Niebezpieczny ruch Putina, tym razem wobec kolejnego kraju. Oto co musimy wiedzieć
Trudno zliczyć wszystkie groźby i prowokacje Moskwy pod adresem małej Mołdawii. Trudno też zliczyć wszystkie elementy ofensywy dyplomatycznej, które w ciągu ostatniego roku podejmowała na Zachodzie prezydent tego kraju. Maia Sandu była też w Warszawie. Podczas przemówienia Joe Bidena siedziała obok polskiej pary prezydenckiej i można sobie tylko wyobrażać, co czuła, gdy prezydent USA zwrócił się właśnie do niej ze słowami:
– Prezydent Sandu jest dziś z nami, jestem dumny, że mogę być tu z tobą i z kochającymi wolność mieszkańcami Mołdawii.
A potem spotkał się z nią i osobiście zapewnił o swoim poparciu. "Prezydent Biden potwierdził silne poparcie USA dla suwerenności i integralności terytorialnej Mołdawii" – napisano w oświadczeniu administracji przywódcy Stanów Zjednoczonych.
Silniejszego wsparcia na oczach całego świata prezydent Mołdawii nie mogła sobie wyobrazić.
– Fakt, że prezydent Biden podczas warszawskiego wystąpienia poświęcił osobny passus Mołdawii i prezydent Sandu to pewien sygnał, że amerykańska administracja dostrzega zagrożenie destabilizacją tego kraju. A jednocześnie jest to ostrzeżenie wobec Rosji – komentuje w rozmowie z naTemat Adam Eberhardt, wiceprezes Warsaw Enterprise Institute, dyrektor Centrum Studiów Strategicznych WEI.
Ostrzeżenie i wsparcie nastąpiło po doniesieniach o zagrożeniu przewrotem szykowanym przez Rosję w Kiszyniowie. I w momencie, gdy wcześniej, tego samego dnia, Władimir Putin wykonał niespodziewany, niebezpieczny gest w stronę Mołdawii. W powszechnym odbiorze zabrzmiał niemal tak jak to, co prezydent Rosji zrobił dokładnie tego samego dnia rok temu, 21 lutego 2022 roku, podpisując dekret o niepodległości dwóch separatystycznych republik.
Tym razem Putin anulował dekret z 2012 roku, w którym Rosja częściowo wsparła niepodległość Mołdawii. Jak się dowiedzieliśmy, według Kremla decyzja ta miała być "zabezpieczeniem interesów narodowych Rosji w związku z głębokimi zmianami zachodzącymi w stosunkach międzynarodowych".
"Niebezpieczne doniesienia o planach Rosji wobec Mołdawii", "Zwrot w sprawie Mołdawii", "Putin podjął niebezpieczną decyzję", "Putin zaatakuje Mołdawię?" – rozległo się w mediach.
– To, czego bardziej się spodziewam to destabilizacji wewnętrznej Mołdawii. Tam właściwie bez przerwy odbywają się demonstracje sił prorosyjskich. One zawsze cieszyły się w Mołdawii ok. 40 proc. poparciem – mówi nam ekspert.
Jak bardzo sytuacja jest groźna? Czy Putin może zaatakować Mołdawię? Jak Rosja próbuje ją destabilizować? I co się stało, że znów mówi o niej świat? Oto co o całej sytuacji i samej Mołdawii – jednego z najbiedniejszych, najmniej odwiedzanych i najbardziej zagrożonych przez Putina krajów Europy – i powinniśmy wiedzieć.
1. Czy Putin może zaatakować Mołdawię?
– To, co dla Mołdawii było największym ryzykiem i zagrożeniem to sytuacja sprzed roku. Gdyby Rosjanom powiodła się operacja na południu Ukrainy i po zajęciu Chersonia poszliby dalej w kierunku Odessy, wówczas armia rosyjska dotarłaby do Mołdawii. Natomiast wobec tego, że Rosjanie na tym odcinku raczej się cofają i utracili Chersoń, to takiego twardego zagrożenia rosyjską agresją nie ma – komentuje w rozmowie z naTemat Adam Eberhardt dyrektor Centrum Studiów Strategicznych WEI.
Dodaje: – Pojawiały się wprawdzie spekulacje na temat rosyjskiego desantu z Morza Czarnego, zajęcia lotniska w Kiszyniowie, ale są one bardzo trudne do weryfikacji. To lotnisko musiałoby być wspierane przez Naddniestrze. To tak naprawdę oznaczałoby otwarcie nowego frontu. A to dla Rosjan byłoby bardzo niebezpiecznym działaniem.
– To, czego bardziej się spodziewam, to destabilizacji wewnętrznej Mołdawii – podkreśla.
Właśnie o tym scenariuszu mówi się najczęściej. On rodzi największe obawy. Najpierw jednak szybkie tło.
2. Dlaczego Mołdawia jest ważna dla Putina?
Malutki kraj, liczący ok. 2,5 mln mieszkańców, którego granica z Ukrainą liczy ponad 1,2 tys. km, przed wojną w świadomości wielu ludzi w Europie pewnie w ogóle nie istniał. "Państwo w Europie, które zanika", "Nikomu nie zależy na Mołdawii", "Biedna Mołdawia" – tak o niej pisano.
Jeszcze mniej znane było Naddniestrze – prorosyjski, separatystyczny region, który oderwał się od Mołdawii w 1990 roku, liczy ok. 350 tys. mieszkańców, z których zapewne większość ma obywatelstwo rosyjskie. Do dziś stacjonuje tam ok. 1,1 tys. rosyjskich żołnierzy. Obszar ten, nazywany wręcz posowieckim skansenem, uważany jest niemal za składowisko starej, poradzieckiej broni i amunicji. Latem ubiegłego roku ogłosili, że chcą przyłączyć się do Rosji.
Władze Mołdawii od dawna domagają się wycofania rosyjskich wojsk ze swojego terytorium, na co Rosja reaguje groźbami. Ostatnia padła dosłownie kilka dni temu.
– Musimy osiągnąć jedną podstawową rzecz. Chodzi o demilitaryzację. Wszystko inne nastąpi później. Integracja gospodarcza i społeczna naszych obywateli jest bardzo ważna, ale na pierwszym miejscu demilitaryzacja – powtórzył nowy premier Mołdawii Dorin Recean.
- Mamy już bardzo, bardzo napięte stosunki z Mołdawią, która popada w antyrosyjską histerię. Rosja jest bardzo odpowiedzialną stroną w sprawach Naddniestrza, nadal pełni swoją funkcję. Chciałbym zarekomendować naszym mołdawskim partnerom, aby byli bardzo, bardzo ostrożni z takimi wypowiedziami – zareagował na to rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Do tego Mołdawia robi wszystko, by zbliżyć się do Zachodu.
"Agresywna retoryka i nieprzyjazne działania Moskwy względem Mołdawii na tle inwazji na Ukrainę doprowadziły do znacznego przyspieszenia – obserwowanego od lat, ale dotychczas bardzo powolnego – procesu osłabiania rosyjskich wpływów w tym kraju" – analizuje Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich.
I dalej: "Kontekst wojenny umożliwił prozachodnim władzom w Kiszyniowie wykonanie posunięć (a niekiedy wręcz je do nich zmusił), przed którymi poprzednie gabinety powstrzymywały się m.in. w obawie przed reakcją Kremla". Ekspert wymienia m.in. ograniczenie znaczenia Rosji w kwestii dostaw gazu, ale także rosyjskiej propagandy.
3. Kto rządzi w Mołdawii?
Prozachodnia, demokratyczna prezydent Maia Sandu jest u władzy od 2020 roku. – Zawsze domagaliśmy się wycofania wojsk Rosji z Naddniestrza – powtarzała. Ostrzegała też, że Rosja próbuje zdestabilizować Mołdawię. Mówiła o tym również podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
To ona rozkręciła ofensywę dyplomatyczną w obronie kraju i już w marcu 2022 roku ogłosiła formalny wniosek ws. członkostwa w UE. Trzy miesiące później Mołdawia uzyskała status kandydata.
Od 17 lutego premierem jest prozachodni Dorin Recean, dotychczasowy doradca ds. bezpieczeństwa prezydent Sandu. Jak komentowano, polityczne trzęsienie ziemi wywołane przez dymisję rządu mogło być sterowane przez Rosję.
Rządząca Partia Działania i Solidarności (PAS) w 101-osobowym parlamencie ma 63 deputowanych. W opozycji jest Blok Komunistów i Socjalistów. A także prorosyjska Partia Șor, która mocno daje o sobie znać.
Zmiana na stanowisku szefa rządu nastąpiła cztery dni po tym, jak Sandu poinformowała, że Rosja planuje przeprowadzić w Mołdawii zamach stanu. Informacje na ten temat otrzymała od ukraińskiego wywiadu.
4. O co chodzi z próbą zamachu stanu w Mołdawii
13 lutego Sandu poinformowała, że Putin dąży do "obalenia porządku konstytucyjnego, zmiany legalnej władzy w Kiszyniowie na nielegalną, która postawiłaby Mołdawię do dyspozycji Rosji w celu zatrzymania procesu integracji europejskiej".
– To plan krótkoterminowy, który obejmuje sabotaż z udziałem osób przeszkolonych w wojsku przebranych za cywilów. Osoby te planują brutalne akcje, w tym ataki na niektóre instytucje państwowe, a także wzięcie zakładników – mówiła podczas konferencji prasowej.
Plan, jak mówiła, przewiduje wykorzystanie osób spoza kraju do działań z użyciem przemocy w Mołdawii. Materiały, które otrzymała, zawierają zaś m.in. instrukcje dotyczące zasad wjazdu do Republiki Mołdawii dla obywateli Federacji Rosyjskiej, Białorusi, Serbii i Czarnogóry – dodała Sandu.
O próbie zamachu w Mołdawii mówił też prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Otrzymaliśmy informację od naszych służb specjalnych, że Rosja chce wykorzystać ten moment i zmienić kierownictwo Mołdawii. Przekazaliśmy tę informację prezydent Mai Sandu" – powiedział w wywiadzie dla niemieckiego "Die Welt".
Jego zdaniem Rosjanie od dawna planowali taką próbę, ale ponieważ Mołdawia i Rosja nie mają wspólnej granicy, mogli przerzucić swoje wojska tylko na lotnisko w Kiszyniowie.
"Maia Sandu nigdy nie prosiła mnie o pomoc, ale podziękowała mi za informację. Ona doskonale zna naszą sytuację. Ukraina zawsze będzie gotowa pomóc Mołdawii" – zapowiedział Zełenski.
5. Jak silne są prorosyjskie nastroje w Mołdawii?
Prezydent Sandu prowadzi na Zachodzie dyplomatyczną ofensywę, ale w Mołdawii co chwila wybuchają antyrządowe protesty. Za wielotysięcznymi manifestacjami stoi prorosyjska partia Șor.
– W Mołdawii właściwie bez przerwy odbywają się demonstracje sił prorosyjskich. One zawsze cieszyły się tu ok. 40 proc. poparciem. Społeczeństwo mołdawskie jest podzielone. Natomiast teraz dochodzi kwestia kosztów wojny, reform, kryzysu, wzrostu cen energii elektrycznej, bardzo wysoka inflacja. I to oznacza, że nastroje protestacyjne rosną. Ale przede wszystkim rośnie niezadowolenie z rządów sił prozachodnich – mówi Adam Eberhardt.
– Wspieramy dyplomatyczne działania Mołdawii, pomagamy jej, ale z punktu widzenia krajowego, sytuacja społeczno-gospodarcza w tym kraju jest nie najlepsza – przyznaje ekspert.
O wielotysięcznych demonstracjach media informują od jesieni. W październiku 2022 roku "Washington Post" doniósł, że FSB miała przekazać dziesiątki milionów dolarów od największych państwowych rosyjskich firm na rozwój sieci prorosyjskich polityków w Mołdawii. Cel? Zwrot polityki tego kraju w stronę Rosji. Według tych doniesień domniemanym agentem rosyjskiej FSB ma być Ilan Șor, mołdawski polityk, który przebywa w Izraelu.
"W 2019 oku zbiegł z kraju w związku z odsunięciem od władzy oligarchy Vlada Plahotniuca. Șor oskarżany jest o współudział w wyprowadzeniu 1 mld dolarów z mołdawskiego sektora bankowego w 2014 roku" – pisze OSW.
6. Jaki potencjał obronny ma Mołdawia?
Przypomnijmy, po inwazji Rosji na Ukrainę Mołdawia natychmiast wymieniana była wśród państw, które w następnej kolejności mogą znaleźć się na celowniku Putina.
W maju ubiegłego roku brytyjski dziennik "The Times" wręcz donosił, że rosyjskie władze miały już plan inwazji na Mołdawię, który niemal dokładnie miał być powtórką scenariusza ukraińskiego. W październiku na teren Mołdawii spadła rosyjska rakieta. W grudniu Alexandru Musteata, szef mołdawskiego wywiadu stwierdził, że Rosjanie od dawna planują zaatakować Mołdawię. Na początku lutego informowano, że dwie rosyjskie rakiety Kalibr miały wlecieć w przestrzeń powietrzną Mołdawii i Rumunii.
Tymczasem sama Mołdawia praktycznie nie ma armii.
"Nie ma żadnego traktatu o bezpieczeństwie ani nawet umowy dwustronnej. Nie ma jej nawet z Rumunią. Ma bardzo małą i słabą armię. Żadnych wojskowych samolotów, żadnych helikopterów, żadnych czołgów, żadnego systemu przeciwrakietowego. I nie ma pieniędzy na jego zakup" – pisze na TT Krzysztof Lasek, były poseł PO, dziś dyrektor na Mołdawię w International Republican Institute.
Wsparcie słowne, jak możemy obserwować, zdaje się coraz większe.
Czytaj także: https://natemat.pl/470225,putin-dostal-taki-przekaz-od-bidena-co-pokazala-wizyta-prezydenta-usa