Tak Rosja zaatakuje NATO? Przypomniano analizę ze straszną rolą Polski i Niemiec
Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, już nie tylko Niemcy, ale i Norwegowie, Estończycy oraz Duńczycy ujawniają analizy wojskowe i wywiadowcze, z których wnika, że Władimir Putin w niedalekiej przyszłości może zdecydować się na rzucenie rękawicy Sojuszowi Północnoatlantyckiemu.
– Nasi eksperci szacują, że jest to możliwe w okresie od pięciu do ośmiu lat – stwierdził niedawno minister obrony RFN Boris Pistorius. – Rosja wybrała ścieżkę, która oznacza długoterminową konfrontację, a Kreml prawdopodobnie przewiduje możliwy konflikt z Sojuszem Północnoatlantyckim w ciągu mniej więcej następnej dekady – wtórował mu szef wywiadu zagranicznego Estonii Kaupo Rosin.
Jak atak Rosji na państwa NATO mógłby wyglądać? "Optymistyczne" scenariusze mówią, że putinowski reżim będzie stać jedynie na organizację przygranicznych incydentów, które będą testowały sojuszniczą solidarność. Dopiero, gdyby art. 5 jednak nie okazał się "świętym zobowiązaniem", Rosjanie mieliby rozważać działania podobne do tych prowadzonych w Ukrainie.
Są jednak eksperci, którzy zakładają, że gdyby Kreml naprawdę zdecydował się na wojnę z NATO, od razu użyłby asów ze swojego potencjału militarnego – rakiet balistycznych średniego i dalekiego zasięgu. Tym zresztą otwarcie Zachodowi groził już były prezydent, a dziś wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew.
"Próby przywrócenia Rosji do granic z 1991 roku doprowadzą tylko do jednego – globalnej wojny z krajami Zachodu i wykorzystaniem całego arsenału strategicznego naszego państwa. (...) To oznacza uderzenie w Kijów, Berlin, Londyn, Waszyngton i wszystkie inne piękne historycznie miejsca, które od dawna są celami naszej triady nuklearnej" – oznajmił wierny przyboczny Putina.
Jak wyglądałaby wojna Rosji z NATO? Szwajcar przypomniał scenariusz przerażający dla Polski i Niemiec
Zajmujący się studiami strategicznymi prof. Albert Stahel z Uniwersytetu Zuryskiego, przypomina teraz, że ten scenariusz jako jeden z najbardziej prawdopodobnych od lat jest brany pod uwagę w amerykańskim Pentagonie. Szwajcar wraca do analizy, którą w latach 90. XX wieku przedstawił w swojej książce "Następna wojna światowa" były sekretarz obrony USA Caspar W. Weinberger.
Książka "Następna wojna światowa" opisuje scenariusze różnych możliwych wojen, w które mogłyby zaangażować się Stany Zjednoczone. Jednym z nich jest scenariusz ataku na Polskę i Niemcy. Scenariusz ten opiera się na założeniu, że rosyjski system obrony przeciwrakietowej przechytrzy amerykański potencjał odstraszania nuklearnego. To umożliwiłoby Rosji przeprowadzenie wielofazowego ataku na NATO (Polska, Czechy, Niemcy).
Prof. Stahel przypomina mapy, na których Weinberger rozrysował założenia, według których główne natarcie Rosjan na Polskę nastąpiłoby z Białorusi i Obwodu Królewieckiego, a potężnym atakom rakietowym poddane zostałyby Białystok, Warszawa, Lublin i Kraków, jak również kluczowe obiekty i jednostki wojskowe na wschodzie oraz w centralnej Polsce.
Gdy w przypadku ataku na Polskę wspominano o bombardowaniach niezwykle niszczących, ale z użyciem broni konwencjonalnej, to jeszcze gorszy scenariusz przyjęto w sytuacji, gdyby wojna dotknęła także Niemcy. Według Weinbergera prawdopodobne byłoby uderzenie taktyczną bronią jądrową na Berlin, infrastrukturę na pograniczu Brandenburgii i Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Drezno oraz pobliskie jednostki wojskowe, a także Bremę i port w Bremerhaven.
Prof. Albert Stahel zaznacza, że takie wnioski Caspar W. Weinberger wysnuł zapewne na podstawie wiedzy o planach operacyjnych, które w czasie tzw. zimnej wojny przygotował ówczesny szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR marszałek Nikołaj Ogarkow.
Szwajcar przypomina, iż z zadania polegającego na przygotowaniu planów na wypadek, gdyby to NATO atakowało Związek Radziecki, marszałek Ogarkow wywiązał się tak skrupulatnie, że... prawie doprowadził do wybuchu wojny z Zachodem. Prawdopodobnie dlatego w 1984 roku ostatecznie usunięto go ze sztabu, ale dziś jego "myśl wojskowa" znów ma cieszyć się na Kremlu uznaniem.
Wojna z Rosją nieunikniona? Zapytaliśmy koordynatora polskich służb specjalnych o narastające alarmy
O to, czy wszystkie te wojenne alarmy nie są przesadą, niedawno zapytaliśmy w naTemat.pl koordynatora polskich służb specjalnych Tomasza Siemoniaka. – Osoby, które odpowiadają za bezpieczeństwo państwa, zawsze muszą przygotowywać się na najgorsze – odpowiedział szczerze minister.
Będzie wspaniale, jeśli urzeczywistnią się te najbardziej optymistyczne scenariusze, ale odpowiedzialni rządzący nie mogą ich brać pod uwagę jako swojego głównego planu. Koordynator służb specjalnych w Polsce nie ma więc pola do spekulacji, czy agresja rosyjska jest mniej lub bardziej prawdopodobna.
– Rosja napadła na Ukrainę i prowadzi dalej agresywną politykę, gwałcąc przy tym podstawowe założenia prawa międzynarodowego. Wielokrotnie różni wysokiej rangi przedstawiciele Kremla otwarcie grozili Polsce, więc ja codziennie muszę w swojej pracy brać takie zagrożenie na poważnie – dodał Siemoniak.
W wywiadzie udzielonym naTemat.pl minister odpowiedzialny za polskie służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze zauważył, że dostosowaniu pracy funkcjonariuszy do nowych wyzwań ma służyć m.in. zarządzony po zmianie władzy audyt.
– Musimy być pewni, że służby specjalne rzeczywiście są skoncentrowane na najważniejszych zadaniach i odpowiednio poradzą sobie z odpowiedzią na ewentualne zagrożenie – nie tylko technicznie, ale i kadrowo. Naszym celem nie jest grzebanie w przeszłości, a zapewnienie Polsce bezpieczeństwa w przyszłości – wyjaśnił.
Czytaj także: https://natemat.pl/542378,wojna-z-rosja-jest-nieunikniona-szef-polskich-sluzb-specjalnych-odpowiada