Komisja Etyki Polskiego Radia zajmie się wypowiedzią Wojciecha Manna, jaka padła na antenie Trójki 4 czerwca. Sprawę do komisji skierował sam zarząd narodowego nadawcy. To nie pierwszy raz, gdy wydaje się, że nad legendarnym dziennikarzem Trójki zbierają się ciemne chmury. Nie pierwszy raz nie tylko za "dobrej zmiany", ale i wcześniej.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Wtorkowa audycja "W tonacji Trójki" to od lat uczta muzyczna z... przekomarzaniem. Przez blisko godzinę na antenie spierają się, kłócą i żartują Anna Gacek z Wojciechem Mannem. Oboje mają inne muzyczne gusty, oboje przynoszą do radia swój zestaw piosenek na dany temat i prezentują je na zmianę, komentując często w żartobliwy sposób.
Piosenki na temat
4 czerwca temat audycji był poważniejszy niż zazwyczaj. Program zaczął się od utworu "Solidarity", jaki Little Steven nagrał na początku lat 80. W utrzymanej w rytmie reggae piosence w pewnym momencie słuchać nawet zagranych na gitarze elektrycznej parę pierwszych taktów z "Mazurka Dąbrowskiego".
– Ta piosenka nosiła tytuł "Solidarity", napisał ją i nagrał Little Steven (...) o naszej polskiej "Solidarności". Nie tej dzisiejszej. Tamtej, która wygrała – podsumował po emisji utworu Wojciech Mann. Jak wyjaśnili prowadzący, motywem przewodnim audycji były piosenki związane z wydarzeniami i postaciami historycznymi. To istotne – bez świadomości tego, jaki był temat programu, nie zrozumie się, o co chodziło w słowach Manna.
Niech przeprosi
"Taka ciekawostka - obleśny Mann występuje w towarzystwie Gacek - niesamowicie sepleniącej pracownicy @RadiowaTrojka @WiktorSwietlik. Oni sobie sprywatyzowali z mojego abonamentu ten przekazior i warunkiem zatrudnienia nie jest profesjonalizm tylko Przyjaciele Resortu i Królika" – zagrzmiał 4 czerwca użytkownik ukrywający się pod pseudonimem smok05.
Podobnych tweetów pojawiło się o wiele więcej. Ów "smok" zaś oburzał się, że dyrektor Świetlik nawet nie pokwapił się, aby premiera Morawieckiego za słowa Manna przeprosić.
Niedługo potem zareagował zarząd Polskiego Radia. Do mediów trafił komunikat, że sprawa wypowiedzi Wojciecha Manna zostanie oceniona pod kątem etycznym przez specjalny organ – Komisję Etyki PR S.A.
KOMUNIKAT PRASOWY WS. WYPOWIEDZI WOJCIECHA MANNA
W związku z wypowiedzią redaktora Wojciecha Manna 4 czerwca 2019 r. w audycji "W tonacji Trójki" na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia, która wzbudziła kontrowersje wśród wielu słuchaczy, Zarząd Polskiego Radia S.A. skierował tę sprawę do Komisji Etyki Polskiego Radia, która oceni, czy narusza ona standardy etyczne obowiązujące w Polskim Radiu S.A. Czytaj więcej
– Wojciech Mann to człowiek-instytucja. Nie sądzę, żeby zarząd podjął jakiekolwiek decyzje w niego wymierzone – mówi mi anonimowo jeden z dziennikarzy Trójki. Wszyscy przy Myśliwieckiej zdają sobie sprawę, że Mann może więcej i co jakiś czas na to "więcej" sobie pozwala.
Fenomen Manna
– Wielu dziennikarzy, którzy nie mają takiej pozycji, jest co chwilę wzywanych na dyrektorski dywanik za to, co padło na antenie lub co nie padło. Z kolei w programie Manna Piotr Bukartyk robi takie rzeczy, które by u kogokolwiek innego absolutnie nie przeszły. Mann może sobie na to pozwolić i dobrze, że to robi – ocenia dziennikarz.
Cotygodniowe występy Piotra Bukartyka w Trójce to doskonały przykład na to, jaką oazą w narodowym eterze są audycje Wojciecha Manna. Muzyk wielokrotnie swoimi utworami dawał się we znaki władzy.
Gdy z początkiem 2017 r. postanowiono o przesunięciu satyrycznych audycji na dużo wcześniejszą porę z gorszą słuchalnością, Mann wbrew zamysłom dyrekcji zdecydował, że Bukartyk nadal się będzie pojawiać po 8.30. Tym razem po prostu jako stały gość audycji. Fortel przeszedł – Piotr Bukartyk u Manna nadal śpiewa, tyle że już nie jako stały współpracownik stacji i bez wynagrodzenia. A to, co śpiewa, często jest nie po myśli dobrej zmiany. I co? I nic!
Skąd się wziął na antenie
Prawica z Wojciechem Mannem ma m.in. ten problem, że to... prawica przywróciła Wojciecha Manna na antenę. Wcześniej przez długie lata Mann funkcjonował w Trójce na zesłaniu, na które legendarnego dziennikarza wysłała lewica.
Gdy w 2001 r. dyrektorski fotel przy Myślwieckiej objął Witold Laskowski, wiadomo było, że jest on kojarzony z rządzącym wówczas SLD. Był pierwszym od lat dyrektorem przyniesionym w teczce – wcześniej na czele Trójki zawsze stawał ktoś z zespołu (m.in. Grzegorz Miecugow, Piotr Kaczkowski czy Michał Olszański). Laskowski do Programu III przyszedł z ideą unowocześnienia rozgłośni (czyt. komercjalizacji) tak, by zatrzymać spadek słuchalności.
Jednym z jego pomysłów było zepchnięcie wielu legend Trójki na nocne pory nadawania. Wojciechowi Mannowi pozostał jedynie "Manniak po ciemku" nadawany wtedy, gdy niemal wszyscy śpią. Choć przy dziennikarzu pozostała wówczas jedynie najwierniejsza grupka słuchaczy, Wojciech Mann zachował ten przyczółek na antenie. Przetrwał tak 5 lat.
Słuchają tylko dla niego
W 2006 r., gdy władzę w Polsce sprawowało Prawo i Sprawiedliwość w koalicji z Samoobroną i LPR, nowym dyrektorem Trójki został Krzysztof Skowroński. Zrezygnował z unowocześniania stacji na siłę i postawił na to, co stanowiło o marce rozgłośni. To on zdecydował, że piątkowy poranek o godz. 6.00 będzie się zaczynał od spotkania z Drakulą (dziś Mann ma w sumie 4 audycje w tygodniu).
Słuchacze Trójki bardzo szybko przyzwyczaili się do piątkowego "Zapraszamy do Trójki" rozpoczynającego się od "Soul Dracula" i nie wyobrażają sobie poranka przed weekendem bez spotkania z Wojciechem Mannem.
Kolejni dyrektorzy - Magda Jethon, Jacek Sobala, znów Magda Jethon, a także później ci przysłani przez "dobrą zmianę" - zdawali sobie sprawę z faktu, jak wielu słuchaczy przyciąga przed odbiorniki Wojciech Mann. Nikomu zatem nie przyszło do głowy, by cokolwiek w sprawie Manna zmieniać. Choć wiele razy dziennikarz władzom zachodził za skórę.
"Ja nie lubię górnolotnych sformułowań, ale chyba ludzie, którzy przejęli Trójkę, nie rozumieją, czym ona jest dla słuchaczy. Strasznie mi dopiekło to, co się dzieje w Trójce w ostatnim czasie, ten kwas w powietrzu. (...) Nie możemy być bydłem przeganianym z miejsca na miejsce przez polityków" – mówił Mann w wywiadzie dla "Newsweeka" w 2010 r., gdy dyrektorem Trójki został Jacek Sobala.
Nie zrobią z niego męczennika
Sobala nie zrobił Mannowi nic – ani wtedy, ani po latach, gdy w 2017 r. powrócił do Polskiego Radia jako prezes zarządu. Dziś na czele Polskiego Radia stoi prezes Andrzej Rogoyski, przez długie lata działacz Platformy Obywatelskiej (dwukrotnie kandydował nawet na szefa warszawskiej i mazowieckiej PO), teraz służący "dobrej zmianie". On też - jak przewidują dziennikarze Trójki - Mannowi nic nie zrobi.
– Teraz? Przed wyborami? Moim zdaniem nie ma mowy. Zrobiliby tylko z Wojciecha Manna męczennika. Skończy się na jakimś komunikacie z Komisji Etyki i tyle – ocenia dziennikarz Trójki.
Inna dziennikarka przypomina, że Komisja Etyki niewiele może. – Komisja nie stosuje żadnych kar. Wydaje jedynie opinię, czy doszło do naruszenia standardów czy też nie – podkreśla. W jej prywatnej opinii w tym konkretnym przypadku trudno mówić o złamaniu zasad etyki. – Trzeba pamiętać, że Mann jest po trosze i dziennikarzem, i satyrykiem. I w takim kontekście należy rozpatrywać tę wypowiedź z 4 czerwca – zwraca uwagę.
"Kodziarskie suchary"
Takim zakończeniem sprawy na pewno nie zadowolą się radykałowie z Twittera. Gdy w piątek rano na antenie znów zabrzmiało "Soul Dracula", użytkownik smok05 znów zaczął bić na alarm, żądając wyrzucenia Wojciecha Manna.
Dyrektor Wiktor Świetlik, choć na Twitterze jest dość aktywny, w sprawie Wojciecha Manna milczy jak grób. I nie ma co mu się dziwić. Redaktorowi Mannowi nie starczyłoby palców u rąk i nóg, aby podliczyć wszystkich dyrektorów, jakich przyszło mu przeżyć przy Myśliwieckiej. Nie on pierwszy. I - oby! - nie ostatni.
Wygrzebałem z głębi archiwów piosenkę zdecydowanie o postaci historycznej. Trudno mówić o jednej postaci, za chwilę wszystko się wyjaśni. No, i wybrałem zadowolony z tego, że mam taki nietypowy pomysł. A potem się tak trochę zaniepokoiłem, czy państwo nie będą mieli skojarzenia z naszym premierem, który, przebrany za dżentelmena, potraktował próbującą go przywitać panią tak, jak to widzieliśmy. Więc mogę powiedzieć, że wybierając tę piosenkę, jeszcze o tym skojarzeniu nie myślałem. A tytuł - "Neandertalczyk".