TVP popełniła błąd z preselekcjami Eurowizji? Ekspert: Ten format jest koślawy [TYLKO U NAS]

Kamil Frątczak
12 maja 2024, 12:59 • 1 minuta czytania
Za nami 68. Konkurs Piosenki Eurowizyjnej w Malmö. Kryształowy mikrofon trafił do Nemo ze Szwajcarii. O emocjach, które towarzyszyły finalistom opowiedział w rozmowie z naTemat Konrad Szczęsny. Eurowizyjny ekspert zdradził, czy wewnętrzne wybory TVP to była dobra decyzja. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości.
TVP popełniła błąd z krajowymi preselekcjami. Ekspert nie ma wątpliwości Fot. Sanjin Strukic/PIXSELL/Press Association/East News

Tegoroczna Eurowizja odbyła się w Malmö w Szwecji. Konkurs upłynął pod znakiem licznych kontrowersji. Zdyskwalifikowano reprezentanta Holandii. Podczas występu reprezentantki Izraela było słychać buczenie. Kilku artystów zrezygnowało z odczytywania punktacji od jury w ostatniej chwili.


Dla Polski przygoda z tym wydarzeniem zakończyła się już w półfinale. 7 maja wystąpiła nasza reprezentantka Luna. Z piosenką "The Tower" dała prawdziwe show. Nie udało jej się jednak uzbierać tylu głosów, aby znaleźć się w szczęśliwej "dziesiątce" krajów, które przeszły do finału.

TVP popełniła błąd z krajowymi preselekcjami? Ekspert nie ma wątpliwości

Po zakończeniu Eurowizji, gdy było już jasne, że zwycięzcą zostało Nemo, upubliczniono dokładną punktację. "Reprezentantka Polski – Luna skończyła w pierwszym półfinale na 12. miejscu z 35 punktami. Do awansu zabrakło nam dokładnie 13 punktów" – dowiedzieliśmy się.

Tuż po zakończeniu transmisji, połączyliśmy się z Malmö Arena, gdzie obecny był prezes Stowarzyszenia Miłośników Konkursu Piosenki Eurowizji OGAE Polska. Konrad Szczęsny, który był gościem podcastu "Światła, Kamera, Prawda" wrócił wspomnieniami do krajowych preselekcji. Zdradził, czy wybór reprezentantki Polski w wewnętrznym głosowaniu to była dobra decyzja.

To nie jest dobry ruch (wewnętrzne wybory – przyp. red.), dlatego że taki format w takiej formule to jest format koślawy. Jego się nie stosuje już w innych krajach. Tam, gdzie stosuje się wybory wewnętrzne w zwycięskiej Szwajcarii albo Austrii robi się trochę inaczej. Przyjmuje się oczywiście zgłoszenia, następnie robi się wstępną selekcję. Wybiera się grono, powiedzmy dwudziestu, dziesięciu piosenek – zależy. Potem zaprasza się tych artystów do studia telewizyjnego, żeby w normalnych telewizyjnych warunkach nagrali ten występ – tłumaczył Szczęsny.

– To nie jest wielki staging. Chodzi o sprawdzenie ich wokalnych umiejętności, dlatego, że każdy ma poczucie, że nie można oceniać tylko nagrań studyjnych. Dzisiaj ja też mogę wejść do studia i nagrać piosenkę, co nie oznacza, że ja sobie z nią poradzę na żywo. Szczególnie jeżeli będzie towarzyszyła mi presja związana z wielomilionowym wydarzeniem medialnym, które naprawdę wzbudza ogromne emocje i rodzi ogromną presję – kontynuował.

Jak podkreślił eurowizyjny ekspert, ruch Telewizji Polskiej nie był dobry. Mimo wszystko, powód takiej decyzji był bardzo prosty.

– To wynikało z dwóch rzeczy. Telewizja, po tym co się zadziało w grudniu, nie miała ani czasu, ani pieniędzy, żeby zrobić preselekcje publiczne. To było pewne rozwiązanie kompromisowe, które niestety nie było doskonałe. Absolutnie to nie jest dobry format. Nie chciałbym, żeby był on stosowany w przyszłości. Bardzo chciałbym, żeby wróciły preselekcje publiczne – z głosowanie 50/50 jurorzy kontra widzowie – wyjaśnił ekspert.

Dlaczego istotne jest, żeby głosowali jurorzy? Jak podkreśli prezes OGAE Polska, uniknie to sytuacji, że przy stuprocentowym tele-votingu zadecydują fankluby danych wykonawców. – Czy tak będzie, zobaczymy... Sytuacja telewizji jest teraz niepewna i zobaczymy, co przyniesie przyszłość – podsumował Konrad Szczęsny, goszcząc w podkaście "Światła, Kamera, Prawda".