W przeciwieństwie do innych topowych polityków, Antoni Macierewicz bardzo rzadko pokazuje się publicznie ze swoją rodziną. Także żona i córka szefa MON stronią od kamer, świateł jupiterów i dziennikarzy. Zapewne cenią sobie prywatność i nie chcą poświęcać jej dla świata polityki, która często rządzi się brutalnymi prawami. Szkopuł w tym, że trudno całkowicie od niej uciec, gdy żyje się w cieniu ojca czy męża, który funkcjonuje w niej niemal całe życie. Zdarza się też często tak, że te dwa światy zaczynają się przenikać. I wtedy pojawiają się pytania.
Pół miliona na fundację córki Macierewicza
Poprzednie lata nie były tak udane. Od razu pojawiło się więc pytanie, czy pozycja ojca w rządzie PiS miała wpływ na funkcjonowanie fundacji Wesołowskiej, która promuje karmienie piersią i zajmuje się pozyskiwaniem mleka kobiecego? Córka szefa MON zapewne nie ucieknie od odpowiedzi na to pytanie.
Ale przy okazji wrócił temat rodziny wiceprezesa PiS. Macierewicz ma w zasadzie dwie rodziny. Pierwsza to rodzina Radia Maryja, która od lat publicznie wspiera go w działalności politycznej. Drugą szef MON ma w domu na warszawskim Żoliborzu, choć córka już tylko odwiedza rodziców.
Co wiadomo o tej drugiej rodzinie? Od czasów studiów historycznych Macierewicz jest żonaty z Hanną Natorą - znają się od 51 lat, a małżeństwem są od 44 lat. Tak polityk mówił o niej w swoim "Alfabecie" z 2011 r. na łamach "Nowego Państwa”: "Daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewności, że sprawy domowe toczą się dobrym torem. Dzięki niej mam gdzie wrócić, mam swoje miejsce. Mamy odmienne zdania na wiele spraw, ale dzisiaj dyskusje wokół spornych tematów są spokojniejsze niż dawniej".
Macierewicz zdradził, że jego żona nie znosi polityki, nie zajmuje się nią i nigdy się nią nie zajmowała. "Ale polityka Ją zawsze dopadała przez moje zaangażowanie i różne problemy i kłopoty. To na Hani - w zasadzie do 1989 r. - spoczywał ciężar utrzymania domu, bo ja przez politykę kilkakrotnie byłem wyrzucany z pracy” – opowiadał.
Przyrządzał żonie dania z kalmarów
Obecny szef MON wspominał, że w latach 70., na początku małżeństwa, zajmował się domem, ponieważ żona pracowała, a on nie miał pracy. "Lubiłem przyrządzać różnorodne potrawy z kalmarów, które za Gierka były dość powszechnie dostępne. Podawałem je najczęściej zasmażane z ryżem. Na śniadanie omlety - w tym się specjalizowałem" – mówił we wspomnianym "Alfabecie".
Razem z żoną aktywnie działali w opozycji w czasach PRL, byli więzieni, a funkcjonariusze SB rozdzielili ich z córką Aleksandrą. W czasie uwięzienia Macierewiczów w stanie wojennym opiekę nad ich córką sprawowała siostra obecnego szefa MON, Barbara Macierewicz oraz jego nieżyjąca matka, Maria Macierewicz.
W chyba jedynym wywiadzie, którego udzieliła córka Macierewicza (rok temu dla Telewizji Republika) wspominała, że w tamtym okresie mocno cierpiała z powodu docinek rówieśników.
– Pamiętam, że dzieci wyśmiewały się ze mnie w przedszkolu, że skoro mój ojciec jest w więzieniu, to jest kryminalistą. Ja nie mogłam tego przyjąć, ale nie umiałam wytłumaczyć, że jest inaczej. Wróciłam do domu z płaczem – opowiadała na antenie Telewizji Republika Aleksandra Wesołowska.
– To był moment, gdy jedna z mam dowiedziała się od córki, co miało miejsce i następnego dnia odbyło się zebranie ze wszystkimi dziećmi, gdzie tłumaczono, co oznacza pojęcie więzień polityczny. W tamtym czasie to była odwaga, heroizm i tej matki, i opiekunki – relacjonowała.
Cień współpracy ze służbami PRL
Ale nie wszyscy są przekonani, że cała opozycyjna karta Macierewiczów jest tak szlachetna. Kilka lat temu Artur Dębski, były poseł Ruchu Palikota zasugerował publicznie, że żona Antoniego Macierewicza mogła być tajnym współpracownikiem SB.
Wcześniej Hannie Macierewicz zarzucił to należący do Jerzego Urbana tygodnik „NIE”. Dziennikarze napisali, że w 1973 roku Hanna Natora-Macierewicz nawiązała współpracę z III wydziałem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Warszawie.
Jej mąż był już wtedy mocno zaangażowany w działalność opozycyjną, dwa lata wcześniej usunięto go z Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracował. Tygodnik twierdził, że Hanna Macierewicz nie dostawała pieniędzy i niczego nie podpisała, ale jednak została zarejestrowana.
– Ta sugestia to działanie w stylu WSI – odpowiadał sam Macierewicz w rozmowie z naTemat. – Jeżeli któremukolwiek z członków mojej rodziny zostanie postawiony zarzut, to się do niego ustosunkuję. Na razie mamy do czynienia z takim pomówieniem – mówił wtedy wiceprezes PiS.
Macierewicz opowiadał nam, że gdy wszedł do MSW w 1991 roku, to sprawdził w kartotekach, czy ktoś nie był związany ze Służbą Bezpieczeństwa. – Moja rodzina nie jest wielka, to 120 osób w Polsce i 15 osób poza krajem. Żadna z tych osób nie współpracowała z SB – zapewnił Macierewicz w rozmowie z naTemat.
Córka jest prezesem i wykładowcą
Ale wróćmy do rodziny Macierewicza. Jego żona jest historykiem, specjalizuje się w archiwistyce. Redaguje też książki. Kilka lat temu pracowała nad książką poświęconą Komitetowi Obrony Robotników, który zakładał jej mąż.
Jeszcze mniej wiadomo o córce Macierewicza. Jak podał "SE”, dr Aleksandra Wesołowska jest prezesem i współzałożycielką Stowarzyszenia na rzecz Banku Mleka Kobiecego oraz prezesem Fundacji Banku Mleka Kobiecego.
Jest też pracownikiem naukowym WUM, laureatką nagrody im. T. Sendzimira przyznanej w 2008 roku przez Fundację Kościuszkowską za projekt reaktywacji banków mleka w Polsce. Aleksandra Wesołowska jest też członkiem Zarządu Europejskiego Stowarzyszenia Banków Mleka. Prywatnie córka Macierewicza jest mężatką, ma czworo dzieci.
Macierewicz jest więc dziadkiem. "Muszę się jednak z przykrością przyznać, że tak jak to było w dzieciństwie mojej córki, dzisiaj, na co dzień nie poświęcam wnukom wiele czasu. Ale przynajmniej raz-dwa razy w roku jeździmy razem w góry, na narty bądź na wędrówkę. I to jest wtedy nasz czas" – opowiadał w "Alfabecie".
Ale to niecała rodzina Macierewicza, o której pisały media. Swego czasu w środowiskach skrajnej prawicy lustrowano obecnego szefa MON na okoliczność rzekomych związków z masonerią. Jego masońskiego rodowodu miało dowodzić pokrewieństwo z Janem Winczakiewiczem, emigracyjnym poetą zaangażowanym w ruch wolnomularski.
"Winczakiewicz rzeczywiście jest moim wujem, którego bardzo kocham, ale mój stosunek do masonerii jest negatywny" - tłumaczył w rozmowie z "Wprost" w 2010 r. Macierewicz.
W sieci można także znaleźć odpowiedzi Macierewicza na pytania portalu ojczyzna.pl. Na jedno z nich: "czy nosił kiedyś inne nazwisko? Na przykład Izaak Singer?", indagowany odparł: "Nie nosiłem nigdy nazwiska Izaak Singer. Z tego co wiem, nie nosił takiego nazwiska także nikt z mojej rodziny czy to od strony Ojca czy Matki, a więc nikt z Macierewiczów, Nowakowskich, Grabowskich, Niementowskich, czy też Strączyńskich, Winczakiewiczów lub Kozarskich.
"Jak było w XVII wieku - nie wiem, ale za ostatnie 300 lat gwarantuję. W latach 1982-84 ukrywając się, posługiwałem się dowodem osobistym wystawionym na cudze nazwisko. Brzmiało ono jednak inaczej" – dodał Macierewicz.
– Antoniego Macierewicza spotykałem w miarę regularnie, jak miałem pięć czy siedem lat – wspominał w rozmowie z Onetem Mateusz Kijowski. – Wtedy był dla mnie kimś w rodzaju "wujka" – tłumaczył.
Teraz jest szansa, że za sprawą działalności fundacji Aleksandry Wesołowskiej do opinii publicznej trafi więcej informacji na temat rodziny jednego z najważniejszych polityków w Polsce.