"Wstyd mi, jak tego słucham". Kim jest poseł Bortniczuk - bulterier od Gowina, któremu blisko do PiS
Jego ostatnia wypowiedź o aborcji wywołała burzę. Przypomnijmy, poseł Porozumienia dał do zrozumienia, że nie wyklucza kary dożywotniego więzienia dla kobiet, które usunęły ciążę. Sam tłumaczył potem, że nie użył takich słów, ale wielki niesmak pozostał. Kamil Bortniczuk był jednym z posłów, którzy wnioskowali do TK o ograniczenie legalnej aborcji.
- Poseł Kamil Bortniczuk pochodzi z Głuchołaz, przez dwie kadencje był radnym. Dwukrotnie startował na burmistrza miasta.
- "Jego kariera poszybowała w górę po wygranej PiS w 2015 roku" – mówi lokalny polityk.
- Bortniczuk związany jest ze środowiskiem partii Jarosława Gowina od 2013 roku. Wcześniej był w PiS i Polska jest Najważniejsza
"Tego pana powinno się bojkotować wszędzie", "Kamil Bortniczuk powinien zniknąć z polityki" – to tylko niektóre z komentarzy na Twitterze po ostatniej wypowiedzi posła Porozumienia o aborcji. Kontrowersyjne słowa padły 1 lutego na antenie TVN24.
Kamil Bortniczuk stwierdził, że aborcja z "niskich pobudek" powinna być traktowana w świetle prawa jak morderstwo i dał do zrozumienia, że karą za aborcję powinno być dożywocie. Tak przynajmniej odebrano jego słowa. Na drugi dzień poseł tłumaczył się, że nie użył słowa "dożywocie" w kontekście karania kobiet za aborcję i to redaktor prowadzący program próbował z niego wyciągnąć taką deklarację. Media cytują też jego słowa o tym, że uratowane życia są więcej warte niż trauma rodziców, którzy "muszą się mierzyć z trudnym doświadczeniem donoszenia ciąży letalnej".
Czytaj także: Bortniczuk mówił o dożywociu za aborcję. Teraz się tłumaczy, co miał na myśli
Kontrowersyjne słowa Bortniczuka
Jego słowa odbiły się szerokim echem w mediach społecznościowych, w samym Porozumieniu również odebrano je niejednoznacznie. – Niektórym, bardziej konserwatywnym politykom, to się spodobało. Innym nie, bo są zwolennikami kompromisu aborcyjnego i ruszanie go uważają za głupotę. Mi nie spodobała się forma, światopoglądu nie będę oceniał – mówi nam jeden z polityków Porozumienia.
Kamil Bortniczuk związany jest ze środowiskiem Jarosława Gowina od 2013 roku. Wcześniej działał w PiS i Polska Jest Najważniejsza. Przed wyborami w 2015 roku należał do zespołu doradców Beaty Szydło. Ale do niedawna na forum ogólnokrajowym mało kto kojarzył jego nazwisko.
Dziś jest jedną z głównych, medialnych twarzy Porozumienia. A za sprawą zamieszania wokół takich wypowiedzi, jak ostatnio, w mediach społecznościowych i na portalach mocno wokół niego się gotuje. "Pokazał, że jest religijnym fundamentalistą" – ocenia "Newsweek". "Wysokie Obcasy": "Inkwizytorów takich jak poseł Bortniczuk kobiety wywiozą na taczkach".
Z posłem Bortniczukiem zasiada w Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Jak postrzega go na co dzień, w sejmowej pracy?
– Nawet w sytuacjach zawodowych nie jest to partner do rozmowy albo ktoś, kto chciałby prowadzić jakiś dialog. Wszystkie komentarze, również merytoryczne, kwituje wstrętnymi uśmiechami. Dla mnie to od początku była arogancja. Często zdarza się rozmawiać się z kimś z drugiej strony sceny politycznej, ale to nie jest taka osoba – odpowiada.
Zaczynał jako radny w Głuchołazach
Pochodzi z Głuchołaz i tam zaczęła się jego polityczna kariera. Przez dwie kadencje działał w lokalnym samorządzie – najpierw z ramienia PiS, potem z własnego komitetu. Gdy w 2006 roku pierwszy raz został radnym, miał 23 lata. W tamtym okresie był też dyrektorem biura byłego już posła PiS Mieczysława Walkiewicza.
– Bardzo różnię się z nim światopoglądowo, ale to mój kolega i jako kolega nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Spotykamy się na różnych forach, każde nasze spotkanie kończy się dyskusją światopoglądową, potem rozchodzimy się ze swoimi przemyśleniami i nie udajemy, że się nie znamy, tylko rozmawiamy. Czasami trochę mnie zaskakuje tym, co mówi na forum publicznym, bo na tyle, na ile go znam, to mam wrażenie, że nie zawsze mówi to, co naprawdę myśli – mówi Mariusz Migała, wieloletni radny, przewodniczący Rady Miejskiej w Głuchołazach.
Z Bortniczukiem pracował przez dwie kadencje, obecny poseł poparł go nawet w 2010 roku na przewodniczącego RM. Przyznaje jednak, że czasem wstydzi się jego kontrowersyjnych, publicznych słów.
– Nie wiem, po co te wypowiedzi. Trochę mi wstyd jak tego słucham. Nie pasuje mi to do tej strony, z której go znam. Mam nieco rozdwojoną jaźń między Kamilem, którego znam, a tym, którego słyszę w telewizji. Może dostał takie zadanie, żeby teraz być takim politycznym "bulterierem"? – zastanawia się.
Bortniczuk dwukrotnie startował w wyborach na burmistrza Głuchołaz, ale za każdym razem przegrywał z kandydatem PO Edwardem Szupryczyńskim. W 2014 roku osobiście wsparł go Jarosław Gowin, który przyjechał do miasta i – jak odnotowała "Nowa Trybuna Opolska" – "przez dwie godziny chodził po ulicach Głuchołaz rozdając ulotki wyborcze".
"To świetny kandydat. W skali całego kraju potrafię wskazać niewielu równie zdolnych polityków" – mówił o Bortniczuku.
– Kamil był opozycją w stosunku do burmistrza, przegrał z nim w 2010 i 2014 roku. Za drugim razem wygrał pierwszą turę, miał bardzo silny komitet wyborczy, na 21 radnych wprowadził do Rady Miejskiej aż 7 osób. Sam jednak przegrał drugą turę. Przyszedł wtedy na sesję z kwiatami i gratulacjami dla burmistrza, zachował się honorowo. Potem jednak trochę przycichł, do wyborów parlamentarnych w 2015 roku, gdy PiS doszedł do władzy. Wówczas jego kariera wystrzeliła – mówi Mariusz Migała.
Bortniczuk posłem z Opolszczyzny
Paradoksalnie Kamil Bortniczuk nie dostał się wtedy do Sejmu, poparło go niewiele ponad 2,5 tys. osób.
Niedługo potem został dyrektorem Departamentu Infrastruktury w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim, a potem dyrektorem gabinetu ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina. W kwietniu 2017 zasiadł w zarządzie Grupy Azoty ZAK.
– Dzięki partii doszedł tu gdzie jest. Bardzo dużo zawdzięcza Marcinowi Ociepie. Dostał posadę w spółce skarbu państwa, był wiceprezesem w zakładach z Kędzierzyna Koźla. Gdyby nie to, może nigdy byśmy o nim nie usłyszeli. Ale, gdy został posłem, zrezygnował z tego. Można to ocenić pozytywnie, bo finansowo była to lepsza posada – mówi naTemat Tomasz Kaliszan, radny z Opola.
Dziś Kamil Bortniczuk jest posłem z Opolszczyzny. A jego wypowiedzi wzbudzają kontrowersje niemal tak, jak kilku innych polityków Zjednoczonej Prawicy z tego regionu: Janusza Kowalskiego, czy Patryka Jakiego.
"Co myślicie o tym, żeby oddać Panią Martę Brytyjczykom?" – dopytywał na przykład pod postem z informacją, że Marta Lempart została zauważona przez "Financial Times".
Czytaj także: [b]"Politycy, szukacie dziczy? Spójrzcie na siebie". Bortniczuk odpłynął w TVN24
Fenomen regionu? – Wszyscy są bardzo medialni. Dużo łatwiej jest się wybić w mediach, będąc w mniejszej partii, to bardzo pomaga. Ale Kamil Bortniczuk bardziej kreował się na sprawnego menadżera, który rozumie biznes, jego powiązania z samorządem, to jak powinien funkcjonować. Bardziej mówił o takich sprawach, o przedsiębiorcach. W kampanii wyborczej nie było tematów światopoglądowych. Z takich wypowiedzi jak teraz go nie kojarzę – wspomina Tomasz Kaliszan.
Jak reagują w Porozumieniu
Pierwszy raz w ławach poselskich Bortniczuk zasiadł dopiero w 2018 roku, gdy zwolnił się mandat poselski po Bartłomieju Stawiarskim, który został burmistrzem Namysłowa. Rok później poparło go już blisko 17 tys. wyborców. Kampania była tak intensywna, że poseł pokazywał zdjęcia dziurawych butów, które zdarł podczas spotkań z wyborcami.
– To nie jest tak, że Kamil pojawił się znikąd, tylko jest z nami od samego początku Polski Razem. To ważny polityk Porozumienia, jest naszym posłem, doskonale wypada w mediach i tego nie można mu odmówić. Jednak jego decyzje z ostatniego roku są zastanawiające. Nie do końca wiem, o co mu chodzi. Znam go, ale ostatnich zachowań absolutnie nie rozumiem – mówi nam jeden z polityków partii Gowina.
Ma na myśli dwie kwestie. Dymisję ze stanowiska sekretarza stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, którą Bortniczuk ogłosił w kwietniu, chwilę po tym, jak ze ze stanowiska zrezygnował Gowin.
Czytaj także: Bortniczuk rezygnuje razem z Gowinem. Chcą prowadzić ponadpartyjne negocjacje ws. wyborów
A także zmianę stanowiska ws. majowych wyborów prezydenckich, gdy najpierw mówił, że Porozumienie zagłosuje przeciw głosowaniu korespondencyjnemu, a potem: – Zagłosuję za ustawą o wyborach korespondencyjnych.
Czytaj także: Poseł Gowina szczerze o wyborach. "Ulegliśmy panice, to był błąd"
Jak się okazuje, do dziś uwiera to niektórych. – Tak po ludzku martwimy się, pogubił się strasznie. To były ruchy zaskakujące – mówi nasz rozmówca. Jak oceniają je inni? Z posłem Bortniczukiem nie udało nam się porozmawiać, kilku innych posłów odmówiło rozmowy.
Bliżej mu do PiS?
Pewną zmianę dostrzegają też postronni obserwatorzy. Mariusz Migała: – Odnoszę wrażenie, że jego pozycja w Porozumieniu zmieniła się, gdy podał się do dymisji jako wiceminister. Niby honorowo, ale różnie to komentowano. Kiedyś stanowił tło ministra Gowina, teraz już nie bardzo widzę go w otoczeniu ministra. Nawet, gdy w Sejmie jest konferencja prasowa, to go nie widać. Zastanawiam się, czy to jego odsunęli, czy sam się odsunął, bardziej przechodząc na stronę PiS?
Posłanka Magdalena Filiks: – Zastanawiam się, czy on się ostatnio nie wybiera do PiS. Tak można wnioskować z tego, co robi.
Sam Bortniczuk mówił wtedy: – Zdecydowanie dementuję pogłoski o jakimkolwiek rozpadzie Porozumienia. Partia jest cały czas, jesteśmy jednością. Natomiast głosujemy bez dyscypliny.
Jak oceniają go mieszkańcy
W Głuchołazach wyczuwa się trochę żal, że jako poseł za mało angażuje się w sprawy gminy. – Na przykład skrytykował nas za to, że nie dostaliśmy żadnego dofinansowania z programu dla samorządów. Skrytykował nas w mediach społecznościowych, że mieliśmy słabe projekty, tylko zapomniał wspomnieć, że przed wysłaniem pokazaliśmy mu je i nie miał do nich zastrzeżeń – mówi przewodniczący RM.
Lokalnie, jak łatwo sobie wyobrazić, poseł Porozumienia zbiera różne opinie. – Udzielał się w klubie sportowym, wspiera piłkarzy, przychodzi na treningi. Jak odbierają go mieszkańcy? Jedni uważają, że udało mu się wybić z małego miasta. Niektórzy nazywają go zwierzęciem politycznym. Trzeba przyznać, że on się do tego nadaje. Nie każdy doszedłby do tego miejsca, co on. Z pewnością nie jest "miękiszonem", jak mawiał klasyk – uważa Mariusz Migała.
Czytaj także: Co naprawdę znaczy "miękiszon" Ziobry? Bralczyk: "Nie podejrzewałem go o takie poczucie humoru"