Chyba już wiadomo, o co chodzi Turcji. Rozszerzenie NATO zależne od zbrojeniowych interesów z USA?
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Wychodzi na jaw prawdopodobny powód, dla którego Recep Tayyip Erdoğan zgłosił obiekcje ws. rozszerzenia NATO o Szwecję i Finlandię
- Stawką tej politycznej gry ma być odblokowanie dostaw amerykańskiego uzbrojenia do Turcji
- Mowa przede wszystkim o zakupie i modernizacji samolotów F-16 dla trzeciej co do wielkości armii Sojuszu Północnoatlantyckiego
Dlaczego Turcja blokuje rozszerzenie NATO o Szwecję i Finlandię?
Gdy Szwecja i Finlandia potwierdziły, że chcą ubiegać się o członkostwo w NATO, wydawało się, iż akcesja obu państw będzie jedynie formalnością. Mówiono, że do Sojuszu Północnoatlantyckiego mogą one dołączyć już podczas zaplanowanego na koniec czerwca szczytu w Madrycie.
Jednak szybko optymistyczne nastroje popsuł sojusznikom Recep Tayyip Erdoğan. Prezydent Turcji oznajmił, iż "nie ma pozytywnej opinii" na temat rozszerzenia NATO – rządom w Sztokholmie i Helsinkach zarzucił gościnne traktowanie organizacji terrorystycznych.
W ten sposób odniósł się on do faktu, iż w Skandynawii schronienie znajdowali działacze Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i Rewolucyjnej Partii Wyzwolenia Ludu (DHKP-C), których zbrojne skrzydła odpowiadają za szereg zamachów dokonanych na tureckiej ziemi. Podobna sytuacja ma jednak miejsce w Norwegii czy Niemczech, a przecież Turcja od dekad udanie współpracuje z nimi w ramach NATO.
Erdoğan chce odzyskać wpływy i... wreszcie kupić amerykańskie myśliwce
Od początku jasne było więc, że Erdoğan po prostu chce wykorzystać szansę, by ugrać coś dla swojego państwa – obłożonego sankcjami i niemile widzianego na zachodnich salonach ze względu na czystki po puczu z 2016 roku i złe traktowanie mniejszości kurdyjskiej. Unia Europejska i USA współpracę z Turkami zamroziły także w ramach sankcji za podpisanie umowy na rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-400.
Z tego powodu Ankara ma dziś problem między innymi ze zdobyciem nowych myśliwców i modernizacją już posiadanych. A trzecia największa armia Sojuszu Północnoatlantyckiego coraz bardziej tego sprzętu potrzebuje. Awantura o robienie interesów zbrojeniowych z Kremlem przekreśliła bowiem szansę na udział w programie zakupu najnowocześniejszych F-35.
Potrzeba jest tak pilna, że Erdoğan i spółka są chętni nawet na więcej maszyny starszego typu, czyli F-16. Jak najpierw zasugerował minister spraw zagranicznych Turcji, a teraz potwierdzają zachodnie media – właśnie to ma być stawką w grze, w której jokerem jest weto wobec rozszerzenia NATO.
– Rozmowy w sprawie zakupu przez Turcję samolotów F-16 toczą się w pozytywnym kierunku – wymownie oznajmił Mevlüt Çavuşoğlu po ostatnim spotkaniu z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem.
"Turcja prawdopodobnie ostatecznie da zielono światło dla członkostwa Finlandii i Szwecji w NATO, ale Sojusz będzie musiał najpierw zapłacić pewną cenę" – donosi renomowane "Politico".
"W Turcji i jej przywódcy tkwi mentalność bazaru"
Tytuł ten zwraca również uwagę na wypowiedzi sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga oraz – uchodzącego za politycznego akuszera akcesji Szwecji i Finlandii – kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Obaj politycy sugerowali, iż problem z Turcją nie jest z gatunku tych, których nie da się jakoś rozwiązać.
A szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn wprost stwierdził, że chodzi po prostu o to, iż "w Turcji i jej przywódcy tkwi mentalność bazaru". Skuteczność w umiejętnym targowaniu się z Ankarą od samego początku zgłasza natomiast Polska.
Szef BBN Paweł Soloch przypomniał, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie w przeszłości udało się już przełamać turecki opór. Na przykład, wobec przyjęcia NATO-owskich planów ewentualnościowych dla tzw. wschodniej flanki.
Zgodnie z nowymi doniesieniami zza oceanu, najtrudniejsze zadanie czeka jednak Joe Bidena i jego parlamentarne zaplecze. Zachowanie Recepa Tayyipa Erdoğana podobno zirytowało sporą grupę kongresmanów, którzy oczekują teraz obrania twardego kursu, a nie ustępstw.
Jak wyjaśniała w naTemat.pl Katarzyna Zuchowicz, pewnej "zapłaty" Turcja oczekuje też od nowych sojuszników. Sztokholm i Helsinki w zamian za zgodę na członkostwo w Sojuszu mają uznać kurdyjską PKK i powiązane z nią organizacje za terrorystyczne, zerwać wsparcie dla syryjskiego YPG, a także zabronić na swojej ziemi działalności ruch islamskiego uczonego Fethullaha Gülena, który miał stać za nieudanym zamachem stanu sprzed sześciu lat.