Ukraińcy "leczyli" rosyjskich żołnierzy zatrutymi ciastami. Setki wojskowych w szpitalu

Agata Sucharska
Do walki przeciwko rosyjskiemu okupantowi w Ukrainie włączają się również cywile. Na oficjalnym profilu społecznościowym Wywiadu Ministerstwa Obrony Narodowej opisano zdarzenia z dystryktu Izium, gdzie mieszkańcy podawali żołnierzom zatrute ciasta. Są ofiary śmiertelne, wielu wojskowych trafiło do szpitala.
Wojna w Ukrainie. Ukraińcy "leczyli" Rosjan zatrutymi ciastami. Fot. Zuma / SplashNews.com/East News
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google



Mieszkańcy podali Rosjanom zatrute ciasto

To już 38. dzień agresji Rosji na Ukrainę. Od początku tej wojny obywatele Ukrainy stawiali twardy opór przeciwko okupantom. Świadczy o tym m.in. masowa produkcja koktajli Mołotowa oraz masowe protesty, którymi "witają" rosyjskie wojska. To jednak nie wszystko.

Jak podaje ukraiński MON mieszkańcy dystryktu Izium "leczyli" okupantów zatrutymi ciastami. W rezultacie dwóch woskowych zginęło, kolejnych 28 trafiło na oddział intensywnej terapii. Około 500 rosyjskich żołnierzy przebywa w szpitalach z powodu ciężkiego zatrucia alkoholem niewiadomego pochodzenia.
To nie pierwsza historia, gdy ludność cywilna na własną rękę stawia opór rosyjskim agresorom. Jakiś czas temu informowaliśmy w naTemat.pl, że starsza kobieta z Ukrainy miała otruć ośmiu rosyjskich żołnierzy pasztecikami własnej roboty.


Wiemy to z opublikowanego przez doradcę MSW Ukrainy Antona Heraszczenko na Telegramie nagrania rozmowy rosyjskiego żołnierza ze swoją dziewczyną. Mężczyzna zwierzał się, że on i jego koledzy głodują, bo nie mają co jeść.

– Nie mamy tu nic do żarcia. Wczoraj zwędziliśmy kaczkę! Jeśli się uda, obrabiamy sklepy, bierzemy papierosy, jedzenie. Bo nic nie mamy, rozumiesz? Głodujemy! – mówi.

Partnerka żołnierza zdziwiła się. Przyznała, że w rosyjskiej telewizji pokazują, że jedzenie przynosi rosyjskim żołnierzom na Ukrainie ludność cywilna, a babcie ze łzami w oczach im dziękują, że przyjechali. Kiedy wspomniała o babciach, żołnierz opowiedział tragiczną w swoim finale historię.

"Ośmiu chłopaków pojechało do domu w cynkowych trumnach"

– Jasne! Raz jedna babcia nakarmiła nas pasztecikami i ośmiu chłopaków pojechało do domu w cynkowych trumnach – odpowiada żołnierz. – Jak to, to czym ich nakarmiła? – pyta dziewczyna. – Trucizną! – odpowiada żołnierz.

Jednak wyobraźnię co do postawy Ukranców, chyba najbardziej rozbudziła mieszkanka Kijowa, która strąciła rosyjskiego drona słoikiem z ogórkami. Dziennikarzom udało się dotrzeć do tej kobiety. Jak tłumaczy mieszkanka Kijowa destrukcyjny cios zadała słoikiem nie z ogórkami, lecz z kiszonymi pomidorami ze śliwkami.

W rozmowie z dziennikarką LIGA.Life pani Olena opowiada, że tego dnia siedziała na balkonie i paliła papierosa. Gdy usłyszała, że coś powoli się unosi, na początku myślała, że to kruk, ale potem usłyszała brzęczenie.

Kobieta przyznała, że nigdy wcześniej nie widziała drona na własne oczy, ale dużo mówi się o nich w telewizji, więc domyśliła się, że to właśnie dron pojawił się przy jej balkonie. Nie myśląc długo wzięła to, co było pod ręką.

Najbardziej odpowiedni okazał się litrowy słoik z przetworami na zimę, który stał pod stołem na balkonie. "To były kiszone pomidory ze śliwkami. Moje ulubione. Litrowy słoik" — tłumaczy dziennikarce.
Czytaj także: Kułeba ostrzega ukraińskich dyplomatów. "Przed negocjacjami nic nie jedzcie i nie pijcie"