Wszyscy tylko o "dawaniu w szyję". A to przykryło... inną kuriozalną wpadkę Kaczyńskiego

redakcja naTemat
08 listopada 2022, 17:12 • 1 minuta czytania
Suwałki, Ełk, Olsztyn, Ostróda – tak wyglądała weekendowa trasa prezesa PiS. Jarosław Kaczyński spotykał się z sympatykami, a każde ze spotkań miało ten sam, znany od miesięcy scenariusz: najpierw długie wystąpienie z oskarżaniem opozycji o proniemieckość, potem "pytania" odczytywane z kartek. Po tym weekendzie wszyscy zapamiętali głównie słowa z Ełku z osobliwą diagnozą przyczyn problemów demograficznych Polski. Dlatego umknęło parę innych wpadek prezesa PiS – a niesłusznie.
Jarosław Kaczyński podczas weekendowego objazdu północno-wschodniej Polski. Fot. Artur Szczepański/REPORTER

Słowa Jarosława Kaczyńskiego z Ełku były tak skandaliczne, że nic dziwnego, iż głównie one zostały zapamiętane z weekendowego objazdu prezesa PiS po miastach północno-wschodniej Polski. Kaczyński stwierdził, że niska dzietność wiąże się z nadmiernym spożyciem alkoholu wśród kobiet.

– Jeżeli się utrzyma taki stan, że do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety piją tyle samo co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie. (...) To też na pewno nie służy temu, żeby decydować się na macierzyństwo. Ja nie jestem zwolennikiem bardzo wczesnego macierzyństwa, no bo kobieta też musi dojrzeć do tego, żeby być dobrą matką. Ale, no, jak do 25. roku daje w szyję... – mówił ze śmiechem prezes PiS.

Ocenił przy tym, że mężczyzna, aby popaść w alkoholizm, musi pić nadmiernie średnio przez 20 lat, "a kobieta zaledwie dwa lata".

Słowa Kaczyńskiego spotkały się z lawiną reakcji. Ogólnopolski Strajk Kobiet wezwał do protestu przed domem prezesa PiS na Żoliborzu pod koniec listopada, z kolei Lewica zapowiedziała wniosek do sejmowej Komisji Etyki w sprawie wypowiedzi lidera partii rządzącej. W tej lawinie komentarzy umknęły inne kuriozalne słowa Jarosława Kaczyńskiego z minionego weekendu.

W Suwałkach, niepomny trudności z wymową angielskojęzycznych słów, Jarosław Kaczyński postanowił się zmierzyć z nazwiskiem 92-letniego amerykańskiego miliardera, Warrena Buffetta. Prezesowi PiS wyszło ono... zupełnie, jakby to było polskie słowo.

Kaczyński odpowiadał na pytanie dotyczące zapowiedzianego przez prezydenta Andrzeja Dudę, a wciąż niepowstałego funduszu na leczenie chorób rzadkich. Kaczyński stwierdził, że to był jego pomysł, a fundusz nie powstał, bo "były ogromne opory".

– Ja tam trochę wpływów mam. Oczywiście, no, nie takie jak premier Sasin (śmiech). Ale nie dałem rady – tłumaczył się Kaczyński.

Czytaj także: "Polszczyzna lepszego sortu". Prezes PiS dwa razy powiedział "wyłanczać" i nikomu nie dał się poprawić

– Chciałbym być Muskiem i móc to wszystko sam zapłacić, ale nie jestem, czy jakimś tam innym Gatesem, czy Bufetem (wymówione tak, jak bufet) – mówił prezes PiS.

To nie pierwszy raz, gdy prezes PiS ponosi porażkę, mierząc się z językiem angielskim. W połowie października Kaczyński na spotkaniu w Sieradzu próbował wymówić nazwę największego lotniska w Londynie. Wspominając o porcie lotniczym Heathrow, wypowiadał tę nazwę jako "Haroł".

Wyzwanie niejednokrotnie stanowi też język polski. W lipcu w Koninie Kaczyński próbował wypowiedzieć słowo "sztokholmski". – Tylko ktoś, kto nie ma jakiegoś ciężkiego kompleksu szto..., sztolk..., przepraszam, sztolhu..., no, nie wiem – tu prezes PiS odkaszlnął, sala lekko się zaśmiała, a on po raz czwarty już nie próbował wypowiadać trudnego słowa. – Chodzi o Sztokholm – wyjaśnił.