O tym nikt dotąd nie pomyślał. Posłanka interweniuje u Morawieckiego ws. Odry i sezonu polowań
- Katastrofa ekologiczna Odry to nie tylko martwe ryby, ale i zagrożenie dla ptactwa i okolicznej dzikiej zwierzyny
- Hanna Gill-Piątek zwróciła uwagę na zagrożenie związane z działalnością myśliwych, którzy polują na tamtejsze kaczki
- "Zabijanie ich w celu spożycia może być zagrożeniem dla ludzi" – ostrzegła w zapytaniu do premiera
Co z kaczkami nad Odrą? Hanna Gill-Piątek apeluje o zakaz polowań
Sytuacja na Odrze to nie tylko śmierć tysięcy ryb, ale również realne zagrożenie. Czyn społeczny wędkarzy i aktywistów nie wystarczy do zapewnienia zwierzętom i społeczeństwu pełnego bezpieczeństwa.
Posłanka Polski 2050 Hanna Gill-Piątek zwróciła uwagę na nadchodzący sezon polowań, który dotychczas wyjątkowo intensywnie przebiegał właśnie nad Odrą. Parlamentarzystka postanowiła zainterweniować u Mateusza Morawieckiego.
Redakcji naTemat zaś przekazała pismo, w którym wprost zwraca uwagę na konieczność wprowadzenia zakazu polowań nad Odrą.
"Skoro nadal nie wiemy, jakie toksyny płyną w rzece, to mięso kaczek żerujących w wodach Odry, a następnie zabijanych w celu ich spożycia, może być zagrożeniem dla ludzi" – czytamy.
Kiedy zakaz polowań nad Odrą? Czas na decyzję Morawieckiego
Zakaz nie powinien jednak dotyczyć tylko kaczek. "Dotyczy to także saren i dzików korzystających z Odry jako wodopoju i trafiających potem do restauracji i obrotu żywnością" – dodała przedstawicielka Szymona Hołowni.
"W związku z powyższym proszę o informację: Kiedy zostanie wprowadzony całkowity zakaz polowań w powiatach wzdłuż rzeki Odry" – czytamy.
O zagrożeniu biologicznym w rozmowie z naTemat powiedziała także posłanka Partii Zieloni Małgorzata Tracz. – My dalej nie wiemy, co płynie w Odrze i jakie to są substancje. Przecież to może być miks substancji, toksyczny koktajl – zauważyła. – Katastrofa ekologiczna może zamienić się w katastrofę biologiczną. Skażone będą gleby, ptaki i inne zwierzęta jedzą te martwe ryby i same będą umierać – ostrzegła i nieprzypadkowo użyła czasu teraźniejszego.
Przez wzgląd na opóźnioną reakcję rządu oraz pozostawienie wędkarzy na pastwę losu dzika zwierzyna zdążyła pożywić się niektórymi rybami, które umarły w zatrutej wodzie. To może prowadzić do kolejnych zgonów lub rozprzestrzeniania się chorób.
Co się dzieje nad Odrą?
O tym, co mogło doprowadzić do zatrucia rzeki, Mateusz Morawiecki powiedział w swoim autorskim podcaście. – Prawdopodobnie do rzeki zrzucono ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z pełną świadomością ryzyka i konsekwencji – stwierdził.
Polski rząd wyklucza jednak, by do tragedii doprowadziła rtęć lub mezytylen. "Gazeta Wyborcza" zasugerowała, że "dowody poszły z dymem", bowiem gdy wędkarze jeszcze w lipcu osobiście przynieśli ryby, do państwowego laboratorium, zostali odprawieni z kwitkiem.
Ostatecznie więc oddali martwe zwierzęta do utylizacji. – Powiedziano nam tam, że badanie jest niemożliwe, bo brakuje potrzebnych odczynników – powiedział dziennikowi przedstawiciel wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarstwa Robert Suwada.
Największą pomoc celem naprawienia i wyjaśnienia panującej sytuacji zaoferowały nam władze Brandenburgii. Rząd Prawa i Sprawiedliwości jednak skutecznie odrzuca wyciągniętą do nas dłoń.
– Powtarzające się przypadki nieudzielenia informacji, a być może nawet próba zatuszowania katastrofy ekologicznej. To będzie musiało zostać wyjaśnione między Niemcami a Polską na szczeblu rządowym – oceniła rzeczniczka Zielonych we Frankfurcie Alena Karaschinski.