"Zimą braknie również gazu". Poseł alarmuje ws. czarnego scenariusza dla Polski
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Podczas konferencji w Radomiu Michał Gramatyka (Polska 2050) ostrzegł przed nadchodzącą zimą. Według polityka może zabraknąć gazu i węgla
- – Zabraknie około 5-6 miliardów metrów sześciennych gazu i nic nie zmienią kontrakty na Baltic Pipe – zarzucił
- Według parlamentarzysty problemy sektora energetycznego to m.in. cena za zatrzymanie transformacji energetycznej
"Zimą braknie również gazu". Poseł Polski 2050 ostrzega
Problemy z dostawami węgla oraz dostępnością prądu, według Michała Gramatyki, nie dotyczą pojedynczych gospodarstw. – W Kozienicach jest jedna z największych polskich elektrowni opalanych węglem kamiennym. Ta elektrownia produkuje cały prąd dla Warszawy i okolic – powiedział.
– Jest jeden problem – tego prądu może braknąć, bo w zimę, w Polsce braknie węgla. Rząd przez ostatnie lata uzależnił nas od rosyjskiego węgla – dodał – Będziemy mieli lukę, która będzie dotyczyć nie tylko energetyki, ale również gospodarstw domowych opalanych węglem – zaznaczył.
Według posła kolejnym problemem, przed którym staniemy w najbliższych miesiącach, będą problemy z dostawami gazu. Wyjaśnijmy – braki dostępu do surowca mogą doprowadzić między innymi do podniesienia cen za jego zakup.
– Co gorsza, zimą braknie również gazu. Zabraknie około 5-6 miliardów metrów sześciennych gazu i nic nie zmienią kontrakty na Baltic Pipe, o których ostatnio opowiadał Mateusz Morawiecki – ostrzegł.
– Taka jest cena zatrzymania transformacji energetycznej w Polsce. Taka jest cena zatrzymania budowy energetyki wiatrowej i mówienia, że mamy węgla na 200 lat i że węgiel to nasze bogactwo narodowe – podsumował parlamentarzysta.
Co to jest Baltic Pipe? Na dnie Bałtyku pojawi się nowy rurociąg
Jak pisaliśmy w naTemat, budowa Baltic Pipe była sztandarowym argumentem w rękach Prawa i Sprawiedliwości, dzięki któremu przekonywano, że nie grożą nam braki w dostawach gazu.
Rurociąg pod Bałtykiem to wspólny projekt Polski i Danii. Jego celem jest umożliwienie sprowadzania gazu ziemnego z Norwegii. Przepustowość? 10 miliardów metrów sześciennych rocznie.
Założeniem Polski było umożliwienie eksportu surowca do państw sąsiedzkich. Pierwszy przesył ma ruszyć jeszcze w październiku. Wtedy przepustowość ma wynosić od 2 do 3 miliardów metrów sześciennych gazu.
Dopiero od stycznia 2023 roku możemy mówić o wspomnianych już 10 miliardach. W kwietniowej rozmowie z naTemat Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 zwróciła jednak uwagę, że sam projekt to nie wszystko.
"O gaz w Europie będą się jesienią 'bić' wszyscy"
– Sama infrastruktura, którą mamy, to tylko pierwszy krok, ale kluczowe jest wypełnienie jej gazem – powiedziała.
Jak wówczas wytłumaczyła, konieczne jest zawarcie dobrych, korzystnych kontraktów z Norwegami. Tymczasem, już w trakcie wojny w Ukrainie, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu niejednokrotnie udało się nadszarpnąć nasze wzajemne relacje. – Gdyby rząd go miał (kontrakt na gaz - red.), premier Morawiecki machałby nim cały dzień na konferencji. (...) Musimy skorzystać z każdej wyciągniętej ręki: i tej niemieckiej i norweskiej, bo o gaz w Europie będą się jesienią "bić" wszyscy – dodała parlamentarzystka.