Mało kto pamięta nazwisko poprzedniego szefa Rady Europejskiej. Belg Herman van Rompuy po prostu był i tyle. Z Tuskiem też tak mogło być. Ale już nie jest. To dzięki PiS usłyszeliśmy tak mocno, że, Europa stoi za nim murem i gotowa jest iść za nim w ogień. Jego nazwisko nie schodzi z czołówek gazet, rozniosło się po sieci i nie ma szans, by – jak jego poprzednik – Tusk poszedł w zapomnienie. Wręcz przeciwnie. Będzie pamiętany jako silny polityk, o którego z Polską biła się cała Europa.
Chcąc go zniszczyć, rząd PiS zrobił mu najlepszy prezent. Rozsławił jego nazwisko na całą Europę, spowodował, że zaczęli mówić o nim zwykli ludzie daleko w Czarnogórze czy Finlandii. Doprowadził też do tego, że 27 europejskich państw zostało zmuszonych, by głośno wyrażać dla niego poparcie i go chwalić. Bo jest dobry. I chcą, by nadal kierował RE.
Gdyby PiS nie zaczął mieszać, podważać jego polskości, na gwałt szukać innego kandydata, a potem szukać sposobów, jak nie doprowadzić do głosowania, nie byłoby żadnej burzy. Tusk spokojnie dalej szefowałby Radzie Europejskiej i być może po kolejnej, 2,5-letniej kadencji, co drugi Europejczyk nie potrafiłby skojarzyć jego nazwiska, a być może nie pamiętałby nawet, że był Polakiem. Raczej na pewno gratulacje nie spływałyby tak licznie z całej Europy, jak to się dzieje dzisiaj.
Wycofany, mało przemawia...
Do tej pory, przy tym stanowisku, tak właśnie było. Boże, jaki nudny. "Tak nudny, że nikt nie dostrzega jego istnienia" – niestety, takie opinie bardzo często pokutowały o van Rompuyu, choć miał duże zasługi dla UE.
Z Tuskiem też tak mogło być. Podsumowując jego pierwszy rok urzędowania, niemiecki "Deutsche Welle" pisał, że w ogóle go nie słychać, że jest cichy, nie nadaje tonu, a nawet ma problemy ze swoją nową rolą. Mało przemawia, jest wycofany i na pewno podzieli losy swojego poprzednika. Tak przewidywano.
Dziś już wiemy, że tak nie jest. Donald Tusk nie jest ani wycofany, ani – na pewno – niewidoczny i cichy. O nie! Nikt nie narzeka na brak nudy z jego powodu. Wręcz przeciwnie. Dzięki polskiemu rządowi od tygodni jest na ustach całej Europy. I choć PiS krzyczy, że nie jest Polakiem, to właśnie ta polskość wybija się na pierwszy plan. Mówiąc przewrotnie – nie popierając Polaka, rząd niechcący siłę tego Polaka mocno nagle wyeksponował.
I tak jest już wygranym
Francja, Niemcy, Szwecja, Holandia, Bułgaria, Słowacja, Czechy... – mnóstwo państw bardzo szybko ogłosiło swoje poparcie. Potem poszło juz lawinowo – 27:1.
Nikt nie musiał o to poparcie zabiegać. Ono przyszło samo. – Postrzegam jego ponowny wybór jako oznakę stabilności dla całej Unii Europejskiej i cieszę się na kontynuację współpracy z nim – to słowa Angeli Merkel z ostatniej chwili przed szczytem UE. Gdy wypowiedziała je w Bundestagu, niemieccy parlamentarzyści zaczęli bić brawo.
Czy bez interwencji polskiego rządu tak dobitnie dowiedzielibyśmy się, jak mocną pozycję ma dziś Tusk w UE? Który polityk nie marzyłby o takim poparciu największych przywódców Europy? Który Polak wcześniej w ogóle takiego doświadczył? To naprawdę mógł być wielki sukces Polski. I jest. Również dzięki rządowi PiS, który jednak nie jest tego świadomy.
Wszystko zaczęło się na Malcie
Przypomnijmy początki Tuska, gdy kulawym angielskim obiecywał w 2014 roku, że do objęcia stanowiska dobrze nauczy się tego języka. Jakiś Polak, jakaś Europa Wschodnia, nawet nie mówi po angielsku... Komentarze na Zachodzie były wtedy różne, czasem z Tuska zwyczajnie się śmiano. Na Facebooku działał profil "Polish your English with Donald Tusk".
"Good luck today ;). If Poland is not supporting you, EU as a whole will" – takie anglojęzyczne komentarze, pochodzące z różnych państw, znajdziemy po 2,5 latach na jego Facebooku. Widać, jak w tym czasie zmieniło się postrzeganie Tuska. Z jakiegoś polityka ze Wschodu w silnego Europejczyka. Głównego gracza, o którego biją się w Europie. Który ma – jak piszą zagraniczne media – przytłaczające wręcz poparcie UE.
Z tym angielskim nawet cytowany wyżej "Deutsche Welle" był pod wrażeniem. Pisząc o niemrawym Tusku przyznał, że to jest przynajmniej jedna rzecz, której przez pierwszy rok w RE dobrze się nauczył. "I przyjaciele, i krytycy, chwalą go, że tak szybko nauczył się angielskiego" – pisał portal. Jak się okazuje po dzisiejszym szczycie UE, nie tylko tego Tusk się jednak nauczył. Nie tylko z tego powodu unijni przywódcy chcą go przecież nadal widzieć na czele RE.
"Dobrze wywiązuje się z obowiązków"
To na pewno nie była łatwa kadencja. Bardzo dużo się wtedy w Europie działo. Nad oceną jego dokonań niech jednak pochylają się politolodzy i eksperci od spraw unijnych. Przypomnijmy tylko czym musiał się zajmować Tusk, bo w tym czasie sam na pewno na nudę nie musiał narzekać – wojna na Ukrainie, kryzys w Grecji, fala uchodźców z Syrii, zamachy w Paryżu, w Brukseli...
– Donald Tusk dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków przewodniczącego Rady Europejskiej – podsumowała brytyjska premier Theresa May. Do ostatniej chwili nie chciała zdradzić, jak zagłosuje podczas szczytu UE, a brytyjskie media pisały, że z powodu Brexitu jest mocno rozdarta. Ale nawet ona była za Tuskiem.
Tak, to dzięki PiS, usłyszeliśmy ostatnio jak mocno polskiego szefa Rady Europejskiej w UE cenią. Jako europejski polityk, może być tylko z tego dumny.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl