
4 czerwca temat audycji był poważniejszy niż zazwyczaj. Program zaczął się od utworu "Solidarity", jaki Little Steven nagrał na początku lat 80. W utrzymanej w rytmie reggae piosence w pewnym momencie słuchać nawet zagranych na gitarze elektrycznej parę pierwszych taktów z "Mazurka Dąbrowskiego".
Wygrzebałem z głębi archiwów piosenkę zdecydowanie o postaci historycznej. Trudno mówić o jednej postaci, za chwilę wszystko się wyjaśni. No, i wybrałem zadowolony z tego, że mam taki nietypowy pomysł. A potem się tak trochę zaniepokoiłem, czy państwo nie będą mieli skojarzenia z naszym premierem, który, przebrany za dżentelmena, potraktował próbującą go przywitać panią tak, jak to widzieliśmy. Więc mogę powiedzieć, że wybierając tę piosenkę, jeszcze o tym skojarzeniu nie myślałem. A tytuł - "Neandertalczyk".
"Taka ciekawostka - obleśny Mann występuje w towarzystwie Gacek - niesamowicie sepleniącej pracownicy @RadiowaTrojka @WiktorSwietlik. Oni sobie sprywatyzowali z mojego abonamentu ten przekazior i warunkiem zatrudnienia nie jest profesjonalizm tylko Przyjaciele Resortu i Królika" – zagrzmiał 4 czerwca użytkownik ukrywający się pod pseudonimem smok05.
W związku z wypowiedzią redaktora Wojciecha Manna 4 czerwca 2019 r. w audycji "W tonacji Trójki" na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia, która wzbudziła kontrowersje wśród wielu słuchaczy, Zarząd Polskiego Radia S.A. skierował tę sprawę do Komisji Etyki Polskiego Radia, która oceni, czy narusza ona standardy etyczne obowiązujące w Polskim Radiu S.A. Czytaj więcej
– Wielu dziennikarzy, którzy nie mają takiej pozycji, jest co chwilę wzywanych na dyrektorski dywanik za to, co padło na antenie lub co nie padło. Z kolei w programie Manna Piotr Bukartyk robi takie rzeczy, które by u kogokolwiek innego absolutnie nie przeszły. Mann może sobie na to pozwolić i dobrze, że to robi – ocenia dziennikarz.
Prawica z Wojciechem Mannem ma m.in. ten problem, że to... prawica przywróciła Wojciecha Manna na antenę. Wcześniej przez długie lata Mann funkcjonował w Trójce na zesłaniu, na które legendarnego dziennikarza wysłała lewica.
W 2006 r., gdy władzę w Polsce sprawowało Prawo i Sprawiedliwość w koalicji z Samoobroną i LPR, nowym dyrektorem Trójki został Krzysztof Skowroński. Zrezygnował z unowocześniania stacji na siłę i postawił na to, co stanowiło o marce rozgłośni. To on zdecydował, że piątkowy poranek o godz. 6.00 będzie się zaczynał od spotkania z Drakulą (dziś Mann ma w sumie 4 audycje w tygodniu).
Słuchacze Trójki bardzo szybko przyzwyczaili się do piątkowego "Zapraszamy do Trójki" rozpoczynającego się od "Soul Dracula" i nie wyobrażają sobie poranka przed weekendem bez spotkania z Wojciechem Mannem.
Sobala nie zrobił Mannowi nic – ani wtedy, ani po latach, gdy w 2017 r. powrócił do Polskiego Radia jako prezes zarządu. Dziś na czele Polskiego Radia stoi prezes Andrzej Rogoyski, przez długie lata działacz Platformy Obywatelskiej (dwukrotnie kandydował nawet na szefa warszawskiej i mazowieckiej PO), teraz służący "dobrej zmianie". On też - jak przewidują dziennikarze Trójki - Mannowi nic nie zrobi.
– Teraz? Przed wyborami? Moim zdaniem nie ma mowy. Zrobiliby tylko z Wojciecha Manna męczennika. Skończy się na jakimś komunikacie z Komisji Etyki i tyle – ocenia dziennikarz Trójki.
Takim zakończeniem sprawy na pewno nie zadowolą się radykałowie z Twittera. Gdy w piątek rano na antenie znów zabrzmiało "Soul Dracula", użytkownik smok05 znów zaczął bić na alarm, żądając wyrzucenia Wojciecha Manna.