"Zachowuje się, jakby po PiS-ie miało już nic nie być". Dziennikarze i posłowie o Kłeczku z TVP
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Miłosz Kłeczek to korespondent sejmowy TVP
- Pracownik telewizji publicznej jest znany ze sprzyjania PiS i atakowania opozycji podczas konferencji prasowych
- Dziennikarze i politycy mówią nam co myślą o gwieździe Telewizji Polskiej
Wyborcy PiS są Kłeczkiem zachwyceni. Uwielbiają jego pościgi za Donaldem Tuskiem i "oranie" polityków Koalicji Obywatelskiej. Chwalą go za pazur, wyrazistość, ostre kontry. Uważają go za bat na opozycję.
Członkowie Prawa i Sprawiedliwości nie są już tak entuzjastyczni, choć oficjalnie nie chcą się do tego przyznać. Po pytaniu o Kłeczka od przedstawicieli obozu władzy słyszymy, że szanują niezależność mediów i nie komentują pracy dziennikarzy. Czasami, na offie, wobec reporterów, których znają od lat, pozwalają sobie jednak na chwile szczerości.
– Politycy PiS nie chcą przychodzić do programu Kłeczka. Skarżą się, że jest od nich bardziej radykalny, więc źle przy nim wypadają – mówi nam cytowany już doświadczony korespondent sejmowy.
Za to posłowie opozycji, którzy określają TVP mianem TVPiS, już nie gryzą się w język. – To funkcjonariusz PiS – mówią z naciskiem przedstawiciele różnych partii, a niektórzy używają określeń nienadających się do zacytowania. Zazwyczaj nie chcą występować pod nazwiskiem. Unikają otwartego konfliktu z osobą, która ma codzienny dostęp do milionów widzów.
Prosimy posła Lewicy, by powiedział o Kłeczku coś dobrego. Na dłuższą chwilę zapada cisza. – Hm... pozytywna rzecz jest taka, że nienawidzi nas mniej niż Koalicji Obywatelskiej – odpowiada z namysłem polityk. Po chwili dodaje, że uczciwiej by było, gdyby programy Kłeczka prowadził otwarty członek PiS.
Swoimi wrażeniami dzieli się także poseł Polski 2050 Szymona Hołowni. – To, jak Kłeczek zachowuje się wobec posłów Koalicji Obywatelskiej, jak na nich patrzy... Nie sądzę, żeby to była gra. To jest nienawiść – ocenia.
Kłeczek kiedyś i teraz
Stoliki dziennikarskie to centrum życia medialnego w Sejmie. To tu, na I piętrze naprzeciwko schodów, ze swoimi laptopami siedzą szczęśliwcy, którzy upolowali wolne krzesło, albo kręcą się ci, którym się to nie udało.
Przed stolikami politycy organizują swoje konferencje prasowe i to najczęściej tam dziennikarze "łapią" polityków, by wziąć od nich komentarz. Ten gwarny, zatłoczony punkt emanuje energią i jest nie tylko miejscem pracy, ale i kontaktów towarzyskich między przedstawicielami różnych redakcji. Relacje są ciepłe i swobodne: sejmowi weterani znają się od kilkunastu lat. Stoliki dziennikarskie to też miejsce, w którym nie ma Miłosza Kłeczka. A może raczej: w którym już go nie ma.
– Kłeczek jest otoczony ostracyzmem ze strony dziennikarzy. To bije po oczach – ocenia poseł Koalicji Obywatelskiej, który w Sejmie zasiada od kilku kadencji i zna większość reporterów przyglądających się obradom parlamentu.
Jedna z dziennikarek przyznaje, że Kłeczka najczęściej widuje solo – chyba że jest na galerii sejmowej, gdzie wchodzi na żywo z jakimś politykiem PiS. – Raczej sam się izoluje – ocenia korespondentka. Od innych osób słyszymy, że to on jest izolowany. Niezależnie od tego, od kogo wyszła inicjatywa, nie zawsze tak było.
– Na początku był towarzyski, zagadywał, próbował wkupić się w łaski – wspomina nasz rozmówca. Przytacza sytuację, gdy przypadkowo spotkany poza Sejmem Kłeczek wylewnie go przywitał, a nawet próbował uściskać. Jednak zarówno on, jak i inni doświadczeni dziennikarze odpowiedzieli pracownikowi TVP chłodnym przyjęciem.
– Teraz siedzi wciśnięty w kąt, wiecznie naburmuszony. To inny człowiek – ocenia. Jego zdaniem Kłeczek wie, że już dawno przekroczył granicę między dziennikarstwem a działalnością partyjną. – Myślę, że wie, że przegina, ale nigdy się do tego nie przyzna – mówi. I dodaje, że Kłeczek już się nie odzywa do dziennikarzy, bo z dużym prawdopodobieństwem usłyszałby sporo przykrych słów.
Cytowana wcześniej korespondentka początki Kłeczka w parlamencie wspomina inaczej.
– Gość jest chamem. Gdy przychodził do Sejmu, nie mówił "dzień dobry", traktował nas jak powietrze. Nie było szansy na dobre relacje. Zresztą, o czym mu gadać, skoro nawet własnym współpracownikom nie dziękował za to, że ogarniali jego wejście na antenę. Gdy kiedyś to wreszcie zrobił, to patrzyli na siebie tak, jakby chcieli się uszczypnąć – mówi kobieta.
"Czy dziennikarze mają jakieś pytania?"
Poseł Andrzej Rozenek (PPS) izoluje pracownika TVP w inny sposób. – To ja zapoczątkowałem w Sejmie zwyczaj, że gdy na konferencji prasowej odzywa się Kłeczek, to pytam, czy dziennikarze mają jakieś pytania – mówi z naciskiem polityk.
W podobny sposób na swoich konferencjach postępują posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba, ale praktyka jest szerzej rozpowszechniona – oczywiście wśród polityków opozycji.
Jeden z polityków Platformy Obywatelskiej, którego starcie z Kłeczkiem trafiło swego czasu na łamy portali internetowych, po chwili zastanowienia odnotowuje, że na jego konferencjach "Kłeczek już się raczej nie pojawia". – Oczywiście mijamy się na korytarzu, ale nie zwracamy na siebie uwagi – mówi.
Posłanka Marta Wcisło (KO) przez Kłeczka ignorowana nie jest, choć nie ukrywa, że o jego działalności ma jak najgorsze zdanie. Od czasu do czasu polityczka pojawia się w jego programie "Woronicza 17", gdzie prezentuje kontrę dla pisowskiej narracji. – On mówi mi "dzień dobry", a ja mu odpowiadam, bo tak zostałam wychowana. Tylko tyle i aż tyle – mówi naTemat.pl Wcisło.
Słyszymy też o innych doświadczeniach. – Gdy przechodzimy obok siebie, rzuca mi nienawistne spojrzenie i nic nie mówi – mówi jeden z posłów. – Omija mnie wzrokiem – relacjonuje drugi. Te głosy się powtarzają.
Zawłaszczanie przestrzeni
Polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego na pytanie o Kłeczka szeroko się uśmiecha. – Czy chcielibyśmy mieć w PSL kogoś takiego? Wolelibyśmy kogoś mądrzejszego. Ale tak oddanego, jak Kłeczek? Pewnie! – odpowiada bez wahania ludowiec.
Po chwili jednak poważnieje i wskazuje na ekspansywność pracownika TVP.
– Kłeczek gada przez telefon na galerii tak głośno, że przeszkadza posłom. Marszałek Zgorzelski kilka razy go za to upominał. Bez skutku. W pewnym momencie Zgorzelski przerwał obrady Sejmu i zapytał, czy przypadkiem to parlamentarzyści nie przeszkadzają Kłeczkowi – mówi członek PSL.
W efekcie wicemarszałek Piotr Zgorzelski już całkiem na serio wystosował skargę do marszałek Elżbiety Witek (PiS), w której zawnioskował o zakaz wstępu pracownika TVP na galerię sejmową. Bezskutecznie.
Zawłaszczanie przestrzeni przez Kłeczka to motyw, który pojawia się u wielu rozmówców, także dziennikarzy, którzy narzekają, że na konferencjach wcina im się w pytania. Ale nie tylko.
– Bije od niego arogancja. Gdy siada, to w pełnym rozkroku, tak jak ci faceci w autobusie, którzy zajmują dwa miejsca. Gdy idzie, to bardzo szybko i samym środkiem. Gdy podchodzi do polityka, by wziąć "setkę" (nagrać wypowiedź w formie audio i wideo – red.), to zamiast stanąć obok niego w jakiejś racjonalnej odległości, pochyla się nad nim. To wysoki facet. Nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, że takie "wiszenie" nad kimś ma efekt onieśmielający. Może nie wie. A może robi to celowo? – zastanawia się jedna z osób.
Nasze źródła zgodnie twierdzą, że Kłeczek wzbudza postrach wśród innych członków ekipy TVP. Kiedyś jeden z sejmowych weteranów głośno skrytykował Kłeczka za brak bezstronności. Już nie pracuje w parlamencie.
Chowanie Kłeczka i życie po PiS-ie
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że Miłosz Kłeczek czasami znika z sejmowych korytarzy.
– Kłeczek mocno ucierpiał, gdy wyszło na jaw, że jego ojciec był esbekiem – słyszymy w Koalicji Obywatelskiej.
"Ulubieniec" pracownika TVP, Donald Tusk, nawiązał zresztą do tego, gdy Kłeczek podczas jednej z konferencji prasowych zapytał, czy zna pojęcie zdrady. – Czuję się mniej więcej tak samo, jak wtedy kiedy przesłuchiwał mnie funkcjonariusz SB – skwitował przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Jeden z dziennikarzy przypomina, że tata w Służbie Bezpieczeństwa to nie wszystko – Kłeczek przestał brylować w Sejmie, gdy okazało się, że jego firma Financial Poland (ma w niej 90 proc. udziałów), która handluje projektami z Chin, dostała miliony złotych ze środków publicznych.
– Od pracowników TVP wiem, że był zes**ny. Bał się, że go wyrzucą – wspomina.
Tymczasowe "schowanie" Kłeczka miało także miejsce w pierwszych dniach po ataku Rosji na Ukrainę. Od reporterów słyszymy, że korespondent TVP snuł się po sejmowych korytarzach, zamiast zwyczajowo szarżować na konferencjach prasowych opozycji. – Nawet pytań nie zadawał. Chodził jak zbity pies – słyszymy.
Polityk opozycji wybiega myślami w przyszłość.
– Zastanawiam się, jak sobie wyobraża swoją przyszłość za kilka lat. W zawodzie jest przecież spalony. Niezależnie od tego ile zarobił, nie wierzę, by zamierzał pójść na emeryturę. Każdy ma jakiś plan, a on zachowuje się tak, jakby po PiS–ie miało już nic nie być... – zawiesza głos.
Czytaj także: https://natemat.pl/379203,monika-pawlowska-dlaczego-przeszla-z-lewicy-do-gowina-a-potem-do-pis