Kina we Francji nie chcą wyświetlać polskiego dokumentu o Polańskim. "Polowanie na czarownice"

Ola Gersz
13 lipca 2023, 10:45 • 1 minuta czytania
Polski dokument "Polański, Horowitz. Hometown" ma duże problemy we Francji. Obecnie wyświetla go zaledwie jedenaście kin nad Sekwaną, inne kategorycznie odmawiają. Francuskie media podkreślają, że to strach przed protestami z powodu oskarżeń Romana Polańskiego o gwałt, chociaż większość kin podaje zupełnie inny powód. Twórcy i dystrybutor są oburzeni.
"Polański, Horowitz. Hometown" jest wyświetlany tylko w jedenastu kinach we Francji Fot. Kadr z filmu "Polański, Horowitz. Hometown"

"Polański, Horowitz. Hometown" to polski film dokumentalny Mateusza Kudły i Anny Kokoszki-Romer. Jego bohaterami są dwie polskie sławy: nagrodzony Oscarem reżyser Roman Polański, autor "Pianisty" "Chinatown", "Lokatora" czy "Frantic" oraz Ryszard Horowitz, słynny fotograf, który na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych.


"Po kilkudziesięciu latach wreszcie udało im się spotkać w rodzinnym mieście. Dwóch artystów, fotografik Ryszard Horowitz i reżyser Roman Polański, wędruje po Krakowie śladami swoich wojennych doświadczeń. Przemierzają uliczki Kazimierza i dawnego getta, zaglądają do mieszkań, w których spędzili chłopięce lata, wspominają tych, których już nie ma – ale także tych, dzięki którym przeżyli Zagładę. Film jest barwną opowieścią o dzieciństwie, przyjaźni, wspólnym żydowskim losie i przede wszystkim o miejscu, które (mimo upływu czasu i wielu zmian) nadal pozostaje domem" – brzmi opis dystrybutora filmu.

Film "Polański, Horowitz. Hometown" z problemami we Francji. Kina nie chcą go wyświetlać

Film "Polański, Horowitz. Hometown", który wcześniej był już wyświetlany w Polsce, miał premierę we Francji 5 lipca. Jak pisze jednak portal Filmweb, powołując się na tamtejsze media, dokument ma ograniczoną dystrybucję w kinach – a to z powodu kontrowersji wokół Romana Polańskiego, który na fali oskarżeń o przemoc seksualną przestał być już idolem dla francuskiego społeczeństwa.

Obecnie film można obejrzeć zaledwie w jedenastu francuskich kinach: dwóch w Paryżu i dziewięciu w Lyonie, Grenoble, Nicei, Cachan, Lille, Strasbourgu, Clermont-Ferrand, Aix-en-Provence i Limoges.

Właściciele kin nie chcą go nawet obejrzeć. Mówią, że lepiej nie umieszczać go w repertuarze. Wygląda na to, że to powrót do czasów makkartyzmu i polowania na czarownice – stwierdził Michèle Halberstadt, dyrektor ARP, dystrybutora dokumentu o Romanie Polańskim i Ryszardzie Horowitzu. – Film był z powodzeniem wyświetlany w kinach w Polsce i we Włoszech, gdzie został dobrze przyjęty przez publiczność. Współczesne kontrowersje nie powinny utrudniać nam zainteresowania się dzieciństwem człowieka w czasach Zagłady – dodał.

Co na te oskarżenia właściciele kin? Jak podkreśla Filmweb, twierdzą, że kameralny film o powrocie polskich artystów do ojczyzny nie nadaje się na duży ekran, a publiczność nie byłaby zainteresowana produkcją. Z tym nie zgadzają się jednak reżyserowie filmu "Polański, Horowitz. Hometown", który zdobył dwie nominacje do polskich nagród Orły (najlepszy film i odkrycie roku za reżyserię) i jest świetnie oceniany przez krytyków.

Widzowie są innego zdania. Film zdobył aż trzy nagrody publiczności (na festiwalu Dwa Brzegi i Krakowskim Festiwalu Filmowym – red.), został doceniony na festiwalach w Nowym Jorku, Perth i w Krakowie. Przed ekrany kin w Polsce i we Włoszech przyciągnął w sumie ponad 20 tys. widzów. Jak na dokument to znakomity wynik – stwierdziła Anna Kokoszka-Romer.

Z kolei Mateusz Kudła stwierdził, że "kupi bilet do kina każdemu francuskiemu dziennikarzowi, który skrytykował film nie wiedząc, o czym on jest". – Wielu widzów chce zobaczyć ten powrót dwóch chłopców do krakowskiego getta, usłyszeć poruszające świadectwo. Tylko w weekend otwarcia do zaledwie dwóch paryskich kin przyszło blisko 2 tys. widzów. Wczoraj, po kolejnym pokazie, publiczność nagrodziła dokument owacjami – mówił.

Media we Francji nie mają wątpliwości, że prawdziwym powodem niechęci kin wobec polskiego filmu jest przeszłość Romana Polańskiego. Jak oceniła francuska recenzentka Sandrine Treiner w "LeJournal", "najbardziej zakłamani dystrybutorzy kwestionują jakość filmu, najuczciwsi przyznają, że boją się protestów społecznych". Z kolei na łamach dziennika "Le Monde" ukazał się plakat filmu z apelem "Nie wymazujmy pamięci" i podziękowania dla kin, które wyświetlają dokument.

Roman Polański oskarżony o gwałty: to nie tylko Samantha Geimer. Francja odwraca się od polskiego reżysera

Przypomnijmy, że w 1977 roku w Los Angeles Roman Polański zgwałcił 13-letnią Samanthę Geimer. Oprócz gwałtu reżyserowi postawiono pięć innych zarzutów. Polański twierdził, że był niewinny, jednak w ramach ugody przyznał się jednak do "bezprawnego stosunku seksualnego z nieletnią", za co miał zostać skazany na karę więzienia (42 dni, które spędził w areszcie) oraz nadzór kuratora.

Polański obawiał się jednak, że ława przysięgłych nie dotrzyma warunków ugody i uciekł z USA w 1978 roku, dzień przed ogłoszeniem wyroku. Oznacza to, że sprawa gwałtu Samanthy Geimer od lat jest w toku. Od 45 lat Polański nie przekroczył amerykańskiej granicy i znalazł schronienie we Francji.

Sama Geimer wielokrotnie broniła reżysera, a nawet apelowała do sądu w Kalifornii o umorzenie sprawy. – Próba ekstradycji i aresztowanie Romana (w 2009 roku w Szwajcarii; ostatecznie został zwolniony – red. były nie w porządku i zaprzeczają idei sprawiedliwości – powiedziała kobieta w głośnej kwietniowej rozmowie z Emmanuelle Seigner, aktorką i żoną Polańskiego od 1989 roku.

Laureat Oscara za reżyserię "Pianisty" w 2003 roku i Złotej Palmy za dramat wojenny z Adrienem Brodym, stał się jednak bohaterem kolejnych skandali. Na przestrzeni lat o gwałt oskarżyły go: Valentine Monnier, Marianne Barnard (domniemany gwałt w wieku 10 lat) czy Renate Langer (w wieku 15 lat).

Z kolei w 2010 roku aktorka Charlotte Lewis wyznała, że miała zostać wykorzystana seksualnie przez filmowca, gdy miała 16 lat. Do zdarzenia miało dojść w apartamencie Polańskiego w Paryżu, a 5 marca 2024 roku Polański stanie przed sądem. – Wykorzystał mnie i do tamtego czasu muszę żyć z tym ciężarem. Chcę tylko sprawiedliwości – mówiła kobieta, która zagrała w "Piratach", filmie Polańskiego z 1986 roku.

W 2020 roku, trzy lata po powstaniu ruchu Me Too, we Francji zawrzało, gdy Polański został nominowany za "Oficera i szpiega" do aż 12 Cezarów, z czego otrzymał dwa (za reżyserię i scenariusz). Artysta nie pojawił się na gali. Wcześniej wydał oświadczenie, że rezygnuje z uczestnictwa w rozdaniu Cezarów, ponieważ nie chce "poddawać się publicznemu linczowi". Nagrody dla Polańskiego wywołały kontrowersje na ceremonii. Jean–Pierre Darroussin, który wyczytywał zwycięzców, nie podał nazwiska reżysera – francuski aktor udał, że się zakrztusił. Z kolei aktorka Adèle Haenel, nominowana za rolę w filmie "Portret kobiety w ogniu", w reakcji na wyróżnienie Polańskiego, zdenerwowana wyszła z widowni. Niektórzy wzięli z niej przykład. Przed salą, gdzie odbyła się ceremonia rozdania Cezarów, doszło do zamieszek. Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozgonić kobiety, które protestowały przeciwko nagrodom dla oskarżanego o przemoc seksualną Polańskiego. W rezultacie cała rada Francuskiej Akademii Filmowej złożyła rezygnacje, a Polański i inni sprawcy przemocy seksualnej zostali wykluczeni z nagród w kolejnych latach.