Kim są tajniacy z pałkami teleskopowymi? Byli policjanci nie mają dla nich litości

Katarzyna Zuchowicz
Wyciągali ludzi z tłumu, używali pałek teleskopowych. Nagrania z manifestacji kobiet, które pokazały policyjnych tajniaków w akcji, wywołały wstrząs. Ludzie porównują je do działań OMON na Białorusi, pytają skąd mają wiedzieć, że to byli policjanci. Nikt nie spodziewał się czegoś takiego w Polsce. Kim byli ci tajniacy? Oto jak oceniają ich byli policjanci.
Policja potwierdziła, że w akcji podczas protestu kobiet, brali udział nieumundurowani policjanci. Kim byli tajniacy z pałkami teleskopowymi? fot. screen/twiteer/KaroHytrek-Prosiecka
Nagrania, na których widać pałowanie ludzi i wyciąganie ich z tłumu, wywołały szok, wstrząs i najgorsze skojarzenia, zwłaszcza z Białorusią.

Początkowo ludzie myśleli, że atakują ich nacjonaliści, kibole, jakieś bojówki. Zamaskowani, z szalikami na twarzach i kapturach na głowach, z pałkami teleskopowymi w dłoniach, nagle pojawili się w tłumie i wywołali zamęt.

Niektórzy na ramionach mieli opaski z napisem "Policja", ale nie było szans, by wszyscy je dostrzegli. Albo nie dowierzali, że taka może być odpowiedź służb na spokojny protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. U innych opasek nie było widać w ogóle.


Polacy chcą wiedzieć, kim byli ci tajniacy. "Co to za formacja w tym żółtym swetrze?", "Kim oni są?" – rozlega się do dziś w internecie. Strajk Kobiet już zapowiedział, że będzie upubliczniał wizerunki tajniaków.

Czytaj także: "Będziemy upubliczniać wizerunki tajniaków". Strajk Kobiet reaguje ws. "policyjnych prowokatorów"

Policja potwierdziła, że w tej brutalnej interwencji na Placu Powstańców, w pobliżu siedziby Telewizyjnej Agencji Informacyjnej TVP, brali udział nieumundurowani policjanci.

Czytaj także: Policja tłumaczy się z pałowania ludzi przez funkcjonariuszy w cywilu. "Próba odbicia mężczyzny"

Nie wszystkich to jednak przekonuje. "Pytanie z specjalistów. Jak odróżnić bandytę z pałką teleskopową od nieumundurowanego policjanta z pałką teleskopową?" – chcą wiedzieć Polacy. Akcja zszokowała również byłych policjantów. Nie chodzi o sam fakt udziału funkcjonariuszy operacyjnych w takim wydarzeniu. Ale o to, jak się zachowywali, jak się ubrali, a nawet jakim – ich zdaniem – brakiem doświadczenia się wykazali i czego policja w takim tłumie jak ognia powinna unikać. Oto jak zareagowali w rozmowie z naTemat.

Zastanawiał się, czy to byli policjanci


– Nigdy za moich czasów nie uczestniczyliśmy w czymś takim. Nigdy. I nawet powiem, że gdyby ktoś dał nam wtedy takie polecenie, to myślę, że nikt z nas na coś takiego by nie poszedł – mówi naTemat Jan Fabiańczyk "Majami", były policjant.

Oglądał nagrania, był zniesmaczony. – Nieumundurowani policjanci są zawsze potrzebni w tłumie podczas takich zgromadzeń. Zgodzę się tu z rzecznikiem policji. Niektórzy ludzie przychodzą na nie po to, by np. handlować narkotykami, dochodzi do różnych przestępstw, do naruszenia prawa. I takie osoby powinny być z tłumy wyłapywane. Ale nie z pałkami teleskopowymi i nie po to, by brać udział w rozganianiu tłumu podczas manifestacji, gdzie jest spokój, a manifestujący tak naprawdę nie przejawiają żadnej agresji – podkreśla. Wręcz przeciwnie. Wskazuje, że manifestujący odstąpili od ul. Wiejskiej, która była zablokowana: – Nikt nie chciał się bić z policjantami. Tłum poszedł dalej. I tam nagle pojawili się policjanci z pałkami. Nie wiem w jakim celu – reaguje.

Czytaj także: Blokada Sejmu zmieniła się w przemarsz ulicami Warszawy. Tak wygląda Strajk Kobiet [ZDJĘCIA]

Przyznaje, że on sam zastanawiał się, czy to byli policjanci, czy jakieś inne grupy. – Ze względu na ich zachowanie. Wydawało mi się, że oprócz policjantów podpięły się inne osoby. Co niektórzy zachowywali się tak, jakby ktoś im powiedział: słuchajcie, dzisiaj jesteście policjantami, dziś rządzicie, możecie robić, co chcecie zgodnie z literą prawa i w imieniu prawa i będziecie bezkarni – mówi.

Wszyscy widzieliśmy, że ci ludzie mieli zasłonięte twarze. Byli ubrani po cywilnemu, ale tak, że wielu kojarzyło ich z innymi środowiskami. Szybko dali się zauważyć, choć mieli wtopić się w tłum. Na manifestacjach kobiet raczej nie widać tak zamaskowanych uczestników. Jak rozpoznać, kto był policjantem, a kto nie?

– Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy to był policjant, czy nie. Może ktoś wziął pałkę teleskopową i stwierdził, że idzie w tłum, bo musi się wyżyć? Nikt tego nie mógł przecież na miejscu zweryfikować i sprawdzić. Pałki teleskopowe są zakazane, mogą używać ich tylko policjanci. Ale to co jest zakazane nie znaczy, że ktoś nie może tego przy sobie mieć – podkreśla "Majami".

Czytaj także: "Współczuję dzisiejszym gliniarzom". Jan "Majami" Fabiańczyk o upolitycznieniu i brutalności policji

Dziewulski wytyka błędy policjantów


Jerzy Dziewulski nie ma jednak wątpliwości, że to byli policjanci. – Gwarantuję, że to byli funkcjonariusze. Na 100 procent. To policjanci z wydziałów wywiadowczych, wydziału kryminalnego, być może ktoś z dochodzeniówki i innych, którzy wcześniej nie brali udziału w takich akcjach. Ich nie szkoli się do walki z tłumem – mówi naTemat.

Dla policjantów, których widzieliśmy na nagraniach nie ma litości. – W taktyce działania wszystkich policji na świecie jest element funkcjonariuszy cywilnych, czyli takich, których zadaniem jest wyłapywanie tych, którzy są agresywni, niebezpieczni, np. rzucają czymś, nawołują do agresji. Z tym, że tacy policjanci, w określonej taktyce oddziałów zwartych, mają określone miejsce. Wczoraj tego miejsca nie widziałem. Widziałem za to poważne błędy – mówi.

Jakie? Jerzy Dziewulski dokładnie i precyzyjnie wyjaśnia. – Funkcjonariuszy po cywilnemu stosuje się w działaniach pododdziałów, które działają w szyku, na ich zapleczu. Lub w tłumie, ale mają tylko i wyłącznie zadanie rozpoznawcze. Taki funkcjonariusz jest w tłumie, obserwuje, słucha, a gdy np. widzi, że ktoś jest agresywny, przekazuje informację do stanowiska dowodzenia. On nie podejmuje żadnych interwencji, bo by się spalił – tłumaczy.
Jerzy Dziewulski

Ale druga część nieumundurowanych funkcjonariuszy znajduje się zawsze za tzw. kordonem. Gdy potrzeba zatrzymać wskazanego człowieka, otwiera się jeden z elementów kordonu i stamtąd wyskakuje kilku policjantów po cywilnemu. Zatrzymują go i z powrotem wciągają za kordon, by nie stać się celem agresji ze strony tłumu.

Podkreśla wyraźnie poruszony: – Widziałem coś, czego policja jak ognia powinna unikać. Oni nie działali zza kordonu. Oni działali indywidualnie – podkreśla.

Opaski z napisem "Policja"


Były policjant i antyterrorysta zwraca uwagę na to, że tajniacy co prawda mieli na ramionach opaski z napisem "Policja", tak jak robią to policjanci francuscy. Ale przecież ludzie w tłumie wcale nie musieli ich widzieć. Opaska jest na jednej ręce, z drugiej strony nie musi być widoczna Tłum miał prawo nie rozpoznać w nich funkcjonariuszy.

– To był ewidentny błąd. Dla manifestujących taka osoba wygląda jak kibol, który chce wszcząć zadymę. I ten tłum, który nie widzi opaski na ramieniu próbuje bronić swoich i ja to rozumiem. Nie wiedzą, że to jest policjant, bo nie widzą tej opaski. Ktoś może krzyczeć, że jest policjantem, ale takie okrzyki, gdy ktoś jest po cywilnemu, nie mają w tym momencie kompletnie znaczenia – mówi.

Poseł Michał Szczerba już zapowiedział zawiadomienie w tej sprawie. "Nieoznakowany funkcjonariusz bijący pałką teleskopową prawdopodobnie popełnił przestępstwo. Będzie moje zawiadomienie" – napisał na Twitterze. Kolejny błąd, jak podkreśla Dziewulski, w ogóle nie miał prawa zaistnieć. – Był błędem karygodnym. Takie metody stosuje się w państwie, które pojęcia nie ma o taktyce walki policyjnej. To była absolutna bzdura. Czegoś takiego, jak żyję nie widziałem – wytyka.

Czego policjanci nie powinni robić


O co chodzi? – Policjanci, którzy użyli tych pałek teleskopowych, w pewnym momencie dołączyli do kordonu funkcjonariuszy będących w kaskach i z tarczami. Chwycili ich pod ręce i stanęli w kordonie. Nie mieli prawa tak zrobić. Kordon to szyk policyjny, który ma służyć temu, aby nigdy nie został przerwany – podkreśla były policjant. Tu stawia pytanie, jak ci nieumundurowani funkcjonariusze, którzy stali obok umundurowanych mają zapewnić, że kordon nie zostanie przerwany? – Ci policjanci po cywilnemu są jak dzieci we mgle. Nie mają osłon. Nie mają przyłbic. Wystarczy jeden kamień lub nawet gaz pieprzowy i policjant zrywa linię kordonu. A to oznacza, że tłum może wedrzeć się poza kordon i zaczyna się bijatyka. Policjanci mogli współpracować, ale za ich plecami, nigdy w jednym szyku – wyjaśnia.

Nasi rozmówcy mówią o prowokacji, o tym, że rozkazy musiały paść na górze. Zastanawiają się jak to możliwe, że dwa tygodnie taka sama manifestacja była bezpieczna, policjanci szli niemal ramię w ramię z kobietami. A teraz taki nagły zwrot.

Jerzy Dziewulski zwraca uwagę, że gdyby chodziło o inną manifestację, zapewne nie doszłoby do takiej akcji. Że to w ogóle nie była taktyka policyjna, tylko polityczna.

– Doświadczeni policjanci wiedzą, że interwencja cywilnych funkcjonariuszy w tłumie jest potwornie ryzykowna dla ich życia i zdrowia. Ale tutaj zakładali, że do takiej sytuacji nie dojdzie, bo mieli do czynienia z tłumem nieagresywnym lub mało agresywnym – zauważa.

Jak na Białorusi


Nie sposób uniknąć porównań do ostatnich wydarzeń na Białorusi. Internet ugina się od takich komentarzy. Tam specjalne oddziały milicji wzięły się za pacyfikowanie protestów kobiet.

Czytaj także: "Zachowują się jak bandyci, jak dzicz". Oto OMON, który bije protestujących na Białorusi

– Na początku na Białorusi też nic się nie działo. Policjanci stali, uśmiechali się, nic nie robili. I tak było przez 10 dni manifestacji. Potem Łukaszenka wydał rozkaz, że kobiety to też wróg publiczny i zaczęło się pacyfikowanie kobiet. U nas też tak było. Przez pierwsze dwa tygodnie kobiety spokojnie manifestowały. A potem zaczęła się agresja – zauważa Jan "Majami" Fabiańczyk.