Wyjątkowa nagroda dla Sejmu od YouTube? To efekt rekordowej popularności obrad
YouTube wyróżnia wszystkich twórców, którzy publikują treści w serwisie. Wystarczy, że ich kanał przekroczy liczbę 100 tysięcy subskrybentów. Wtedy amerykański gigant wysyła im wyjątkową nagrodę – Srebrny Przycisk.
Takie wyróżnienie z pewnością niebawem powinien otrzymać... Sejm RP. Jego konto na YouTube zgarnęło właśnie 100 tysięcy subskrypcji i liczba ta stale rośnie. Wszystko przez ogromną popularność obrad X kadencji niższej izby polskiego parlamentu.
O liczbach związanych z youtubowym kontem Sejmu pisał w środę Bartosz Godziński: "Kiedy przygotowywałem się do tego artykułu, na dzisiejszą transmisję czekało 5 tysięcy osób - tzn. ustawili sobie powiadomienie, by nie przegapić startu obrad. Kiedy piszę te słowa "dzień czwarty" obrad ogląda prawie 10 razy tyle osób (ok. 47 tys. i pewnie byłoby więcej, ale tym razem nie ma Szymona Hołowni). Żeby nie zamęczać was liczbami, dodam jeszcze, że pierwsze posiedzenie Sejmu wyświetlono prawie milion razy, a "dzień trzeci" trafił na sam szczyt karty 'Na czasie'" – pisał dziennikarz naTemat.pl.
Napisaliśmy do Kancelarii Sejmu ws. nagrody od YouTube. Czekamy na odpowiedź, gdzie ma zawisnąć Srebrny Przycisk.
Skąd taka popularność Sejmu na YouTube?
Powodów jest kilka. Przede wszystkim to ogromna frekwencja w wyborach, szczególnie wśród ludzi młodych – do urn wyborczych poszło 15 października prawie 75 proc. osób uprawnionych do głosowania, czyli najwięcej od 1989 roku.
Bartosz Godziński pisze także o "efekcie Hołowni". "Nowy marszałek Sejmu dzięki swojemu telewizyjnemu doświadczeniu wie, jak przyciągać uwagę, kulturalnie się wypowiada (co wcale nie jest sejmową normą) i rzuca ciętymi ripostami. Z drugiej strony jest przygotowany do tej roli, umie zapanować nad tłumem posłów (a także pokazać gdzie ich miejsce, co już odczuł na własnej skórze Zbigniew Ziobro czy Jarosław Kaczyński) i wykazuje się polityczną zręcznością" – stwierdził nasz dziennikarz.
W Sejmie dyskusja o in vitro. Ławy PiS opustoszały
W środę Sejm zajmował się obywatelskim projektem przywracającym finansowanie procedury in vitro z budżetu państwa. Trafił on pod obrady głosami Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz Trzeciej Drogi – nowej większości sejmowej zależało na tym, aby prace rozpocząć od obywatelskiego projektu "zamrożonego" w poprzedniej kadencji.
Rezygnacja z refundacji in vitro była też jedną z pierwszych decyzji Prawa i Sprawiedliwości po dojściu do władzy. Już jednak na samym początku prac nad projektem ławy na sali obrad, w których zasiadają posłowie i posłanki PiS... opustoszały.
Mimo to do dyskusji nad projektem zgłosiło się ponad 70 osób. Najwięcej emocji wzbudzały przemówienia przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, jak Dariusza Mateckiego, czy Konfederacji.
Czytaj także: https://natemat.pl/526255,dariusz-matecki-w-sejmie-jego-wystapieniu-towarzyszy-okrzyki-hanbaTe z kolei spotykały się z reakcją przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. – Odebraliście biedniejszym polskim rodzinom prawo do szczęścia i do posiadania dziecka – grzmiała z mównicy sejmowej Barbara Nowacka. – Patrzę na was, polityczki i politycy PiS – i zastanawiam się, czy nie jest wam wstyd, że krzywdziliście ludzi, że zabieraliście szczęście rodzinom – dodała.
Ostatecznie projekt z poparciem polityków KO, Lewicy, Trzeciej Drogi oraz części PiS przeszedł do dalszego procedowania.
Czytaj także: https://natemat.pl/526195,sejm-obraduje-nad-in-vitro-poslowie-pis-znikneli-z-sali