie zdarzają się nawet w najlepszych małżeństwach. Mogą wiązać się one z przeniesionym z dzieciństwa kompleksem Edypa (w odniesieniu do mężczyzn) i kompleksem Elektry (w przypadku kobiet), które polegają na tym, że mężczyzna lub kobieta wciąż ma stłumiony pociąg seksualny do matki (mężczyzna) i ojca (kobieta) i odczuwa strach przed odwetem drugiego rodzica, który budzi w nim nieuświadomioną wrogość – tłumaczy.
Fot. Kadr z "Wyjaśniamy tajemnice seksu"/Netflix
Bartel podkreśla, że takie fantazje mają często osoby, które odniosły życiowy sukces: mają małżonka i udane życie rodzinne, świetną pracę – często na kierowniczym stanowisku – i pensję znacznie powyżej średniej krajowej. Dlaczego więc mimo wszystkich tych sukcesów fantazjują o seksie "siłowym"?

– W Polsce pokutuje mit matki Polki, która poświęca się dla rodziny i domu, a o seksie w ogóle nie myśli. Ale potem taka matka Polka ma fantazją seksualną o ryzykownym seksie w miejscu publicznym czy właśnie o gwałcie. Kobieta, która chce być gwałcona, często wywodzi się z porządnej rodziny i ma szczęśliwą rodzinę. Jednak chce się zbrudzić. Oznacza to, że podświadomie pragnie ona innych doznań cielesnych, których nigdy nie doświadczyła – mówi Barbara Bartel.
Fot. Kadr z "Wyjaśniamy tajemnice seksu" / Netflix
Jak z kolei zauważa Zbigniew Izdebski, podczas gdy na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, między 1997 a 2017 rokiem, aktywność seksualna Polaków spadła o 10 procent, to w kwestii seksu stajemy się coraz bardziej otwarci. – Formy aktywności seksualnej są coraz bardziej urozmaicone, co wiąże się z tym, że pojawiają się również wszelakie fantazje seksualne, na przykład o trójkącie. Urozmaicamy życie seksualne, bo chcemy doświadczyć czegoś nowego i bardziej ekscytującego. Polacy są również dużymi konsumentami pornografii, którą ogląda również coraz więcej kobiet i która także wyzwala śmiałe fantazje erotyczne – wylicza.

Kobieta nie marzy o gwałcie
Dochodzimy jednak do najważniejszego problemu: czy taką fantazją można nazwać fantazją o gwałcie? Bo przecież jeśli o czymś marzymy, to tego czegoś pragniemy, a przemoc seksualna jest – jak wynika z definicji – aktem bez zgody drugiej osoby. Odpowiedź brzmi: żadna kobieta o gwałcie nie marzy. Gwałt to bowiem paniczny strach, ból, siniaki, otarcia w okolicy krocza, obrzydzenie do samej siebie i trauma na całej życie. Żadna kobieta nie marzy o tym, że obcy "oblech" dorwie ją w ciemnym zaułku i wykorzysta mimo jej protestów. Skąd więc ta fantazja, w której gwałciciel jest zawsze przystojny, a sam gwałt zawsze jest początkiem świetnego seksu i wielkiej miłości? Tłumaczy to w rozmowie z naTemat profesor Zbigniew Izdebski. – Nieraz mówi się, że kobiety często fantazjują o gwałtach. Jednak bardzo mocno chciałbym podkreślić, że fantazja erotyczna i rzeczywistość to są dwie zupełnie różne rzeczy. To że kobieta może fantazjować o jakiejś formie dominacji seksualnej, nie oznacza, że chciałaby doświadczyć przemocy w życiu realnym – zaznacza.

Jak bowiem podkreśla Izdebski, nad wszystkimi fantazjami – które często są wstydliwe lub krępujące, gdyż nie są akceptowane przez nas lub społeczeństwo ze względów kulturowych – ma się pewną formę kontroli. – Taką fantazję o dominacji seksualnej można przerwać w każdej chwili i powiedzieć „dziękuję, więcej nie chcę”. W realnym życiu kobieta często może w takich relacjach tę kontrolę stracić – zauważa seksuolog.

Izdebski zauważa jednak, że w sytuacji gdy czują się ze sobą bezpiecznie, są świadomi swoich potrzeb i oczekiwań oraz umieją się ze sobą komunikować kobieta czasem odpowiada na pytanie partnera podczas stosunku seksualnego "czegoś byś chciała doświadczyć": "nie pytaj mnie do końca, czego chcę i na co przyzwalam". Także ból – gwałtowne ruchy frykcyjne, chwytanie za włosy czy przytrzymywanie partnerki, by się nie wyrywała – może sprawiać jej przyjemność. Jednak, jak podkreśla seksuolog, to zupełnie coś innego. – W takich sytuacjach kobieta dobrze zna tego mężczyznę, ma poczucie bezpieczeństwa i wie, w jaki sposób może bezwzględnie zareagować, aby mężczyzna przerwał. Coraz popularniejsze BDSM to pewna forma dominacji i cierpienia, jednak warto podkreślić, że BDSM to również sztuka, której trzeba się nauczyć. Wieszać i podwiązywać należy drugą osobę tak, aby nie wyrządzić jej krzywdy. BDSM ma bowiem budzić ekscytację seksualną, jednak nigdy jej celem nie jest uszkodzenie partnera – zaznacza Izdebski.

My, ludzie z defektami
Samych fantazji seksualnych bać się więc nie należy. Ba, to wręcz normalne, że mamy ich coraz więcej i to w coraz bardziej wyszukanej formie, do czego przyczyniają się również erotyki, jak "50 twarzy Greya" czy "365 dni". Niektóre fantazje, jak seks w trójkącie czy windzie, mogą się ziścić i urozmaić nasze życie seksualne, inne – jak ta, o której piszemy w tym artykule – na szczęście istnieje tylko w głowie.

Jednak psycholożka i seksuolożka Barbara Bartel podkreśla, że jeśli fantazje seksualne stają się coraz częstsze, wręcz rutynowe, i utrudniają nam życie rodzinne czy zawodowe, należy się jak najszybciej zgłosić do specjalisty. Może to być bowiem zaburzenie typu histerycznego i przewlekłe zaburzenie emocjonalne, a sama fantazja może przekształcić się w uzależnienie. – Taka fantazja, która staje się dla nas normą, może wiązać się z zafałszowanymi wspomnieniami z dzieciństwa lub młodości, złym wychowaniem, brakiem edukacji seksualnej, kompleksem niższości, a także brakiem poczucia bezpieczeństwa i miłości. To często forma poszukiwania miłości i bliskości, a kobiety, które ją regularnie snują, mogą tak naprawdę nie znać i nie kochać siebie. We współczesnym świecie ludzie osiągają duże sukcesy zawodowe, ale mają defekty emocjonalne – tłumaczy Bartel.

Seksuolożka podkreśla bowiem, że "fantazje erotyczne, których umiejętnie się nie wyważy, to zły kierunek funkcjonowania seksualnego". – Brak poczucie bezpieczeństwa i kompleksy, które ten brak wywołują, są często nieświadome i my, specjaliści, uświadamiamy je pacjentom – zaznacza Bartel. Jeśli więc zbyt częste i intensywne fantazjowanie o porwaniu przez Massimo z "365 dni" utrudnia nasze życie prywatne – w tym związek z partnerem – warto zainterweniować.