Rosja czuje się zagrożona. Rzecznik Kremla grozi konfliktem z Ukrainą

Alan Wysocki
Przedstawiciel Rosji w czwartek ostrzegał przed możliwością powstania kolejnego konfliktu na terenie wschodniej Ukrainy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekonywał, że to Rosja czuje się zagrożona działaniami militarnymi swojego sąsiada. Tymczasem szef rosyjskiego MSZ zarzucał państwom NATO "zmienianie sąsiadów w przyczółki konfrontacji z Rosją".
Rosja czuje się zagrożona przez Ukrainę. Rzecznik Kremla mówi o ryzyku konfliktu zbrojnego Fot. AP / East News
Po licznych doniesieniach o możliwym konflikcie zbrojnym między Ukrainą a Rosją, rzecznik Kremla zwołał konferencję prasową. Dmitrij Pieskow ostrzegł przed bardzo wysokim ryzykiem kolejnego starcia między sąsiadującymi państwami. Urzędnik mówił także o agresywnej narracji i prowokacjach prowadzonych przez władze Kijowa.

Rosja czuje zagrożenie ze strony Ukrainy

Przypomnijmy, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski obiecał obywatelom odzyskanie zaanektowanego Krymu. Rosja odebrała te zapewnienia jako bezpośrednie zagrożenie. – Takie sformułowanie oznacza, że ​​Kijów może użyć dowolnej opcji, w tym siły, aby spróbować wkroczyć w rosyjski region – deklarował Pieskow, cytowany przez agencję Reuters.
Władimir Putin odbiera jako zagrożenie także doniesienia o próbach wzmacniania wschodniej flanki NATO. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow podczas ostatniego wystąpienia na szczycie OBWE w Sztokholmie zapowiedział przedstawienie propozycji zmian w układzie o bezpieczeństwie w Europie.


Ławrow zarzucił członkom Paktu Północnoatlantyckiego "zmienianie sąsiadów w przyczółki konfrontacji z Rosją". Polityk skierował także ostrzeżenie przed próbami montażu systemu obrony rakietowej na Ukrainie.

Ukraina alarmuje przed wojskami rosyjskimi na granicy

Jeszcze w środę Rosja poinformowała, że wszelkie działania militarne stanowią jedynie ćwiczenia wojskowe z udziałem 10 tysięcy żołnierzy. Wydarzenie odbywa się właśnie na nielegalnie zajmowanym Krymie.
Przypomnijmy jednak, że według Ukrainy Putin rozstawił wzdłuż granicy 90 tysięcy wojskowych. Szef ukraińskiego wywiadu Kirył Budanow w rozmowie z "Military Times" powiedział, że napaść zbrojna będzie miała miejsce na przełomie stycznia i lutego.

Atak ma nadejść ze trzech stron. Mowa o granicy ukraińsko-białoruskiej oraz desancie na Odessę i Mariupul. Ukraina uważa także, że Rosja zwiększa gotowość bojową separatystów w Donbasie.

W obronie Ukrainy, poza Unią Europejską, stanęły Stany Zjednoczone. Sekretarz amerykańskiego stanu Antony Blinken ostrzegł Władimira Putina przed zdecydowaną reakcją ze strony władz USA. Wszelkie akty agresji spotkają się z kolejnymi sankcjami.
– Jasno daliśmy do zrozumienia, że ​​zareagujemy zdecydowanie, w tym za pomocą szeregu środków ekonomicznych o dużym wpływie, od których powstrzymaliśmy się w przeszłości – deklarował, cytowany przez agencję Reuters.

W środę Kijów odwiedził także były przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. – To tak naprawdę wy od wielu lat dajecie najwyraźniejsze świadectwo i gotowość do obrony wartości europejskich, które są fundamentem zarówno NATO jak i UE – przekonywał podczas Forum Bezpieczeństwa.

Interweniował także Mateusz Morawiecki. Premier podczas konferencji w Wilnie apelował do władz Unii Europejskiej o obserwowanie eskalacji napięcia między Ukrainą a Rosją. – To, co dzieje się na naszych oczach, to może być dopiero wstęp do czegoś dużo gorszego – przekonywał.
Czytaj także: Łukaszenka dostał specjalny prezent od Putina. "To nie jest żadna atrapa"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut