Koncert Taylor Swift w Warszawie budzi szalone emocje. Bilety będą próbować wykupić... Amerykanie
Dlaczego "The Eras Tour" Taylor Swift to wydarzenie 2023 i 2024 roku?
W minionym miesiącu media społecznościowe zalały nagrania z amerykańskiej trasy "The Eras Tour". Mogliśmy zobaczyć na nich, jak Swifties dzielą się ręcznie wykonanymi bransoletkami (nawiązującymi do utworu "You're On Your Own, Kid") z Paulem Ruddem, Gigi Hadid, a nawet Gordonem Ramsayem; jak Taylor Swift wzrusza się podczas wykonywania "Champagne problems" tuż po zakończeniu trwającego 6 lat związku z brytyjskim aktorem Joe Alwynem; jak osoby, którym nie udało się zdobyć biletów, gromadzą się tłumnie na moście pod stadionem i śpiewają "Style".
Przewijając tablicę na TikToku niejedni poczuli pewnie ukłucie zazdrości i zadali sobie pytanie: "Czemu mnie tam nie ma?". Międzynarodowa trasa koncertowa Tay Tay była oczywiście kwestią czasu, aczkolwiek widok ludzi bawiących tak, jakby jutra miało nie być, podczas 52 koncertów w Stanach Zjednoczonych zrodził wśród reszty fanów strach przed tym, że piosenkarka pominie ich kraj, a wizja siebie tańczących i zdzierających gardło do "Shake It Off" pójdzie w zapomnienie.
Dotąd Polacy musieli dojeżdżać do Berlina, by zobaczyć Taylor na żywo. Niemalże każde z poprzednich tournée zatrzymywało się na granicy z Niemcami i nie gościło w państwach bloku wschodniego. W 2024 wszystko się zmieni, gdyż w sierpniu przyszłego roku na warszawskim Stadionie Narodowym piosenkarka na własnej skórze dowie się, jak wygląda polska gościnność.
By zrozumieć lepiej wielkość tego wydarzenia, zaczniemy od wyjaśnienia, na czym tak właściwie polega "The Eras Tour" i czemu jest tak wyjątkowe na tle poprzednich tras koncertowych. Taylor Swift zrobiła sobie długą przerwę w 2018 roku, po tym jak odbyła podróż dookoła świata promując swój szósty album studyjny "Reputation", który miał być m.in. odpowiedzią na głośną aferę związaną z Kanye'm Westem i Kim Kardashian.
Później próbowała wyruszyć w trasę z "Lover", jednak w wyniku pandemii koronawirusa musiała ją odwołać. W ostatnich latach gościnnie pojawiała się na koncertach Bon Ivera, The 1975 i sióstr Haim. Wypuściła też dwa nowe krążki - "Folklore" i "Evermore" – i nagrała ponownie płyty z 2008 i 2012 roku - "Fearless (Taylor's Version)" oraz "Red (Taylor's Version)".
Po pięciu latach "nieobecności" (mam tu oczywiście na myśli posuchę w kwestii tras koncertowych) "blondi" wróciła z przytupem zapowiadając "The Eras Tour". Ta trasa nie tylko promuje utwory z jej dziesiątego krążka zatytułowanego "Midnights", ale oddaje także hołd każdej erze jej twórczości począwszy od debiutanckiego albumu "Taylor Swift" z 2006 roku. Na set liście znajdziemy zatem takie hity jak "Lover", "Love Story", "Willow", "Don't Blame Me", "I Knew You Were Trouble", "You Belong With Me", "Enchanted", "Wildest Dreams", "Karma" i "Blank Space".
W przypadku tras koncertowych innych zespołów lub wokalistów główną rolę odgrywa z reguły ostatni wydany przez nich tytuł. Utwory z poprzednich płyt są jedynie wisienką na torcie – zostawia się je przeważnie na sam koniec występu (na przykład na bis).
Tegoroczne i przyszłoroczne wydarzenia promowane nazwiskiem Taylor są ukłonem w stronę wszystkich jej fanów. Pod sceną znajdzie się więc miejsce m.in. dla kogoś, kto uwielbia "Fearless" i "Red", ale "Midnights" mu jakoś nie podchodzi. Amerykańskie tournée pokazało zresztą, że łączy pokolenia i stawia na równi słuchaczy, którzy towarzyszyli Swift od samego początku jej muzycznej kariery, z tymi, którzy dołączyli do Swifties dopiero przy okazji premiery "Folklore".
"The Eras Tour" to nostalgiczna zbitka 17-letniej podróży Taylor Swift po muzyce, która w interaktywny sposób angażuje widzów, dając im przestrzeń do tego, by mogli dzielić się z innymi swoimi wspomnieniami związanymi z dorastaniem przy melodiach skomponowanych przez artystkę. Koncerty w ramach tejże trasy należy potraktować jako scenograficznie znakomity performance pełen easter eggów, symboliki i zapowiedzi tego, co popowa gwiazda ma w zanadrzu.
Fani przeanalizowali nawet wygląd sceny budowanej na potrzeby trasy, która przypomina wybieg dla modelek i przecina tzw. płytę na pół. Jeden z użytkowników TikToka stworzył rozpiskę, na której pozaznaczał miejsca na scenie i przypisał do nich piosenki, tak by przyszli uczestnicy koncertów mogli z wyprzedzeniem ustalić, gdzie chcą się ustawić i przy którym utworze woleliby mieć widok na Taylor.
Występy Swift trwają średnio prawie 3 godziny, czyli tyle samo, ile wynosi długość wersji reżyserskiej filmu "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia" Petera Jacksona lub "Titanica" Jamesa Camerona.
Jakby tego było mało, w amerykańską trasę z Taylor zabrali się tacy muzycy jak Phoebe Bridgers (autorka "I Know The End" i "Scott Street"), zespół Paramore (ich piosenka "Decode" promowała filmową serię "Zmierzch"), trio Boygenius, Gracie Adams (córka reżysera JJ Abramsa) i norweska indie-popowa piosenkarka Girl in Red. Na razie wiadomo, że podczas koncertów w Ameryce Południowej Taylor będzie supportować była gwiazdka Disneya Sabrina Carpenter.
Amerykanie chcą wykupić bilety na zagraniczne koncerty Taylor Swift. Dlaczego?
Po ogłoszeniu światowej trasy koncertowej "The Eras Tour" - łącznie 50 koncertów w Australii, Europie, Azji i Ameryce Południowej między 24 sierpnia 2023 a 17 sierpnia 2024 - wielu Amerykanów zapowiedziało, że zamierza zdobyć na nią bilety. Po TikToku już krążą filmiki, na których rodacy Taylor Swift doradzają swoim obserwatorom, jak mogą załatwić sobie wejściówki.
Największym zainteresowaniem cieszą się trzy wydarzenia zapowiedziane w Argentynie, ponieważ ich cena jest znacznie niższa od kwoty, którą ustalili organizatorzy dla obywateli USA. I tu pojawiają się komentarze, w których mieszkańcy Ameryki Łacińskiej podkreślają korelację między wysoką inflacją a ceną karnetów. W maju inflacja w Argentynie sięgnęła poziomu 114,2 proc.
"Okej, dla was to mało, ale dla nas to dużo. Nie patrzcie na nasz kryzys jak na opłacalny biznes"; "Życie wszędzie ma inną cenę. Dla nas to może być jedyna okazja, by ją zobaczyć. Dlaczego chcecie nam ją odebrać?"; "Żeby pójść na ten koncert, będę musiał sprzedać swoją rękę lub nogę" – czytamy.
Amerykanie mają na celowniku nie tylko Buenos Aires, ale i miejscówki w Wielkiej Brytanii, Francji, a nawet Polsce. "To samo tyczy się koncertów Harry'ego Stylesa. W Stanach Zjednoczonych mają tyle dat, a i tak zamierzają zabierać bilety Europejczykom"; "Są na świecie ludzie, którzy marzyli o koncercie Taylor latami. Nie zabierajcie im tej szansy"; "Jakim podłym trzeba być..." – widzimy wśród komentarzy na ten temat.
Weźmy natomiast pod uwagę, że pod koniec listopada 2022 roku platforma Ticketmaster spotkała się z "astronomicznym" popytam na bilety na amerykańską "The Eras Tour". Witryna przedsprzedażowa uległa awarii w ciągu niespełna godziny. Owszem wówczas sprzedano rekordową liczbę biletów (2,4 mln), aczkolwiek wiele z nich zakupili tzw. skalperzy, którzy chcieli sobie na nich dorobić podwajając ich cenę. Część fanów Swift z USA nie zdołała w porę kupić biletów.
Kiedy sprzedaż biletów na koncert Taylor Swift w Polsce?
Jak pisała wcześniej w naTemat Ola Gersz z Działu Kultura, 33-letnia gwiazda wystąpi 2 sierpnia 2024 roku na PGE Narodowym w Warszawie. Sprzedaż biletów rusza już w przyszłym miesiącu, w środę, 12 lipca 2023 roku o godzinie 12. Sądząc po tym, co się działo podczas sprzedaży w USA, można spodziewać się jeszcze większej walki o bilety niż na warszawski koncert Beyoncé. Aby ułatwić cały proces, organizator Alter Art wprowadził obowiązkową rejestrację, bez której kupno biletu nie będzie możliwe. Jak się zarejestrować? Etapy będą cztery. Więcej o nich przeczytacie w tym tekście.
"Każda osoba zainteresowana zakupem biletu musi się wcześniej zarejestrować, aby system sprawdził dane rejestracyjne i upewnił się, że dostęp do sprzedaży otrzymali fani, a nie boty. To szczególnie istotne w przypadku koncertu, na który zapotrzebowanie jest większe niż liczba dostępnych biletów" – tłumaczy serwis ebilet.pl.
And the haters gonna hate
"And the haters gonna hate, hate, hate, hate, hate" – śpiewa w "Shake It Off" Taylor Swift. Zapewne przedstawicieli starszych pokoleń dziwi szał wokół polskiego koncertu "The Eras Tour". Nie musimy daleko szukać, by znaleźć wypowiedzi, w których muzykę artystki sprowadza się do poziomu disco polo. Nie musimy lubić jej twórczości, ale zaakceptujmy fakt, że jej występ w Warszawie będzie największym wydarzeniem przyszłego roku.
Czytaj także: https://natemat.pl/487838,taylor-swift-oskarzona-o-bialy-feminizm-to-przez-plotki-o-zwiazku-z-healym