Chciał pieniędzy za gradobicie, którego nie było? Kontrowersje wokół brata wiceministra

Alan Wysocki
12 września 2022, 11:44 • 1 minuta czytania
Wirtualna Polska przedstawia ciąg dalszy afery wokół wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka i jego rodziny. Brat polityka miał zgłosić się po odszkodowanie po gradobiciu, którego – zdaniem dziennikarzy – nie było. Co więcej, zgłoszenie dotyczy słynnego już 141-hektarowego pola, które stało się antybohaterem osobnych doniesień.
WP: Brat Kaczmarczyka chciał pieniędzy za gradobicie, którego miało nie być Fot. Artur Barbarowski / Reporter / East News

WP: Brat Kaczmarczyka chciał odszkodowania za gradobicie, którego miało nie być

Jak donosi Wirtualna Polska, Konrad Kaczmarczyk zgłosił do Urzędu Gminy w Kozłowie, że 9 czerwca przez jego pole przeszło gradobicie. W jego wyniku miało dojść do zniszczenia części uprawy soi.

"Specjalna komisja stwierdziła jednak, że szkód nie było. Mało tego: w dniu, w którym miało do nich dojść, według ekspertów na terenie gminy nie padał grad" – czytamy na stronie serwisu.

Dziennikarzom udało się skontaktować z dwoma rolnikami, którzy żyją z Kaczmarczykami po sąsiedzku. – Pierwsze słyszę, żeby w 2022 było tu jakieś gradobicie. Nic takiego sobie nie przypominam – powiedział jeden z nich. – Nic takiego nie miało miejsca. A wiedziałbym, bo rzepak, który uprawiam, jest wrażliwy na takie sytuacje – dodał drugi.

Co ciekawe, wniosek Kaczmarczyka miał być jedynym złożonym tego dnia w sprawie gradobicia. – Z tego, co wiem, nie stwierdzono żadnych szkód na terenie gminy, wskazanego dnia nie wstąpiły też anomalie pogodowe, czyli ulewa, powódź czy gradobicie – powiedział "WP" wójt Kozłowa Jan Basa.

Do sprawy odniósł się sam Konrad Kaczmarczyk. W wiadomości głosowej przekazał: – Skoro zgłosiłem szkody, to prawdopodobnie w tamtym rejonie gradobicie musiało przechodzić. A że była powołana komisja, która oceniła, że nie, to znaczy, że nie było. Tak to funkcjonuje w rolnictwie.

Gdyby jednak urzędnicy przymknęli oko na brak gradobicia i uznali, że doszło do strat, brat wiceministra mógłby dostać niemałą sumę z państwowych pieniędzy. Według dziennikarzy mowa nawet o 500 zł za hektar.

Ciąg dalszy afery wokół Norberta Kaczmarczyka

Do wspomnianych już strat miało dojść na 141 hektarach, które są "bohaterem" osobnej afery. Jak pisaliśmy w naTemat, polityk miał pomóc swojemu bratu w poddzierżawie 141 hektarów ziemi w Małopolsce i zrobił to z ominięciem przepisów z 2016 roku.

"Dzięki temu jego brat dzierżawi ziemię za cenę dużo niższą niż lokalni rolnicy, którzy stanęli do przetargów" – relacjonował za WP dziennikarz naTemat Mateusz Przyborowski.

Wierzchołkiem góry lodowej jest fakt, że w dobie szalejącej drożyzny wiceminister urządził wesele na 500 gości, podczas którego opłacono występ Bayer Full. To nie koniec. Politykowi wręczono ciągnik za 1,5 miliona złotych.

Firma produkująca maszyny wykorzystała przyjęcie do nakręcenia reklamy. Nagranie producenta pojazdu nasunęło pytania, czy przypadkiem wiceminister nie stał się ambasadorem spółki.

Michał Kołodziejczak o wiceministrze Zbigniewa Ziobry

Tuż po wybuchu pierwszej afery wokół polityka Solidarnej Polski głos dla naTemat zabrał lider Agrounii Michał Kołodziejczak. – My, całe społeczeństwo, pracujemy na tych nierobów, a oni się bawią. To jest powrót do ustroju feudalnego, pańszczyźnianego – powiedział.

Kołodziejczak zwrócił także uwagę na nieścisłości w sprawozdaniu majątkowym członka rządu. – Pan Kaczmarczyk wykazał, że ma 16 hektarów. Na 16 hektarów to się kupuje traktor na 100 koni mechanicznych. A ten ma 340 koni. To na 300 hektarów... to jest patologia – stwierdził.

– To jest przede wszystkim głupota, pokaz bufonady. Nie dość, że uważają się za lepszych, to jeszcze to wszystkim pokazują – ocenił.