Skrytykował Lempart, bo zamknęła drzwi przed TVP. Zmienił zdanie, gdy zobaczył materiał "Wiadomości"
Po tym, jak liderki Strajku Kobiet nie wpuściły na konferencję m.in. TVP, rozgorzała dyskusja, nie brakło także krytyki pod adresem Marty Lempart i Klementyny Suchanow. Część osób zmieniła jednak zdanie po tym, jak obejrzała główne wydanie "Wiadomości", a w nim materiał Konrada Węża.
Marta Lempart vs TVP
"Napisałem posta o tym, że nie rozumiem postawy działaczek SK wobec pracowników TVP. I decyzji o nie wpuszczaniu ich na konferencję. A potem obejrzałem Wiadomości. I posta skasowałem. Bo był pomyłką i rozumiem, dlaczego Strajk Kobiet nie chce rozmawiać z tymi ludźmi" – napisał na Twitterze Jacek Harłukowicz, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Nie był jedynym, który po obejrzeniu "Wiadomości" TVP zrewidował swoje stanowisko. To wyrażające niezgodę pojawiło się po tym, jak Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet, nie wpuściła TVP, "Gazety Polskiej" i Telewizji Republika na konferencję prasową.. Zamknęła przed pracownikami tych mediów drzwi i podała powód:
– To jest konferencja dla dziennikarzy. Państwo, jako służby PiS, możecie pobrać wizje i fonie od policji, od ABW – tak, jak to cały czas robicie. Nie ma potrzeby przychodzić – mówiła.
Po opublikowaniu nagrania, które na Twitterze zamieścił reporter Radia Zet Łukasz Konarski, rozpoczęła się dyskusja i przerzucanie się argumentami. Jedni krytykowali zachowanie liderek Strajku Kobiet, mówiąc o utrudnianiu pracy mediom, inni w mocnych słowach podkreślali, że "to nie są dziennikarze".
Wśród tych pierwszych oczywiście znalazł się Jarosław Olechowski, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. "Art. 54 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej gwarantuje każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Dzisiejsze zachowanie Marty Lempart i Klementyny Suchanow, które obrażały dziennikarzy wyzywając 'jesteście psami' zasługuje na potępienie" – napisał.
Internauci szybko przypomnieli mu podobne zdarzenia, ale wtedy chodziło o innych dziennikarzy. "W konferencji w Trybunale Konstytucyjnym, która odbyła się 2 lutego 2018 roku, uczestniczyć mogli tylko dziennikarze państwowej telewizji i radia. Inni nie zostali wpuszczeni. Pokaż, jak się wtedy oburzałeś pracowniku mediów" – zaapelowała jedna z osób.
"Fotoreporterzy 'Gazety Wyborczej' i 'Faktu' nie zostali wpuszczeni do Pałacu Prezydenckiego na otwarte dla mediów wydarzenie, gdy prezydent Andrzej Duda podpisywał projekt zmiany konstytucji. Olechowski ma bardzo krótką pamięć, A raczej pamięta i pisze tylko to, co wygodne dla partii matki. Poza tym nie kojarzę, że w programach informacyjnych TVP są jacyś dziennikarze" – dodała inna osoba.
Dużo emocji wywoływał też wątek dziennikarskiej solidarności. "Zawodowa solidarność z TVP, to jak dobrzy księża, którzy chcą, żeby dobrze traktować księży pedofilów" – brzmiał jeden z komentarzy. I dyskusja ta trwałaby pewnie jeszcze długo, ale nadeszła godzina 19:30...
Czytaj także: "Jesteście psami". Suchanow puściły nerwy w starciu z prawicowymi mediami
"Obejrzałem Wiadomości"
– Agresja organizatorów proaborcyjnych protestów w odpowiedzi na trudne pytania dziennikarzy – brzmiała w forszpanie zapowiedź tego, co widzowie mieli zobaczyć za kilkanaście minut.
Materiałowi dotyczącemu Strajkowi Kobiet poświęcono ponad 5 minut. Michał Adamczyk to, nad czym pracował Konrad Wąż, zapowiedział tak:
Już po tym wstępie można było się domyślać, że wątków będzie co najmniej kilka. I było właściwie wszystko poza jakąkolwiek informacją dotyczącą praw kobiet.Zapowiedź materiału dot. Strajku KobietFragment "Wiadomości" 24.11.2020Ogólnopolski Strajk Kobiet to prywatna fundacja Marty Lempart. Aktywistki proaborcyjnej znanej głównie z wyjątkowo wulgarnego języka. Ona sama ma długi, a część jej mieszkania na podstawie wyroku sądowego zajął komornik. To są ustalenia dziennikarskiego śledztwa, którego szczegóły publikuje "Gazeta Polska". A wpływ na przebieg i kształt protestów mogły mieć też powiązania Marty Lempart z politykami PO.
Ci z państwa, którzy mają odwagę brnąć w to dalej, muszą się przygotować, że nie zabraknie zabijania dzieci, palenia kościołów i komisariatów, obowiązkowo związków z Platformą Obywatelską, TVN-u, patriotyzmu, agresji itd.
"Patriotyzm i Kościół, fundamenty państwa polskiego i cel ataków zwolenników aborcji" – tą tezą rozpoczął się materiał. Zaraz potem pojawiła się wypowiedź zatrzymanego przez policję podczas protestów 17-latka. Kilka sekund z anteny TVN24, gdzie Jan Rzadziwon mówił, że uważa, że "patriotyzm jest absolutnie rzeczą złą".
To dowód na to, że wśród części młodych ludzi upowszechnia się postawa, którą promował lata temu (dokładnie w 1987 roku na łamach miesięcznika "Znak") nie kto inny, jak Donald Tusk. Na planszy pojawił się cytat: "Polskość to nienormalność". To oczywiście zdanie wyrwane z kontekstu, ale przecież to taki standard...
O istocie patriotyzmu mówił natomiast publicysta "Tygodnika Solidarność" Cezary Krysztopa. "Patriotyzm ma nas spajać jako społeczność. Abyśmy mogli artykułować nasze interesy, ponieważ w innym przypadku jesteśmy tylko bezkształtną masą, która jest wykorzystywana przez innych" – zaznaczył.
Ataki na Kościół
Po patriotyzmie przyszedł czas na ataki na inny fundament polskości, czyli kościoły. Przypomniano zdjęcia z października, kiedy "zwolennicy zabijania nienarodzonych dzieci wtargnęli do jednej ze świątyń i przerwali odprawianą tam mszę świętą".
– Do takich ataków nawiązuje ten plakat z płonącym kościołem łudząco podobny do tego używanego przez nazistów i plakat nawołujący do palenia komisariatów policji – wyjaśniał Konrad Wąż. Ta ostatnia grafika rzeczywiście pojawiła się jakiś czas temu na profilu Lewicowym Okiem, kiedy pisano tam o brutalności policji, ale dalej przesyłali ją raczej stojący po tej właściwej, prawej stronie.
Fot. zrzut ekranu z "Wiadomości" TVP
Wyreżyserowany spektakl
Chaos i rebelia to najważniejszy manifest głównej organizatorki protestów, Marty Lempart, skrajnie lewicowej działaczki, która z wulgaryzmów i agresji uczyniła swój znak rozpoznawczy. W ten sposób dziennikarz "Wiadomości" przeszedł do kolejnego wątku.
– To jest sposób na to, żeby doszło do awantury, żeby można było pokazać jakieś obrazki, które świadczyły o zamieszkach w Polsce – komentował Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej Codziennie".
Nie mogło zabraknąć także błędów warszawskiego ratusza. "Kilka miesięcy temu rządzący przez polityków KO warszawski ratusz przeznaczył prawie 4 mln złotych na wsparcie instytucji, która prowadziła warsztaty z, tu cytat, 'taktyki miejskiej oraz technik działania grupowego'" – informował Wąż, dodając, że już wtedy pojawiły się zarzuty, że było to szkolenie "skrajnie lewicowych zadymiarzy".
Protesty Strajku Kobiet w serwisie TVP nazwano wyreżyserowanym medialny spektaklem (tak, tak, wszyscy widzieliśmy tysiące statystów biorących w nim udział). Na potwierdzenie tej hipotezy zaprezentowano dowód raczej wątpliwy, żeby nie powiedzieć absurdalny.
"To zdjęcia z protestów przed jednym z warszawskich komisariatów policji. Uczestniczyli w nim politycy PO, a uwagę zwraca nietypowe zachowanie jednego z mężczyzn"– budował napięcie autor materiału.
To nietypowe zachowanie oznaczało, że mężczyzna rozmawiający przez telefon kilka kroków od tłumu po jakimś czasie wrócił do protestujących i "przekazał demonstrantom informacje bądź instrukcje".
Czas na Lempart i Suchanow
"Wątpliwości budzi nie tylko sposób działania organizatorów proaborcyjnych protestów, ale także poważne zarzuty kierowane pod ich adresem. Np. dotyczące molestowania seksualnego" – zmienił wątek Konrad Wąż. W tym miejscu w "Wiadomościach" pojawił się cytat aktywistki LGBT Margot (tej samej, w która kilka miesięcy temu TVP uderzała), która opisała, jak wobec niej miała zachowywać się Klementyna Suchanow.
Klementyna Suchanow zapytana o ten wpis nie chciała rozmawiać z dziennikarzem TVP Info. I dopiero po tym fragmencie pojawiła się scena sprzed konferencji Strajku Kobiet, czyli zamknięcie drzwi przed częścią dziennikarzy, kiedy Suchanow powiedziała do nich "jesteście psami!"."Nie podoba mi się gdy Klementyna zapraszana jest na wydarzenia równosciowe w roli ekspertki, gdyż jest sprawczynią przemocy, również tej o podłożu seksualnym. Pewnego dnia Klemnetyna szturmuje drzwi łazienki, w której akurat jestem. (…) Klementyna wchodzi mimo mojego sprzeciwu i od razu zaczyna się przy mnie rozbierać. Uciekam"
Na koniec zostawiono wątki związane z Martą Lempart. "Na pytania dziennikarzy nie chce też odpowiadać Marta Lempart, chodzi o niejasne kulisy jej działalności na rynku nieruchomości we Wrocławiu, ale także inne sprawy interesujące opinię publiczną" – usłyszeli widzowie Telewizji Polskiej.
Pytania zadawane Marcie Lempart zza szyby brzmiały następująco: "Dlaczego nie chciała pani pracować w ABW?", "Z jakiego tytułu miała pani egzekucję komorniczą?", "Pani Marto, na jakiej zasadzie działa pani firma, to jest w zasadzie firma, prywatne przedsiębiorstwo na konto, którego wpłacane są pieniądze i składki?", "Czy ma pani zarejestrowane jakieś stowarzyszenie oficjalnie?".
Konrad Wąż poinformował po chwili, że na koncie fundacji jest już niemal 1,5 mln złotych ze zbiórki publicznej. "Problem w tym, że nie wszyscy wpłacający wiedzą, ze jej właścicielka Marta Lempart ma długi, a komornik zajął część mieszkania na podstawie wyroku sądowego" – zaznaczył dziennikarz.
– Fundacja jest prywatnym przedsięwzięciem Marty Lempart, a na tę fundację są wpłacane pieniądze ze zbiórki publicznej. Konto tej fundacji zostało podane m.in. w "Gazecie Wyborczej" jako konto do wpłat – mówiła Dorota Kania, publicystka "Gazety Polskiej".
Choć to już ostatnie sekundy materiału, ponownie wróciliśmy do warszawskiego ratusza (gdzie rządzi PO!), a właściwie do korzystnych warunków współpracy, na które, mimo długów Lempart, może liczyć fundacja.
"Miasto wynajęło jej lokal w prestiżowej organizacji w niezwykle atrakcyjnej cenie, 4 zł za metr kwadratowy" – podsumował Wąż, który zakończył materiał przypomnieniem, że w czasie koalicji PO-PSL Marta Lempart była dyrektorem w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.
Czytaj także: Był na Wilczej po zatrzymaniu Agaty Grzybowskiej. Opowiada, co się działo na komendzie