Wychwycono, kto był tuż za Dudą na konwencji. "Tacy ludzie jeżdżą za kandydatem do końca kampanii"

Adam Nowiński
Z sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości zapamiętamy kilka wpadek obecnej władzy. Jedną z nich z pewnością będzie dopuszczenie narodowca do kręgu zwolenników Andrzeja Dudy. Szybko ustalono, że mężczyzna ubrany w kampanijną koszulkę, którego kamery uchwyciły w jednym kadrze z Dudą, to Bartosz Sokołowski, były działacz Młodzieży Wszechpolskiej z Białegostoku. Ma on na swoim koncie kilka "mocnych" wystąpień.
Bartosz Sokołowski, były prezes białostockiej Młodzieży Wszechpolskiej pojawił się w sobotę w bliskim otoczeniu Andrzeja Dudy. Zrzut ekranu z Twitter.com / Stanisław Karczewski
Po zakończeniu konwencji prezydenckiej Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie media społecznościowe obiegło zdjęcie, na którym widać Andrzeja Dudę i jednego z jego zwolenników. Na pierwszy rzut oka ubrany w koszulkę kampanijną PiS młody mężczyzna raczej niczym nie wyróżnia się z tłumu. Okazuje się jednak, że nie jest to "zwykły Kowalski". Dziennikarze i politycy szybko go wychwycili i ustalili jego tożsamość – to Bartosz Sokołowski, były działacz Młodzieży Wszechpolskiej z Białegostoku. Czy to możliwe, żeby narodowiec znalazł się w najbliższym otoczeniu urzędującego prezydenta?


– Nie znam tego człowieka [Bartosza Sokołowskiego]. Nic o tym nie wiem, żeby był członkiem sztabu wyborczego. Wczoraj czy w sobotę na konwencji było ponad 5 tys. osób. Jak pan wie, sala mieściła prawie 4 tys. Mnóstwo osób nie weszło do tej sali. Trzeba było wynająć salę obok – mówił na antenie TVN 24 europoseł Adam Bielan.

Tuż za plecami
Ale to, że Sokołowski pojawił się za plecami Dudy, to jedno. On szedł za nim razem z innymi zwolennikami, kiedy prezydent witał się z posłami PiS i odbierał gratulacje. Widać to doskonale na filmiku, który na Twitterze opublikował wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski. Bartosz Sokołowski pojawia się obok Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego, Elżbiety Witek i wspomnianego Karczewskiego. Można by powiedzieć, że nic, tylko zrobić zrzuty ekranu i zostawić te świetne zdjęcia z przywódcami PiS na przyszłość, na poczet przyszłej kampanii wyborczej. Z tym że Sokołowski już raz startował w wyborach i to właśnie z ramienia PiS. W 2018 roku starał się dostać do Rady Miasta w Białymstoku. Bezskutecznie. Ale zanim Sokołowski zmienił barwy na PiS, był członkiem lokalnej Młodzieży Wszechpolskiej. Patrząc na jego aktywność w mediach społecznościowych, to 25-latek działał bardzo prężnie w organizacji w latach 2014-2015. Został nawet jej prezesem. Współpracował zresztą z Adamem Andruszkiewiczem i kontynuował tę współpracę, kiedy Andruszkiewicz został wiceministrem cyfryzacji.
Zrzut ekranu z Twitter.com

Kukła i protesty
Pomimo odejścia z MW Sokołowski nie wyrzekł się swojego "narodowego ducha". Nawet przed wyborami samorządowymi był przedstawiany jako "wieloletni działacz społeczny, student i żołnierza Narodowych Sił Rezerwowych". Nie przestał także brać udziału w organizowanych przez narodowców wydarzeniach.
Fot. screen/YouTube/Niezależny Serwis Wiadomości2
W marcu 2018 roku Sokołowski uczestniczył w happeningu MW przed Teatrem Dramatycznym w Białymstoku, podczas którego spalono kukłę Ryszarda Petru. Nawet to nie sprawiło, że w lokalnym PiS zapaliła się czerwona lampka. Wręcz przeciwnie! W obronie Sokołowskiego stanął poseł Jacek Żalek.

– Palenie kukły to zwyczaj, który przyszedł do nas z zachodniej Europy. W Niemczech palenie kukieł jest codziennością. (…)Jeżeli ktoś wzoruje się na Niemcach, na Francuzach, przynosi te zwyczaje do Polski, nie znaczy to, że od razu jest kimś kontrowersyjnym – stwierdził Żalek. Parlamentarzysta PiS był zdania, że "wynika to prawdopodobnie z dużo niższej niż w Polsce kultury politycznej".

Na tym więc nie skończyła się działalność Sokołowskiego, który w mediach po raz kolejny pojawił się w lipcu 2019 roku i krytycznie wypowiadał się na temat planów organizacji Marszu Równości w Białymstoku. Wyraził także swoją opinię na temat gender oraz osób LGBT.

– Mamy tutaj do czynienia z takim "homoterrorem", czyli wszystko, co reprezentuje środowisko LGBT ma być dobre, walczy teoretycznie o równość, a praktycznie chodzi o walkę o przywileje i podmywanie fundamentów rodziny – mówił "Kurierowi Porannemu" Sokołowski.

Parę miesięcy później szedł już w Marszu Niepodległości i pomagał nieść transparent "Prawosławni Polacy zawsze za Polską!". Białostockie organizacje prawosławne mówiły wtedy, że była to prowokacja ze strony Młodzieży Wszechpolskiej. Przypomnijmy, że w tym czasie ważyły się losy nazwy jednej z ulic w Białymstoku.

Jej patronem miał zostać major Szendzielarz "Łupaszko", który dla Młodzieży Wszechpolskiej jest bohaterem. Lecz znana jest też ciemna karta z jego historii, która wiąże się z mordem lokalnej społeczności prawosławnej. Ostatecznie decyzją radnych PO, nie doszło do takiej zmiany, co wywołało ogromne oburzenie ze strony narodowców, a wspomniany transparent mógł być odpowiedzią na decyzję białostockiej Rady Miasta. Innego zdania był jednak Sokołowski.

– Też jestem osobą prawosławną. Niosłem baner razem ze znajomymi prawosławnymi z Białegostoku i okolic. Chcieliśmy pokazać, że w środowiskach patriotycznych, propolskich są również osoby prawosławne. Niektóre media przedstawiają prawosławnych jako osoby negatywnie nastawione do Polski i wyłącznie o poglądach lewicowych. A to nieprawda – bronił się aktywista.

Ciekawe towarzystwo
Podczas sobotniej konwencji PiS Sokołowski nie był jedynym obecnym tam narodowcem. Oprócz niego, w otoczeniu Dudy, zdaniem posłów PO Adama Szłapki i Jana Grabca, pojawił się także inny działacz Młodzieży Wszechpolskiej, który uczestniczył w paleniu kukły Petru.

Ale to nie wszystko, bo posłowie wychwycili także w tłumie wokół prezydenta Annę Plakiewicz i Piotra Matczuka, znanych z afery billboardowej. Czy obecność tych osób w otoczeniu Andrzeja Dudy to przypadek? Nieoficjalnie wiadomo, że oboje odpowiadają za kampanię Dudy.

– To tylko świadczy o upadku moralnym tego obozu politycznego i prezydenta Andrzeja Dudy – mówi nam poseł PO. – Jeśli w najbliższym gronie współpracowników, a przecież ci wolontariusze, którzy idą za kandydatem, towarzyszą mu i jeżdżą z nim przez całą kampanię, znajdują się osoby, które uczestniczą w hejcie i uciekają się do przemocy symbolicznej na ulicach miast, to nie świadczy dobrze o prezydencie.

Poseł przypomina także, że w sztabie Dudy miała się znaleźć także posłanka Joanna Lichocka, której wulgarny gest w Sejmie wywołał skandal. Zdaniem Grabca, nawoływanie prezydenta Andrzeja Dudy do uspokojenia i stonowania emocji podczas kampanii, patrząc na osoby, którymi się otoczył, brzmi jak żart z wyborców.