Ilu ludzi uciekło z Ukrainy? Nie tylko Polska przyjmuje uchodźców
Z danych ONZ wynika, że na przestrzeni dwóch pierwszych tygodni wojny, Ukrainę opuściło dokładnie 2,011,312 osób, głównie kobiet i dzieci (w Ukrainie panuje pełna mobilizacja: mężczyźni w wieku 18-60 lat nie mają prawa przekroczyć granicy: muszą zostać i bronić kraju).
Do jakich krajów uciekają uchodźcy z Ukrainy?
Największą liczbę uchodźców przyjmuje Polska, jednak uchodźcy z Ukrainy mogą również liczyć na pomoc w innych krajach. Działania w kierunku złagodzenia kryzysu uchodźczego podejmują inne kraje ościenne, takie jak Słowacja i Węgry.
- Polska: 1,204,403
- Węgry: 191,348
- Słowacja: 140,745
- Mołdawia: 82,762
- Rumunia: 82,062
ONZ odnotowuje, że migracje odbywają się również w kierunku Rosji. Do tej pory do kraju agresora przybyło niecałe 100 tysięcy osób z ukraińskim paszportem. Na pobyt na Białorusi zdecydowały się 453 osoby.
Jak podaje polska Straż Graniczna, dziennie granicę polsko-ukraińską przekracza około 100 tysięcy osób. 90 proc. z nich to kobiety z dziećmi, obywatelki i obywatele Ukrainy.
Z danych na 2020 rok wynikało, że ogólna liczba mieszkańców Ukrainy wynosiła wtedy nieco ponad 44 mln. ONZ prognozuje, że jeśli wojna będzie toczyć się dalej, kraj opuści nawet cztery miliony osób.
Jak wygląda ucieczka z Ukrainy?
Przestrzeń powietrzna nad Ukrainą jest zamknięta dla lotów cywilnych od 24 lutego. Władze uziemiły wszystkie samoloty pasażerskie z obawy przed zestrzeleniem ich przez rosyjskie wojsko. Jedynymi dostępnymi środkami lokomocji w kraju ogarniętym wojną pozostają samochody i pociągi. Wiele osób decyduje się na pieszą wędrówkę.
W czwartkowy poranek tuż po pierwszych bombardowaniach, świat obiegły fotografie, przedstawiające eksodus: na drogach wyjazdowych z Kijowa utworzyły się wielokilometrowe korki, wyjazd ze stolicy zajmował po kilka godzin, a podróż do oddalonego o ponad 500 km Lwowa — kilkanaście.
W kolejnych dniach wojny oblężenie przeżywały dworce kolejowe: zarówno te we wschodniej, jak i zachodniej Ukrainie. Lwów, jako stacja przesiadkowa, codziennie przyjmował setki tysięcy osób, kierujących się do Polski, Słowacji czy Węgier.
Uchodźcy nierzadko decydują się pokonywać przejścia graniczne pieszo, omijając wielokilometrowe kolejki aut. Na granice uchodźcy docierają głodni, zmarznięci i wycieńczeni marszem oraz wielogodzinnym oczekiwaniem na odprawę. Zanim udało się wypracować niezbędne procedury po polskiej, jak i po ukraińskiej stronie, czas oczekiwania na odprawę potrafił sięgać 70 godzin.
Jaką pomoc oferuje Polska uchodźcom?
W Polsce niemal w kilka godzin od rozpoczęcia wojny ruszyła machina pomocowa: w mediach społecznościowych spontanicznie pojawiły się ogłoszenia o zbiórkach odzieży, jedzenia i leków. Tysiące osób niemal od razu zadeklarowało chęć przyjęcia uchodźców z Ukrainy do swoich domów. Setki ruszyły na granicę, aby pomagać w transporcie czy rozdysponowaniu darów.
W sieci szybko zaczęły pojawiać się poradniki, na temat tego, jak mądrze pomagać. Wytyczne okazały się tym potrzebniejsze, że w kilkadziesiąt godzin od pierwszego “wezwania do akcji” na przejściach granicznych pojawiły się góry ubrań i zabawek, których wolontariusze nie byli w stanie rozdysponować. Początkowy chaos udało się jednak zażegnać.
Ciężar organizacyjny akcji humanitarnej wzięły na siebie organizacje pozarządowe oraz samorządy. Na dworcach wszystkich większych miastach szybko powstały punkty informacyjne, w których wolontariusze kierują uchodźców do punktów recepcyjnych lub do tymczasowych miejsc pobytu.
Przyjezdni z Ukrainy znajdują miejsca noclegowe w prywatnych domach, przystosowanych do ich potrzeb akademikach czy obiektach sportowo-widowiskowych. Na miejscu nierzadko, oprócz pomocy rzeczowej, czeka na nich pomoc psychologiczna. Miasta otwierają infolinie pomocowe, organizują spotkania z psychologami mówiącymi po ukraińsku. Startują pierwsze kursy polskiego, pojawiają się również ogłoszenia o pracę, skierowane bezpośrednio do uchodźców.
Warto podkreślić oddolny charakter wszystkich tych akcji: w pierwszych dniach wojny brakowało działań organizowanych przez rząd. Prace nad specustawą, regulującą warunki bytowe przybyłych do Polski Ukraińców, ruszyły dopiero po tygodniu od rozpoczęcia wojny. Kolejne siedem dni później jej ostateczny kształt wciąż nie jest znany.
Przedstawiciele władzy zdają się jednak nie dostrzegać własnej opieszałości: – To, że w Polsce nie ma obozów dla uchodźców, to właśnie zasługa polskiego rządu. Wiem, że nie możecie już patrzeć na to, że polski rząd znakomicie sobie radzi, że społeczeństwo naprawdę nie słucha was, tylko jednak pomaga na ile może uchodźcom ukraińskim – stwierdził minister rolnictwa, Henryk Kowalczyk, w Sejmie.
Obecnie brakuje jasnych ustaleń w kwestiach takich jak korzystanie przez uchodźców z bezpłatnej opieki medycznej, zapisów dzieci do szkół, zasad zatrudnienia. Rząd deklaruje, że osoby, które zdecydowały się udzielić uchodźcom schronienia otrzymają rekompensatę — jej wysokość ma zostać ustalona w najbliższych dniach.
Jak pomagają inne kraje?
Polska jest na tle pozostałych krajów-gospodarzy ewenementem: zarówno pod względem zaangażowania indywidualnych osób, jak i pod względem braku gotowych rządowych rozwiązań.
Węgry
Jak raportują przedstawiciele organizacji pomocowych, na Węgrzech liczba wolontariuszy jest znacznie mniejsza: – Nie ma po stronie Węgier żadnej pomocy. Nie ma absolutnie nawet jednego wolontariusza, nie ma nawet jednej pary butów, jednej ciepłej odzieży, koca czy ciepłej herbaty. Nic – mówił Jan Kietliński, syn dziennikarki Beaty Tadli.
Z jego stanowiskiem nie zgadzają się przedstawiciele organizacji pomocowych, działających na Ukrainie: - Mieszkam na Węgrzech, znam osobiście ludzi, którzy organizują tutaj pomoc, firmy działające lokalnie zachęcają pracowników do wzięcia dodanych specjalnie na ten cel dni wolnych, żeby podjąć się zadań wolontariackich — twierdzą cytowani w tekście Węgrzy.
Rząd Węgier zapewnił, że każdy posiadacz ukraińskiego paszportu może swobodnie przekroczyć granicę, korzystać z bezpłatnej opieki zdrowotnej oraz przejazdów komunikacja miejską i pociągami. Obywatele Ukrainy otrzymują również pomoc finansową od rządu na zakup jedzenie i ubrań, natomiast ukraińskie dzieci — miejsca w węgierskich szkołach.
Czechy
Czeski rząd stworzył specjalny serwis o nazwie “Nasi Ukraińcy”, w którym zamieszczane są informacje o tym, jak mądrze pomagać uchodźcom. Do udzielania takiej pomocy zachęca ministerstwo spraw wewnętrznych. Film promującym akcję kończy się apelem do Czechów: “Otwórzcie swoje domy dla Ukraińców”.
Czeską granicę przekraczało dziennie około 5 tysięcy uchodźców z Ukrainy, w związku z czym czeski rząd ogłosił stan wyjątkowy. Takie działanie miało jedynie ułatwić zniesienie obostrzeń, związanych z dopełnieniem specjalnych formalności wizowych. Jak zapewniali przedstawiciele rządu, sytuacja ta pozostaje bez wpływu na codzienne życie samych Czechów.
Na terenie Czech powstało 14 punktów, w których uchodźcy mogą się tymczasowo zatrzymać.
Mołdawia
W Mołdawii kryzys uchodźczy objawia się najbardziej dotkliwie. To niewielkie państwo ma największy stosunek uchodźców do liczby mieszkańców: 4 tysiące przyjezdnych przypada tu na 100 tysięcy obywateli. W związku z tym Mołdawia apeluje o pomoc międzynarodową. Pomaga między innymi WHO, które dostarcza pomoc medyczną oraz leki.
Na przejściu granicznym w miejscowości Palanca powstał tymczasowy obóz dla uchodźców. To tam obywatele Ukrainy dopełniają formalności, aby następnie skierować się dalej w głąb kraju, lub w innych, wybranych przez siebie kierunkach.
Rumunia
Choć granicę ukraińsko-rumuńską przekraczają dziesiątki tysięcy uchodźców, to decyzje o pozostaniu w tym kraju podejmuje około połowa z nich. Z zarejestrowanych do 3 marca na przejściach 120 tysięcy obywateli Ukrainy, na miejscu pozostało 70 tysięcy. Reszta ruszyła dalej, do innych państw zachodniej Europy.
Na terenie Rumunii funkcjonują organizacje pomocowe, zajmujące się rozdysponowaniem wsparcia dla uchodźców. Niemniej jednak, przedstawiciele rządu podkreślają, że w dalszej perspektywie wsparcie międzynarodowej społeczności będzie konieczne: — Nie wiemy, jak duże będą koszty tej pomocy. Jesteśmy jednak gotowi je ponieść (...) Na razie sytuacja jest pod kontrolą, ale będziemy potrzebowali wsparcia, aby poradzić sobie z tym ogromnym wyzwaniem — stwierdził EMil Boc, były premier Rumunii.