"Wpadłabym w furię". Na policjantów lecą gromy, oto jak reagują ich żony

Katarzyna Zuchowicz
Ponad 80 radiowozów miało w niedzielę pilnować domu prezesa PiS. Ale w sumie nie ważne, ile było ich naprawdę. Zdjęcia ulicy zablokowanej przez policjantów i tak porażają. Tak samo jak inne blokady w ich wykonaniu, doniesienia o brutalności i aresztowania. Jak to wszystko odbierają żony policjantów?
Domu Jarosława Kaczyńskiego miało pilnować ponad 80 radiowozów. Fot. Twitter / @lotnabrygada
Nie chcą się wypowiadać pod nazwiskiem. Tylko pod takim warunkiem godzą się na rozmowę. Jak z ich perspektywy wygląda to, czym żyje cała Polska? Gdy mąż musi w weekend pilnować protestów kobiet? Albo tuż przed Świętami jechać do Warszawy, by pilnować domu prezesa PiS? A potem lecą na niego gromy?

– Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mój mąż otrzymałby rozkaz "ochraniaj dom Kaczyńskiego". Osobiście wpadłabym w furię i namawiałabym go, by ten jeden raz rozkazu nie wykonał – nawet jeśli musiałby pójść na L4 – zastrzega od razu żona jednego z policjantów.


Pochodzi z południowej Polski. Jej mąż brał udział w akcjach w czasie lokalnych protestów kobiet, ale tam nic takiego, o czym słyszymy w Warszawie nie miało miejsca.

– Musiał zabezpieczać protesty bez względu na to, czy był za nimi, czy przeciwko nim. To nie miało żadnego wpływu. Wysłali go i musiał iść. Musiał stanąć po drugiej stronie barykady, bo taki dostał rozkaz i musiał go wykonać. Policjanci wykonują rozkazy bez względu na to jaka partia jest u władzy i bez względu na to, czy im się to podoba, czy nie. Pamiętajmy, że oni nie stoją tam dla idei, tylko dlatego, że dostali taki rozkaz. To jest ich praca – podkreśla.

Czytaj także: Twierdza. Ujawniono, ilu policjantów pilnowało domu Kaczyńskiego podczas niedzielnego strajku

Gromy pod adresem policji


Działania policji od kilku tygodni wywołują ogromne kontrowersje i dzielą społeczeństwo. Policjantom zarzucano już nadmierną agresję i nadużywanie swoich uprawnień. Pod obstrzałem znaleźli się tajniacy, którzy podczas jednej manifestacji bili protestujących pałkami. Polakom włos jeżył się na głowie, gdy patrzyli na nagrania.

Albo słuchali o kolejnych zatrzymaniach nieletnich, o użyciu gazu.

Czytaj także: Kim są tajniacy z pałkami teleskopowymi? Byli policjanci nie mają dla nich litości

13 grudnia szpaler policji, a właściwie dwa, pojawiły się w okolicy domu prezesa PiS, również pod pomnikiem smoleńskim na placu Piłsudskiego. "Po Strajku Kobiet policja wyłapuje ludzi na pustych ulicach setki metrów od domu J. Kaczyńskiego. Jeśli nie chcą dać się wylegitymować – odwozi na komendy" – relacjonowało w niedzielę OKO.press. Na ulicy pod domem Kaczyńskiego miało być ponad 80 radiowozów, tak nieoficjalnie ustalił Onet.

– Bardzo mi ich szkoda. Zdaję sobie sprawę, jak wielu z nich musi mieć w sobie wewnętrzny konflikt. Czuję też, co mogą czuć ich żony. Niejednokrotnie nie chciałam, żeby mój mąż narażał życie za kogoś ku chwale ojczyzny. Policjant jako jednostka jest cyfrą w statystykach. Ale dla mnie jest całym światem, jest filarem mojej rodziny. Naraża swoje życie, by utrzymać porządek publiczny, a władza go wykorzystuje. Nie buduje jego renomy, nie dba o jego imię, ani o to, by czuł się w społeczeństwie bezpieczny – reaguje żona policjanta.

Jak reagują żony policjantów?


Gorzej, jak nie zgadza się to z ich poglądami. Gdy nie popierają działania władz. Czy łatwo iść wtedy na konfrontację z manifestującymi?

– Mój mąż podchodzi do tego tak, że to jest jego praca. Nie rozbiera tego na czynniki pierwsze. Dostaje rozkaz, musi go wykonać. To jest jego praca, która pozwala mu żyć, opłacić rachunki, to jest jego źródło utrzymania. Jednego dnia ma kogoś przesłuchać, innego kogoś zatrzymać, a jeszcze innego zabezpieczać protest – odpowiada nasza rozmówczyni.

W sieci gdzieniegdzie można znaleźć wpisy żon policjantów. "Trzymajcie się tam. Policjanci i ich rodziny, przygotowujący się do kolejnego długiego, wyczerpującego weekendu. Uważajcie na siebie, zachowajcie czujność, ale i spokój. Skupcie się na bezpiecznym powrocie do domu, do swoich rodzin" – czytam jeden z wpisów na profilu Żona Policjanta na FB.

Żona policjanta pisze: "Społeczeństwo, pamiętajcie, nie jesteśmy Waszymi wrogami. Ani my. Ani nasi Policjanci".

"Mam nadzieję ze staną po naszej stronie, a nie władzy", "Pamiętaj, że Oni wykonują rozkazy i są w pracy" – płyną komentarze. – Policjanci muszą robić swoje bez względu na swoje poglądy polityczne. To jest ich praca. Każdy z nas rano idzie do pracy, bez względy czy u władzy jest PiS czy PO. Nie słyszałam, żeby ktoś w jakikolwiek sposób się przeciwstawił. To kwestia ich być albo nie być. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mają być gdzieś wysłani, a oni mówią: "Nie, bo ja jestem przeciwko. Nie zgadzam się, bo mam inne poglądy". Jednak jeśli są brutalni, prowokują, to jest nie w porządku. Z tym się nie zgadzam – mówi nam żona innego policjanta.

Rozkazy przychodzą z góry


Jej mąż brał udział w zabezpieczaniu jednego z protestów w Warszawie. – Po prostu dostali rozkaz. Nie mieli wyboru. Mąż nawet to przede mną ukrył. Powiedział, że stoją gdzieś z boku, z tyłu, w razie czego. A okazało się, że byli gdzieś w centrum wszystkiego – mówi.

Ona popiera strajk kobiet. – Raz powiedziałam mężowi, że chętnie poszłabym na protest. Puścił to mimo uszu – śmieje się.

– Generalnie możemy sobie w domu porozmawiać. Ale jak mąż idzie na akcję to się wyłącza. Po prostu wykonuje swoje rozkazy. Czasami nie ma wyjścia, po prostu robi swoje w pracy. Rozkazy przychodzą z góry. Czy duża, czy mała miejscowość dostają odgórne rozkazy, że muszą pilnować protestów. Na przykład dzień wcześniej mąż siedzi i mówi, że będą protesty, muszą działać. Wtedy większość sił komendy jest skupiona tylko na tym. A gdyby okazało się, że podczas akcji z jego udziałem użyto siły? – Ciężko by było. Nie wiem...wolałabym o tym nie wiedzieć. To byłoby już za dużo – odpowiada.

Co pomyślałaby, gdy jej mąż miał ochraniać dom prezesa PiS? – Dla mnie to nie do pomyślenia, nie wyobrażam sobie tego. Na pewno trochę by to nas podzieliło. Albo musiałabym uznać, że to jego praca i chcąc nie chcąc pogodzić się z tym. Pewnie żony popierające PiS są wtedy dumne. Ale jeśli są po drugiej stronie, to myślę, że pewnie w niejednym domu odbywa się sprzeczka – mówi.

Spadło zaufanie do policji


Ostatnie protesty i zachowanie policji mocno nadwyrężyły jej wizerunek w oczach Polaków. Coraz więcej z nas jej nie ufa. Tak wynika z listopadowego sondażu przeprowadzonego przez IBRIS dla portalu Interia. W porównaniu do badania z 2017 roku zaufanie społeczne do policji spadło o ponad 20 pkt. procentowych. – Zawsze policja jest najgorsza. Teraz w związku z protestami stawiana jest w bardzo złym świetle. Nawet niektórzy głośno wypowiadają się, że nie lubią policji – przyznaje mieszkanka Wielkopolski.

Żona innego policjanta: – Mój mąż nie obnosi się z tym, że jest policjantem. I robi to już od dawna. Gdy poznaje kogoś nowego, zawsze stara się uniknąć mówienia, czym się zajmuje. Nie oszukujmy się, policja nie jest dobrze odbierana, nie jest szanowana. To władza tak ich wykorzystuje. Robi, co chce, a wystawia policję. Policja wykonuje tylko rozkazy odgórne. Teoretycznie policjant jest apolityczny. Ci, co zabezpieczają protesty to policjanci najniższych szeregów.

Nasze rozmówczynie obserwują, że jest inaczej niż było. Jedna mówi o naciskach władzy na policję, że kiedyś było spokojniej. Druga – o emeryturze. Co również dużo mówi o nastrojach wśród policyjnych rodzin.

– Nie ukrywam, że odliczamy dni do emerytury męża. To nie jest dobrze płatna praca i duże ryzyko. A mój mąż jest na pierwszej linii frontu, bierze udział w niebezpiecznych akcjach. Powiedziałam, że mam tego dosyć. Świątek, piątek i niedziela to samo. Ja nie chcę tak żyć. Dziś ważne jest, byle przetrwać, byle dotrwać do końca. Dopóki nie dzieją się hardcorowe rzeczy, chodzi do pracy i wykonuje rozkazy – mówi.

Jej mąż przypomina dezubekizację w wykonaniu PiS. – Pyta: Jaką mam pewność, że pójdę na emeryturę, a ktoś mi potem powie, że mi się nie należy, bo służyłem za PiS i występowałem przeciwko społeczeństwu? Nie wiadomo, co będzie wymyślała kolejna partia – dodaje.