PiS w zazdrości pyta, gdzie był Sikorski, jak Morawiecki jeździł do Kijowa. Sprawdziliśmy to

Mateusz Przyborowski
27 lutego 2024, 10:57 • 1 minuta czytania
Arkadiusz Mularczyk, były wiceszef MSZ, skrytykował w poniedziałek Radosława Sikorskiego. Stwierdził, że od momentu wybuchu wojny w Ukrainie obecny minister spraw zagranicznych, który jest teraz na topie jeśli chodzi o jego wypowiedzi w USA na temat tego konfliktu, ani razu nie był w Kijowie. Poseł PiS bardzo mocno się jednak pomylił, ponieważ Sikorski kilka razy jeździł do Ukrainy z darami. Dowodów nie trzeba daleko szukać.
PiS pyta: gdzie był Sikorski, jak Morawiecki i Kaczyński jeździli do Kijowa? Sprawdziliśmy to Fot. X / Radosław Sikorski

Radosław Sikorski jest na ustach całego świata. Szef MSZ w ubiegły piątek wziął udział w obradach Rady Bezpieczeństwa ONZ i w swoim wystąpieniu storpedował wszystkie kłamstwa, jakie wygłaszają przedstawiciele Kremla na arenie międzynarodowej.


W Prawie i Sprawiedliwości widzą to jednak zupełnie inaczej. Na pierwszy plan wypływa też chyba zazdrość ze strony polityków, którzy jeszcze do niedawna sprawowali władzę w Polsce. W poniedziałek dał temu wyraz Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS i były wiceszef MSZ, który gościł w "Faktach po Faktach" na antenie TVN.

Mularczyk: Nie widziałem Sikorskiego w Kijowie

– Chciałam pana zapytać, jakiego byłego członka rządu, czy był pan dumny z przedstawiciela polskiego rządu w ONZ, który wypunktował wszystkie kłamstwa ambasadora Rosji? – zapytała polityka Katarzyna Kolenda-Zaleska.

– Coś, co ładnie wygląda od strony medialnej, często nijak ma się do faktycznych działań – tak na to pytanie odpowiedział Arkadiusz Mularczyk, a prowadząca dopytała go, co tak naprawdę ma na myśli.

– Chcę powiedzieć jedną rzecz, że aktywność pana ministra Sikorskiego i pana Tuska widzimy od dwóch miesięcy. A w momencie, kiedy toczyła się wojna, gdy Rosja atakowała Kijów, nie widziałem ani Tuska, ani Sikorskiego w Kijowie. A w tym czasie, dwa miesiące później był tam prezes Kaczyński i premier Morawiecki – oznajmił w emocjonalnym tonie poseł PiS.

Wyjaśnijmy, że Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki pierwszy raz byli w Kijowie zaraz po wybuchu wojny – w połowie marca 2022 roku. O tej ryzykownej wizycie mówiło się wtedy dużo, ale prezes PiS został też skrytykowany za słowa o potrzebie "misji pokojowej NATO" na terenie Ukrainy, która "będzie w stanie nas obronić".

Drugi raz Kaczyński i Morawiecki pojechali do ukraińskiej stolicy na początku czerwca 2022. W Kijowie odbyły się wówczas polsko-ukraińskie konsultacje międzyrządowe i ta wizyta również wzbudziła kontrowersje. Oprócz prezesa i ówczesnego premiera do kraju ogarniętego wojną pojechała w sumie ponad połowa ówczesnego składu Rady Ministrów.

PiS pyta: gdzie był Sikorski, jak Morawiecki i Kaczyński jeździli do Kijowa? Sprawdziliśmy

Wróćmy jednak do słów Arkadiusza Mularczyka w TVN. Nie trzeba daleko szukać, by dowiedzieć się, że Radosław Sikorski – jeszcze jako europoseł – jeździł do Ukrainy z darami. Szef polskiej dyplomacji na bieżąco relacjonował swoje podróże w mediach społecznościowych.

Jesienią 2022 Sikorski pojechał do Kijowa z darami dla ukraińskiej armii. – Kupiliśmy z żoną pick-upa dla armii ukraińskiej. Jest wypełniony darami, wiozę go do Kijowa – poinformował na TikToku.

Później zamieścił nagranie z Horodła. – Ostatni przystanek przed granicą. Za chwilę w Ukrainie – powiedział na wideo opublikowanym na swoim koncie w serwisie X.

W ubiegłym roku Sikorski był w Ukrainie kilka razy. "Ukraina musi wygrać tę wojnę i to z co najmniej czterech powodów: dla siebie, dla Europy i Stanów Zjednoczonych, dla Chin, a także dla… Rosji. Po ostatniej wizycie w Ukrainie jestem o tym jeszcze mocniej przekonany" – napisał w połowie marca.

Latem 2023 Radosław Sikorski pojechał z kolejną pomocą. Osobiście prowadził też jeden z samochodów, który później został przekazany armii ukraińskiej na wschodzie kraju. Polityk był m.in. w Kijowie i Charkowie.

Mocne wystąpienie Sikorskiego w ONZ

Przypomnijmy też, co mówił Radosław Sikorski w piątek podczas obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ. Szef polskiej dyplomacji swoje wystąpienie w USA poświęcił obalaniu tez, jakie wcześniej wygłosił Wasilij Nebenzia, rosyjski ambasador przy ONZ.

On nazywa Ukrainę klientem Zachodu, tymczasem Kijów walczy, by być niepodległy. On nazywa ich nazistami. W rzeczywistości ich prezydent jest Żydem, minister obrony muzułmaninem i nie mają więźniów politycznych. On mówi, że Ukraina tapla się w korupcji. Aleksiej Nawalny udokumentował, jak czysty i pełny uczciwości jest jego kraj. On obwinia o wojnę neokolonializm USA. To Rosja próbowała eksterminować Ukrainę w XIX wieku, potem robili to bolszewicy, a teraz mamy trzecią próbę – wyliczał Sikorski.

Wspomniał też o "rusofobii", o którą Kreml cały czas oskarża Zachód i sojuszników walczącej Ukrainy. Jak podkreślił, "strach przed Rosją nie jest nieracjonalny".

On mówił, że jesteśmy więźniami rusofobii. Fobia oznacza nieracjonalny strach, tymczasem otrzymujemy groźby zagłady jądrowej prawie każdego dnia ze strony byłego prezydenta Rosji (Dmitrija Miedwiediewa – red.) i propagandystów Putina. To nie jest nieracjonalne – powiedział szef MSZ.

I dodał: – On nawet powiedział, że Polska zaatakowała Rosję w II wojnie światowej. O czym on mówi? To Związek Sowiecki razem z nazistowskimi Niemcami zaatakowali Polskę 17 września 1939 roku. Nawet przeprowadzili wspólną paradę zwycięstwa! On mówi, że Rosja zawsze tylko walczyły z agresją. Co robiły sowieckie wojska pod Warszawą w 1920 roku? Czy były na wyprawie topograficznej?

Wskazał też, co "udało się" ambasadorowi Rosji przy ONZ. – To przypomnienie nam, dlaczego opieraliśmy się sowieckiej dominacji i dlaczego Ukraina opiera się teraz. Nie udało im się nas podporządkować i nie uda się im podporządkować sobie Ukrainy – stwierdził.